Czy czwartkowe aresztowania byłych urzędników KNF mają przykryć aferę Marka Ch.?
ikona lupy />
Magazyn DGP / Dziennik Gazeta Prawna
Wprzyszłym tygodniu miną cztery lata od zawieszenia działalności SKOK Wołomin. Depozyty miało w niej w tamtym momencie ok. 80 tys. osób. Ich łączne oszczędności wynosiły 2,7 mld zł (środki, które podlegały zwrotowi przez Bankowy Fundusz Gwarancyjny, to ponad 2,2 mld zł). Upadłość kasy została ogłoszona w lutym 2015 r. W czwartek 6 grudnia br. nad ranem pojawił się komunikat Centralnego Biura Antykorupcyjnego (pisownia oryginalna): „Agenci CBA ze Szczecina na polecenie szczecińskiej prokuratury zatrzymali 7 osób – byłych wysokich urzędników Komisji Nadzoru Finansowego i byłego Przewodniczącego KNF z lat 2011–2016. Śledztwo dotyczy nadzoru nad SKOK Wołomin w latach 2012–2014 r. Zatrzymania w Warszawie i w miejscowościach podwarszawskich. Trwają przeszukania w mieszkaniach. Jeszcze dziś zatrzymani przez CBA byli urzędnicy KNF zostaną przewiezieni do prokuratury, gdzie usłyszą zarzuty”.
Czy z nadzorem nad SKOK Wołomin było coś nie tak?
Skoro kasa zbankrutowała, to właściwie można by mieć wątpliwości co do działań KNF w tej sprawie. I zapewne na takie właśnie wątpliwości u zwykłego odbiorcy obliczona była wczorajsza akcja CBA. Może funkcjonariusze CBA nie słyszeli o tym, w jakich okolicznościach KNF przejmowała nadzór nad spółdzielczymi kasami? Może są za młodzi, by pamiętać, kto nadzorował SKOK-i, zanim zajęła się tym administracja państwowa? Może nie byli w stanie dotrzeć do dostępnego na stronie internetowej nadzoru kalendarium postępowania w stosunku do SKOK Wołomin?
Żeby sprawę lepiej zrozumieć, warto cofnąć się o niemal dekadę. W 2009 r. Sejm, w którym większość miała koalicja PO i PSL, znowelizował ustawę o spółdzielczych kasach oszczędnościowo-kredytowych (SKOK). Nadzór nad szeregowymi kasami zabrał Krajowej Spółdzielczej Kasie Oszczędnościowo-Kredytowej i przekazał go KNF (która była wówczas relatywnie nowym tworem, nadzorem nad bankami zajmowała się od początku 2008 r.). Ustawa została jednak zawetowana przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Faktycznie KNF objęła nadzór nad SKOK-ami dopiero jesienią 2012 r. A trzeba było jeszcze ponad roku, by depozyty w spółdzielczych kasach zostały objęte gwarancjami ze strony BFG. To stało się dopiero pod koniec listopada 2013 r. Do tego czasu były ubezpieczone w towarzystwie należącym do systemu SKOK. Szczęśliwie skuteczności tego ubezpieczenia nie trzeba było ani razu sprawdzać.
Od początku 2009 r. do końca 2012 r. wartość depozytów w całym systemie SKOK zwiększyła się o 80 proc., zbliżając się do 15,5 mld zł. Pożyczki urosły o 60 proc., do 11,1 mld zł. W tym czasie przybyło 40 proc. członków – ich liczba osiągnęła niemal 2,6 mln. Pod względem skali działania SKOK Wołomin stał się jednym z najważniejszych podmiotów tego sektora. „Na koniec 2009 r. według sprawozdania finansowego SKOK Wołomin wykazywała 531,6 mln zł depozytów i 484 mln zł pożyczek netto. Według danych finansowych na koniec 2012 r. SKOK Wołomin miała już 1,7 mld zł depozytów oraz 1,54 mld zł pożyczek netto”. Ta informacja znalazła się w opublikowanym w 2015 r. kalendarium działań nadzoru wobec wołomińskiej kasy.
