Rynek autogazu rokuje tak dobrze, że producenci wprowadzają do sprzedaży modele fabrycznie przystosowane do zasilania LPG lub CNG. A właściciele tak luksusowych samochodów jak porsche czy jaguar zagazowują swoje bryki.
Rynek autogazu rokuje tak dobrze, że producenci wprowadzają do sprzedaży modele fabrycznie przystosowane do zasilania LPG lub CNG. A właściciele tak luksusowych samochodów jak porsche czy jaguar zagazowują swoje bryki.
Po polskich drogach jeździ już 2,3 miliona aut zasilanych LPG – wynika z najnowszych danych Polskiej Organizacji Gazu Płynnego. To oznacza, że już w tym roku mamy szansę wyprzedzić Koreę Południową i stać się drugim – po Turcji – największym rynkiem tego typu pojazdów na świecie. Ten „awans” zawdzięczamy sytuacji na rynku ropy naftowej: im szybciej drożeje surowiec, tym chętniej kierowcy przesiadają się do aut napędzanych gazem. Jeżeli ceny ropy na giełdach utrzymają się na obecnym poziomie, w tym roku przybędzie kilkaset tysięcy nowych aut na gaz.
– Wzmożony ruch w interesie zaczął się pod koniec poprzedniego roku, w tym jeszcze się nasilił – mówi Andrzej Olechowski, dyrektor POGP. Uważa on, że cena paliw, które w ostatnich dniach wystrzeliła poza psychologiczną granicę 5 zł, jest najważniejszym bodźcem, ale niejedynym. Kierowcy chętniej przesiadają się na LPG także dlatego, że ucichły spekulacje na temat nałożenia na to paliwo wyższych podatków. – Obciążenia podatkowe w przypadku autogazu się ustabilizowały – mówi Olechowski.
Podatek akcyzowy na LPG nie zmienił się od 2005 r. i wynosi niecałe 70 gr na litr paliwa, podczas gdy w przypadku benzyny bezołowiowej jest to 1,56 zł. Z analiz firmy E-petrol wynika, że za litr autogazu trzeba dziś zapłacić średnio 2,57 zł, podczas gdy benzyna 95 kosztuje przeciętnie już 5,01 zł. – A im większa różnica w cenie, tym wyższe są potencjalne oszczędności – mówi Sylwia Popławska, menedżer Koalicji na rzecz Autogazu.
Profesjonalna instalacja gazowa do nowoczesnego samochodu kosztuje ok. 4 tys. zł. Zakładając, że auto spala średnio 8 litrów benzyny i przejeżdża miesięcznie 2 tys. kilometrów, inwestycja zwróci się już po roku. Gdyby tak duża różnica między ceną benzyny a LPG utrzymała się przez trzy lata, oszczędności przekroczyłyby 8 tys. zł. To przemawia do kierowców.
– Odkąd ceny paliw skoczyły w górę z powodu konfliktów w Afryce, odbieramy dwukrotnie więcej telefonów od potencjalnych klientów – mówi Teresa Flekiewicz z firmy Autogaz Śląsk, dystrybuującej sprzęt włoskiej firmy Tartarini. I nie są to już – jak jeszcze kilka lat temu – właściciele starych, sprowadzonych z Zachodu aut.
– Większość klientów stanowią kierowcy jeżdżący najwyżej pięcioletnimi samochodami, a często nowymi, jeszcze na gwarancji. Montują instalacje za zgodą dilerów i nie tracą gwarancji na auto – opowiada Jacek Okoński, właściciel firmy Czekram, wyłącznego dystrybutora sprzętu firmy BRC. Jego zakład montował instalacje w nowych bmw i mercedesach, a nawet w jaguarach i porsche.
Rynek tak dobrze rokuje, że same koncerny motoryzacyjne wprowadzają modele fabrycznie przystosowane do zasilania gazem. Skoda wykorzystała nerwową atmosferę wokół cen paliw i dokłada instalację LPG do modelu Octavia Tour za darmo. – Zainteresowanie jest ogromne. Już w zeszłym roku ta wersja miała 80 proc. udziału w sprzedaży modelu – mówi Agnieszka Stempień, dyrektor marketingu w firmie Wimar Auto Centrum. „Zagazowane” auta czeskiego producenta kupują głównie firmy, bo w ich wypadku oszczędności idą nawet w setki tysięcy złotych.
Z podobnego założenia wyszedł Mercedes i kilka tygodni temu wprowadził na nasz rynek gazową wersję dostawczego Sprintera. Na drugim biegunie znajduje się miejski Fiat Punto z instalacją na sprężony gaz ziemny CNG, który premierę miał w ubiegłym tygodniu. – To nasza odpowiedź na to, co dzieje się na stacjach – mówi wprost Bogusław Cieślar, rzecznik Fiat Auto Poland.
CNG stanowi na razie margines całego rynku autogazu, jednak szybko może się to zmienić. Wystarczy, że piątka w cennikach benzyny utrzyma się przez kilka najbliższych miesięcy. A to – zdaniem analityków – jest bardzo możliwe.
Jest samochód, znajdzie się do niego odpowiednia instalacja. To tylko kwestia pieniędzy
Wokół instalacji gazowych narosło wiele mitów – że są niebezpieczne, szkodzą silnikom, pogarszają osiągi samochodów. W rzeczywistości wszystko zależy od tego, kto i jaką instalację nam zakładał. Nie ma samochodu, którego silnika nie da się dostosować do zasilania LPG, pod warunkiem że nie będziemy oszczędzali na sprzęcie i robociźnie. Obecnie dostępne technologie pozwalają montować gaz nawet w autach z silnikami Diesla, mocnymi jednostkami z podwójnym turbodoładowaniem, a nawet rzadkimi konstrukcjami typu boxer (ustawione przeciwlegle cylindry).
Najtańsza instalacja do samochodu starego typu, mającego gaźnik zamiast wtrysku to ok. 1 tys. zł. Najnowsze konstrukcje to już wydatek 4 – 5 tys. zł. – Współpracują one z elektronicznymi systemami diagnostyki pokładowej i można je zainstalować nawet w najnowszych autach z bezpośrednim wtryskiem benzyny – mówi Janusz Siczek z AutoGaz Centrum. Dodaje, że w wypadku instalacji gazowej strata mocy jest mierzalna przy użyciu specjalistycznych urządzeń, ale podczas jazdy praktycznie jej nie zauważamy.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama