Specjaliści ankietowani przez DGP zalecają częściowe przeniesienie się z rynku akcji na rynek surowców. O bezpieczeństwo portfela dbajmy, kupując krajowe obligacje skarbowe.
Kiedy pod koniec roku zapytaliśmy specjalistów od rynków finansowych, w co inwestować w 2016 r., jako najważniejszy składnik portfela wskazali akcje notowane na GPW. Razem z papierami notowanymi na rynkach wysoko rozwiniętych, a także giełdach zaliczanych do grupy emerging markets, sugerowany udział akcji w portfelu sięgał 55 proc. To nie był trafny wybór, bo krajowy rynek akcji w pierwszym półroczu stracił na wartości niemal 4 proc., notowania na giełdach strefy euro spadły o niemal 6 proc., a rynki wschodzące zakończyły pierwsze sześć miesięcy 2016 r. 5 proc. na minusie. Przed spadkami obroniły się jedynie giełdy w Stanach Zjednoczonych i Japonii. Łączny wynik akcyjnej części portfela w pierwszym półroczu to około -4 proc. Tę stratę w znacznej części zrekompensowała jednak zwyżka cen surowców – indeks CRB odzwierciedlający notowania w Ameryce 19 rodzajów surowców zyskał w pierwszej połowie 2016 r. 10 proc. A ropa naftowa i złoto, na które przede wszystkim stawiali ankietowani przez nas specjaliści, podrożały ponad 20 proc. Udział tej klasy aktywów w portfelu uczestnicy ankiety określili na niecałe 8 proc., co pozwala oszacować łączny wynik ryzykownej części portfela (akcji i surowców łącznie) na blisko 0,5 proc. Ponieważ w górę w I półroczu poszły notowania zarówno krajowych, jak i zagranicznych obligacji, wynik całego portfela zamknął się w okolicach zera.
Jak powinny wyglądać inwestycje w drugim półroczu?
Według specjalistów udział ryzykownych aktywów w portfelu powinien spaść z sugerowanych na początku roku 63 proc. do 55 proc. Inaczej też powinny być rozłożone akcenty – udział surowców należałoby zwiększyć do 12 proc., przede wszystkim kosztem akcji z zagranicznych giełd. Preferencje uczestników ankiety, jeśli chodzi o rynek towarowy, pozostają te same, czyli ropa naftowa i złoto, z przewagą tego drugiego. Na pokonanie tak znacznego dystansu jak w pierwszych sześciu miesiącach 2016 r. w trakcie poprzedniej hossy (2000–2013) złoto potrzebowało z reguły całego roku. To sprawia, że proponowane zwiększenie zaangażowania w ten metal można ocenić jako posunięcie ryzykowne w perspektywie najbliższych miesięcy.
Zdaniem ankietowanych przez nas specjalistów w dalszym ciągu solidną pozycją w portfelu powinny być akcje notowane na krajowym rynku z 29-proc. udziałem w portfelu. Warszawska giełda w ostatnich miesiącach zachowuje się słabiej nie tylko niż rynki akcji w krajach wysoko rozwiniętych (ta zależność utrzymuje się z różnym natężeniem od pięciu lat), ale także niż inne giełdy z rynków wschodzących. Nawet jednak utrzymanie tej tendencji nie oznacza, że nasz rynek skończy cały rok na minusie – indeks S&P 500, który wyznacza kierunek trendu na globalnych rynkach akcji, w ostatnich dniach osiągał rekordy wszech czasów, co sugeruje, że na Wall Street rozpoczęła się kolejna fala hossy. Wzrost cen surowców sprawił, że inwestorzy przychylniej spojrzeli także na wschodzące rynki akcji.
/>
– Patrząc na krajowy rynek przez pryzmat gospodarki, trudno usprawiedliwić ujemne stopy zwrotu z akcji w 2016 r. Dopóki nie ma jednoznacznych sygnałów sugerujących osłabienie tempa wzrostu gospodarczego, głównym pozapolitycznym zagrożeniem dla giełdy w Polsce pozostaje koniunktura globalna. Jeśli ona będzie dobra, to indeks WIG ma szansę zakończyć rok ze znacznie mniejszą stratą niż w 2015 r. lub nawet wyjść na niewielki plus – uważa Jarosław Niedzielewski, analityk Investors TFI.
Na scenariusz odrobienia strat z pierwszego półrocza, który wspierać będą relatywnie niskie wyceny notowanych na GPW spółek, stawiają także uczestnicy ankiety DGP. W przypadku akcji zagranicznych większą szansę na zyski widzą oni mimo wszystko na rynkach wysoko rozwiniętych – ankietowani sugerują, żeby ich udział w portfelu był niemal dwa razy wyższy niż w przypadku rynków wschodzących.
– W nadchodzących miesiącach preferujemy akcje amerykańskie oraz spodziewamy się pewnego odreagowania na rynku japońskim – ocenia Piotr Tukendorf, doradca inwestycyjny z Deutsche Banku.
Na drugie półrocze specjaliści zalecają zwiększenie zaangażowania w aktywa uważane za relatywnie bezpieczne – krajowe i zagraniczne obligacje oraz lokaty powinny stanowić 45 proc. portfela wobec 37 proc. na początku roku. Rekomendowane jest przede wszystkim zwiększenie udziału krajowych obligacji skarbowych. Ich kursy powinna pociągnąć w górę globalna hossa, która przyspieszyła, po tym jak Brytyjczycy podjęli w referendum decyzję o opuszczeniu Unii Europejskiej. Inwestorzy założyli, że doprowadzi to do spowolnienia tempa wzrostu gospodarczego i tym samym nakłoni banki centralne do kontynuacji łagodnej polityki monetarnej. Jej częścią jest luzowanie ilościowe, które polega na zwiększaniu płynności w sektorze finansowym poprzez skupowanie obligacji rządowych, a w przypadku Europejskiego Banku Centralnego także długu przedsiębiorstw. Stąd wysoki popyt na obligacje, który sprowadził rentowność większości papierów najbardziej wiarygodnych dłużników – takich jak Szwajcaria, Niemcy, Holandia, Dania, Szwecja – do wartości ujemnych. Pożyczając tym państwom, inwestorzy godzą się na utratę części kapitału. Na tym tle 10-letnie polskie obligacje, których rentowność sięga 2,9 proc., wyglądają atrakcyjnie. Ankietowani przez nas specjaliści sugerują także, żeby w przypadku zagranicznych papierów zwrócić uwagę na obligacje amerykańskie, które na tle długu emitowanego przez państwa strefy euro oferują wysoką rentowność (1,5 proc. w przypadku obligacji 10-letnich).
– Sugeruję wysoką dywersyfikację portfela i ograniczone ryzyko ze względu na wciąż liczne zagrożenia, które chwilowo przysłonięte zostały przez nadzieje inwestorów na łagodniejszą politykę banków centralnych. Obecnie prawdopodobnie rozgrywa się ostatni bądź przedostatni akt gry inwestorów pod tę politykę, a decydują o nim rosnące oczekiwania na „pieniądze z helikoptera”. Jeśli oczekiwania te nie zostaną spełnione, obserwować będziemy prawdopodobnie dość istotny wzrost awersji do ryzyka – mówi Tomasz Regulski, analityk rynków finansowych z Raiffeisen Polbanku.
Buforem bezpieczeństwa w takim scenariuszu powinny być dla portfela depozyty – przede wszystkim złotowe, ale także w euro, dolarach, brytyjskich funtach czy nawet walutach państw zaliczanych do grupy emerging markets.