Z kalendarium jasno wynika, że o tym, iż SKOK Wołomin był w grupie kas „o wysokim ryzyku”, KNF wiedziała przynajmniej od września 2012 r. Taką zbiorczą informację przekazała państwowemu nadzorowi Kasa Krajowa SKOK. „Pismo Kasy Krajowej nie zawierało informacji o działaniach nadzorczych KK wobec SKOK Wołomin. Przekazana informacja w ogólny sposób przedstawiała sytuację ekonomiczno-finansową poszczególnych SKOK” – zaznaczał jednak Urząd KNF. Na jego prośbę o więcej szczegółów Kasa Krajowa „poinformowała, że w jej ocenie w Kasie występuje portfel pożyczek i kredytów wysokokwotowych obarczony wysokim ryzykiem, z uwagi na powiązania pomiędzy osobami zaciągającymi te zobowiązania, a także z uwagi na zaobserwowane operacje kasowe. Kasa Krajowa poinformowała, że nie złożyła zawiadomienia do prokuratury w tej sprawie z uwagi na brak wystąpienia szkód majątkowych związanych ze zidentyfikowanymi zagrożeniami”.
„W związku z licznymi informacjami pojawiającymi się w mediach na temat SKOK-u Wołomin Krajowa SKOK raz jeszcze uprzejmie przypomina, że o wszystkich swoich zastrzeżeniach dotyczących działalności tej Kasy informowała Komisję Nadzoru Finansowego już w 2012 r., wskazując zidentyfikowane przez siebie ryzyka w działalności tej kasy” – informowała w listopadzie 2014 r. Kasa Krajowa. Wtedy w Wołominie ustanowiono zarządcę komisarycznego. Do zawieszenia działalności było jeszcze kilka tygodni.
Wróćmy do początku 2013 r.: KNF rozpoczęła w Wołominie kontrolę, która skutkowała 35 tzw. zaleceniami głównymi. „Ustalenia przeprowadzonej kontroli stanowiły podstawę doniesienia do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa, co nastąpiło w maju 2013 r.” (ten cytat i kolejne pochodzą z kalendarium działań KNF wobec SKOK Wołomin). A jeszcze w marcu rozpoczęło się postępowanie w sprawie wprowadzenia zarządu komisarycznego w kasie (swoją kontrolę przeprowadził też wtedy generalny inspektor informacji finansowej, zajmujący się przeciwdziałaniem praniu brudnych pieniędzy). „Przesłanką merytoryczną było prawdopodobieństwo występowania rażącego lub uporczywego naruszania przepisów prawa w działalności SKOK Wołomin”.
Dlaczego od startu procedury dotyczącej zarządu komisarycznego musiało upłynąć tyle czasu?
Po pierwsze, pamiętajmy, że wiosną 2013 r. depozyty w SKOK-ach nie były jeszcze gwarantowane przez państwo. Informacji o problemach kas nie brakowało, ale kto mógł – i nadzór, i dziennikarze – unikał sugestii, że grozi im fala upadłości. Efektem mogła być samospełniająca się przepowiednia, której ofiarami staliby się deponenci kas ryzykujący utratą wpłaconych pieniędzy. Tego udało się uniknąć.
Po drugie (i ważniejsze), KNF działa w trybie kodeksu postępowania administracyjnego. Nowe wnioski płynące od strony takiego postępowania powodują jego wydłużenie. A tu stron było więcej. Na początku kwietnia 2013 r. o dopuszczenie do postępowania wystąpiła Kasa Krajowa SKOK. Kilka dni później o umorzenie go zawnioskował SKOK Wołomin. W czerwcu 2013 r. KNF rozszerzyła zakres postępowania o przesłankę „powstania groźby zaprzestania spłacania zobowiązań przez kasę”. Wołominowi dało to możliwość przesłania w lipcu kolejnego wniosku o umorzenie, a gdy ten został odrzucony – następnego w sierpniu. I jeszcze jednego – we wrześniu. W listopadzie odbyła się w KNF rozprawa administracyjna, podczas której pełnomocnicy SKOK-u stwierdzili, że zalecenia KNF i GIIF zostały zrealizowane. Zdecydowano więc o kolejnej kontroli, która odbyła się w styczniu–lutym 2014 r. W końcu marca 2014 r. KNF miała protokół z tej kontroli, a miesiąc później Wołomin przekazał swoje „zastrzeżenia oraz wyjaśnienia”. W czerwcu KNF poinformowała o nieprawidłowościach w SKOK-u prokuratorów z Białegostoku, Gorzowa Wielkopolskiego i Warszawy. W lipcu do postępowania przystąpiła prokuratura z Białegostoku, a miesiąc później – z Gorzowa. Pod koniec sierpnia KNF „zawiadomiła SKOK Wołomin o możliwości wypowiedzenia się co do zebranych w sprawie dowodów, materiałów oraz zgłoszonych żądań”. We wrześniu pełnomocnik kasy wniósł o… ponowne wyznaczenie terminu na „wypowiedzenie się”. Postępowanie zakończyło się 4 listopada 2014 r. wprowadzeniem zarządcy. Jego zadaniem w pierwszej kolejności było zorientować się w rzeczywistej sytuacji kasy. Skutek: na początku grudnia zarządca poinformował, że za moment kasa utraci płynność. Po kilku dniach skończyło się zawieszeniem działalności i wnioskiem o upadłość.
