Wartość offsetu pozyskanego przy zakupie zestawów Patriot może wynosić nawet 10 mld zł. Droga, by go dobrze wykorzystać, jest długa i wyboista. Warto się przygotować raczej na maraton niż na sprint.
/>
Wartość kontraktu za zakup ośmiu baterii patriotów dla Wojska Polskiego waha się, według słów wiceministra obrony Bartosza Kownackiego, od 30 do 50 mld zł. – Offset stanowił dotychczas zazwyczaj od 20 do 30 proc. kontraktu. Celujemy, by było to powyżej tej górnej granicy – deklaruje gen. Stanisław Butlak, dyrektor biura do spraw umów offsetowych w Ministerstwie Obrony Narodowej. Ostrożne szacunki pokazują więc, że wartość offsetu, czyli technologii, licencji, szkoleń technicznych itd. pozyskanych przez polski przemysł obronny w ramach tego kontraktu, wynosić będzie co najmniej 6–7 mld zł, a prawdopodobnie znacznie więcej.
Co istotne, niedawne zmiany w ustawie offsetowej zniosły tzw. mnożniki. Oznacza to, że wartość rozwiązań dostarczonych przez zagranicznego partnera faktycznie będzie bliska tej kwoty. Wcześniej „liczbowy współczynnik (z przedziału 0,5–5,0) stosowany był dla określania wartości zobowiązań offsetowych realizowanych przez zagranicznego dostawcę na poczet wartości umowy offsetowej”. Im bardziej preferowany dla gospodarki przedmiot zobowiązania, tym wyższy mnożnik.
Najgłośniejsza polska umowa offsetowa związana z zakupem samolotów F-16 została zrealizowana zgodnie z prawem, ale nie obyło się bez kontrowersji. To, że nie wszystko poszło idealnie, przyznała na łamach DGP nawet Marillyn A. Hewson, prezes Lockheed Martin Corporation. – Wtedy to było podejście bardziej transakcyjne, chcieliśmy dostarczyć samoloty i wywiązać się z naszych prawnych zobowiązań. Dzisiaj w LM stawiamy na bardzo mocną współpracę przemysłową, partnerstwo i podnoszenie możliwości przemysłu obronnego w krajach, gdzie sprzedajemy nasze produkty – wyjaśniała w lutym.
Olbrzymia szansa
Dwa tygodnie temu Inspektorat Uzbrojenia Ministerstwa Obrony Narodowej (podmiot odpowiadający za najważniejsze zakupy zbrojeniowe) przekazał ambasadzie amerykańskiej zapytanie ofertowe, czyli została uruchomiona tzw. procedura foreign military sales – ścieżka, którą rząd amerykański sprzedaje broń zaprzyjaźnionym państwom. Teraz czekamy na odpowiedź zza Atlantyku. Oferta offsetowa ma być gotowa najpóźniej w ciągu 130 dni. Wcześniej offsetodawca (czyli w tym wypadku najprawdopodobniej amerykański koncern Raytheon) musi mieć listy intencyjne z polskimi zakładami. Wiadomo, że zobowiązań offsetowych jest 69 i są one podzielone na sześć grup (m.in. administracja i zarządzanie produkcją, podsystem łączności, amunicji itd.). Skorzystać, czyli w uproszczeniu wdrożyć nowe dla polskiego przemysłu technologie rodem z Ameryki (dotyczące m.in. wykorzystania azotku galu, czyli technologii radarów przyszłości), ma 14 zakładów z Polskiej Grupy Zbrojeniowej. – To jest olbrzymia szansa dla polskiego przemysłu. Możemy pozyskać zdolności, które przydadzą nam się również przy innych programach zbrojeniowych, m.in. Narwi – wyjaśnia gen. Butlak. Założenie kierownictwa resortu obrony jest w uproszczeniu takie, że za program Wisła (system obrony powietrznej średniego zasięgu) zapłacimy, ale zrobimy go w dużej mierze w Polsce. Za to mniej kosztowna Narew (obrona powietrzna krótkiego zasięgu) zostanie zrobiona już w zdecydowanej większości siłami polskiego przemysłu.
Parę przeszkód
Na drodze do sukcesu offsetowego, czyli umiejętnego wdrożenia tych technologii, jest kilka poważnych przeszkód. Pierwszą – o jej wpływie na cały program powinniśmy się przekonać już do końca roku – jest zawartość tzw. oferty offsetowej. Istnieje ryzyko, że będzie inna od polskich oczekiwań. To cały proces na pewno wydłuży i wtedy dzisiejsze zapewnienia o niebywałej szansie dla polskiego przemysłu mogą wyglądać nieco inaczej.
Kolejną sprawą jest negocjowanie konkretnych zakładów z amerykańskimi partnerami, czyli przełożenie listów intencyjnych na umowy. Taki problem potwierdza raport Najwyższej Izby Kontroli dotyczący offsetu za samoloty F-16. – Wyniki kontroli u części offsetobiorców wykazały brak zawarcia z offsetodawcami odpowiednio konstruowanych umów biznesowych, wszechstronnie zabezpieczających interesy polskich przedsiębiorców – pisali urzędnicy prześwietlający wykonanie tamtego offsetu.
Ale trudności może być więcej. – Pamiętam, jak negocjowaliśmy offset przy jednym z poprzednich programów. Zagraniczny partner dawał nam technologię, która w żaden sposób nie była nowoczesna i nam potrzebna. Jednak nacisk z MON był taki, że trzeba to robić, bo inaczej cały program może się wykoleić – opowiada DGP były prezes dużej spółki wchodzącej w skład Polskiej Grupy Zbrojeniowej. To dowód, że offset nie zawsze jest tak korzystny i potrzebny, jak się wydaje.
A nawet jeśli amerykańska oferta offsetowa będzie dobra z punktu widzenia polskiego przemysłu obronnego, a później uda się podpisać umowy szczegółowe, pozostaje jeszcze to, czy polskie zakłady będą zdolne do wdrożenia tych technologii.
Wiadomo, że przy pierwszych dwóch bateriach patriotów, które mają być dostarczone w optymistycznym scenariuszu już w 2018 r., udział polskiego przemysłu nie będzie duży. Na to nie pozwoli długość cyklu produkcyjnego. Mimo że mówi się o zainstalowaniu polskich wyrzutni, to bardziej realne wydaje się wykorzystanie rodzimych nośników (czyli przeniesienie tego sprzętu na ciężarówki Jelcz) i ewentualnie rozwiązań z dziedziny łączności. Wdrażanie zaawansowanych technologii może trwać nawet cztery – pięć lat. I wcale nie jest oczywiste, że polskie zakłady sobie z tym poradzą.
Problemy może stwarzać przyswojenie technologii rakietowych – w tej dziedzinie w Polsce od lat nie mamy się czym pochwalić i są wątpliwości, czy bez radykalnych zmian organizacyjno-kadrowych uda się to zmienić. Nie wiadomo też, jak poszłoby podejmowanie technologii azotku galu.
We wspominanym raporcie NIK wskazuje, że z różnych przyczyn część przedsiębiorstw objętych offsetem wykorzystała je po prostu do poprawienia bieżącej sytuacji. Mówiąc wprost – zakłady zamiast inwestować w przyszłość, przejadły pomoc. Wziąwszy pod uwagę, że według nieoficjalnych informacji niektóre z największych polskich zakładów zbrojeniowych mają poważne trudności finansowe, to pokusa powtórzenia tego manewru jest duża.
Na jeszcze inny problem, na który na sejmowej komisji obrony dotyczącej programu Wisła zwrócił uwagę były wiceminister obrony Czesław Mroczek. Może dojść do sytuacji, w której polskie zakłady osiągną zdolności przemysłowe dopiero pod koniec programu związanego z patriotami, i wtedy istnieje ryzyko, że nie zdążą ich przy tym zamówieniu wykorzystać. A tego, czy w przyszłości pojawią się inne zamówienia, nie wiadomo.
Kilka plusów
Ale jest też kilka czynników sprzyjających lepszemu wykorzystaniu transferu technologii. Pierwszy to projekt F-16. Poczucie porażki, zarówno menedżerów firm, jak i urzędników (wtedy za offset odpowiadało jeszcze Ministerstwo Gospodarki), było dotkliwe. Teraz nasz aparat państwowy powinien być lepiej przygotowany do twardych negocjacji z jednym z największych koncernów zbrojeniowych świata.
Drugim czynnikiem jest przyjęta w 2014 r. tzw. nowa ustawa offsetowa. Przeniosła ona odpowiedzialność na resort obrony, ograniczyła offset tylko do branży zbrojeniowej i dała ministrowi większą elastyczność.
Trzecim plusem, o którym już teraz można powiedzieć, że działa, jest równoległe negocjowanie z koncernem MEADS, który w dużym uproszczeniu proponuje konkurencyjny produkt. – To jest odczuwalne. Raytheon wymienił dużą część negocjatorów i teraz faktycznie możemy rozmawiać. Wcześniej oni traktowali nas zupełnie z góry i w ogóle nie chcieli schodzić na poziom szczegółowych rozwiązań, precyzyjnych ustaleń, od których tak naprawdę wszystko zależy. Można było odnieść wrażenie, że tylko szukają powodu, by powiedzieć, że polskie zakłady nie dadzą rady wypełnić swoich zobowiązań, i się po prostu wycofać. Teraz jest zupełnie inaczej – przekonuje osoba z Polskiej Grupy Zbrojeniowej, która uczestniczy w negocjacjach.
O ile umowę offsetową za zestawy Patriot oceniać będzie można już w przyszłym roku, o tyle wymierne efekty finansowe da się policzyć pewnie ok. 2025 r. Zakupy z offsetem są droższe niż bez niego – jest to po prostu skomplikowana forma zakupu technologii. Nieprawdą jest, że amerykańscy przedsiębiorcy chcą nam coś oddać, bo akurat u nich kupujemy sprzęt. Oni chcą jak najwięcej zarobić. I właśnie tak powinniśmy na to patrzeć.