Trzeba też zwrócić uwagę, że znaczna część propozycji z raportu z fazy 1.0 „Deregulacja w działaniu” to nie postulaty deregulacyjne, ale w istocie propozycje szeroko rozumianych zmian w prawie. Często są to nawet sugestie wprowadzania nowych regulacji, które mają – jak deklarują ich autorzy – ułatwić funkcjonowanie biznesu i obywateli. To pokazuje, że regulacje, nawet z perspektywy przedsiębiorców, nie zawsze utrudniają, ale mogą też pomagać.

I rzeczywiście, wiele propozycji zespołu Rafała Brzoski zasługuje na poparcie. W szczególności cieszą te, które mają usprawnić wymiar sprawiedliwości i proces egzekwowania zaległych należności. Raport zawiera konkretne i w wielu przypadkach relatywnie łatwe do wprowadzenia zmiany, które bez wielkich reform ustroju sądów czy tworzenia nowych kodeksów, dają szansę na znaczną poprawę. Warto jednak, choć na jednym z przykładów, pokazać, że deregulacja nie jest czymś łatwym. Co więcej, w bardzo atrakcyjnie brzmiących propozycjach mogą się kryć poważne zagrożenia.

Przyjrzyjmy się chociażby postulatowi rozszerzenia instytucji „milczącego załatwienia sprawy”. Chodzi o mechanizm, który w sytuacji, gdy organ administracji przekroczy czas na wydanie decyzji, sprawia, że wniosek strony zostaje automatycznie uznany za uwzględniony. Instytucja ta istnieje już w polskim postępowaniu administracyjnym od kilku lat, ale jest w istocie martwa, gdyż może być stosowana wyłącznie do bardzo wąskiego katalogu spraw. Zespół deregulacyjny proponuje więc jego radykalne poszerzenie.

Wydawać by się mogło, że nie ma w tym niczego kontrowersyjnego – wprowadzamy upragniony przez wielu mechanizm karania administracji. Jeśli ta działa przewlekle, to nie może utrudnić wnioskodawcy życia. Co więcej, nawet sami urzędnicy powinni być z tego zadowoleni, bo zaoszczędzą dużo czasu na wydawaniu decyzji pozytywnych – zamiast pisać decyzję, wystarczy poczekać i sprawa się sama załatwi.

Problem w tym, że przy permanentnie niedofinansowanej administracji publicznej, która ponadto boryka się z wieloma wakatami, takie rozwiązanie to proszenie się o kłopoty. Lepiej, zgodnie z duchem deregulacji, byłoby zmniejszyć katalog spraw, które wymagają urzędowej zgody, niż wprowadzać milczące załatwienie sprawy. W tym bowiem wypadku może dojść do uniemożliwienia wykonywania przez administrację kluczowych zadań kontrolnych czy koordynacyjnych.

Wyobraźmy sobie, co działoby się, gdyby milczące załatwienie sprawy miało zastosowanie do budownictwa. Deweloper wnioskuje wtedy o możliwość wybudowania osiedla, które rażąco łamie wszelkie standardy planowania przestrzennego. Dla zwiększenia szansy na korzystne dla niego milczące załatwienie sprawy zarzuci odpowiedni wydział urzędu setkami innych wniosków, aby urzędnicy nie mieli szansy na rozpoznanie ich w terminie. W ten sposób pozbawimy administrację publiczną nawet obecnych i tak bardzo niewielkich możliwości dbania o ład przestrzenny.

Podobne „diabły tkwiące w szczegółach” można by znaleźć w wielu innych propozycjach deregulacyjnych. Trzeba jednak podkreślić, że nie przekreślają one potrzeby tych działań. Sensowność wielu propozycji jest niewątpliwa. Chodzi jednak o to, żeby deregulacja nie była jednorazowym sprintem wynikającym z chwilowego wzmożenia, ale konsekwentnie realizowanym kierunkiem działań.

Koniecznie trzeba też dopilnować, aby propozycje zgłaszane w nadzwyczajnym trybie akcji #SprawdzaMy były potem procedowane zgodnie ze standardami dobrej legislacji. W szczególności powinny być konsultowane z grupami interesów, które w dotychczasowej inicjatywie deregulacyjnej były słabo reprezentowane.

Na te kwestie zwraca uwagę Indeks Wiarygodności Ekonomicznej Polski, którego IV edycja została zaprezentowana w listopadzie na dziesiątym kongresie Open Eyes Economy Summit. Problemy z nadmierną regulacją są szczególnie widoczne w obszarze praworządności. Indeks wskazuje na narastający problem nadprodukcji prawa wynikający z niewłaściwie prowadzonego procesu legislacyjnego, w którym nie przestrzega się wymogu konsultacji społecznych, co skutkuje koniecznością częstego nowelizowania przepisów. Co więcej, przedsiębiorcy wskazują właśnie na brak stabilności regulacji jako główną barierę rozwoju biznesu.

Sfinansowano ze środków Narodowego Instytutu Wolności – Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego w ramach Rządowego Programu Rozwoju Organizacji Obywatelskich na lata 2018-2030 PROO.

Nota o autorze:

dr hab. Bartłomiej Biga Prof. UEK - wykładowca (Uniwersytet Ekonomiczny w Krakowie, Uniwersytet SWPS, Akademia Górniczo-Hutnicza, Wyższa Szkoła Bankowa w Warszawie), współtwórca ruchu ekonomii wartości Open Eyes Economy (oees.pl), popularyzator wiedzy ekonomicznej -autor bloga i podcastu Wiedza Nieoczywista (bartlomiejbiga.pl), ekspert w think tanku Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego. W swojej pracy zajmuje się ekonomiczną analizą prawa - zarówno od strony teoretycznej (naukowej), praktycznej (wdrożeniowej), jak i publicystycznej (medialnej). Najwięcej uwagi poświęca własności intelektualnej, ekonomii behawioralnej oraz gospodarce cyfrowej.