To tylko skrótowy opis jednego postępowania w sprawie jednego SKOK-u. SKOK Wołomin miał ich oczywiście więcej, np. w sprawie zatwierdzenia na stanowisku prezesa.
Sprawa kasy z Wołomina to jednak nie tylko procedury administracyjne. W kwietniu 2014 r. aresztowano pierwszą osobę z zarządu kasy. Pod koniec października tego roku – dwie kolejne. Najważniejsze jednak, że krótko przed pierwszym z tych aresztowań (czytelnik wie już, na jakim etapie było postępowanie KNF w sprawie zarządcy komisarycznego) doszło do pobicia wiceszefa KNF Wojciecha Kwaśniaka. Dla środowiska finansowego był to szok. Pisano: „Wobec jednego z członków Komisji Nadzoru Finansowego, w którego zakresie kompetencji leży m.in. nadzór nad działalnością SKOK z inspiracji tych osób, dopuszczono się brutalnego ataku fizycznego, który postrzegany jest jako próba zabójstwa”.
Wyposażeni w taką wiedzę, jeszcze raz zastanówmy się nad sensownością czwartkowej akcji CBA i nad tym, czy te zatrzymania mogą przykryć aferę Marka Ch.
Z dokumentu KNF opublikowanego wiosną 2015 r.:
„Podsumowanie roli Kasy Krajowej w postępowaniu administracyjnym w przedmiocie ustanowienia zarządcy w SKOK Wołomin oraz w pozostałych działaniach związanych ze SKOK Wołomin
I. Kasa Krajowa:
1. nie poinformowała, od kiedy stwierdziła nieprawidłowości w działalności SKOK Wołomin oraz
2. nie przekazała dokumentacji z kontroli przeprowadzonych w SKOK Wołomin,
3. nie przekazała do KNF w pełnym zakresie informacji o sytuacji w tej kasie (po objęciu przez KNF nadzoru nad działalnością SKOK).
II. Zgodnie z ujawnionymi w SKOK Wołomin dokumentami, Kasa Krajowa miała wiedzę na temat budzącej wątpliwości sytuacji w SKOK Wołomin od 2008 r.
III. Kasa Krajowa nie zawiadomiła prokuratury o ujawnionych nieprawidłowościach.
IV. Kasa Krajowa nie ustanowiła zarządcy komisarycznego w SKOK Wołomin na podstawie ustawy z 1995 r. Ustanowienie zarządcy komisarycznego przez Kasę Krajową nie wymagało zastosowania procedury postępowania administracyjnego, tzn. mogło nastąpić w bardzo krótkim czasie.
V. Pomimo stwierdzonych nieprawidłowości w SKOK Wołomin Kasa Krajowa:
1. w 2011 r. przyznała prezesowi zarządu SKOK Wołomin podczas Krajowej Konferencji Spółdzielczych Kas Oszczędnościowo-Kredytowych nagrodę Feniksa – najwyższą nagrodę w systemie spółdzielczych kas – w kategorii «Najlepszy menedżer roku»,
2. opowiadała się za tzw. strategią «dwóch wież», która zakładała restrukturyzację sektora kas w oparciu o dwie największe kasy (SKOK Stefczyka i SKOK Wołomin), do czego przekonywała np. Bankowy Fundusz Gwarancyjny.
VI. Kasa Krajowa nie wypracowała formuły prawnej dot. udzielenia pomocy płynnościowej Kasie w przed złożeniem wniosku o upadłość”.