Według Budzanowskiego, paliwa są znacznie droższe w Holandii, gdzie litr benzyny kosztuje w przeliczeniu na naszą walutę 6,7 zł. Równie drogie paliwa są w Skandynawii i Niemczech. Podobnie sprawa wygląda w przypadku oleju napędowego. Jeżeli chodzi o poziom cen na terenie Unii, Polska znajduje się na 26. miejscu.
Zdaniem Budzanowskiego nie da się sterować ręcznie cenami paliw, a ich poziom zależy od sytuacji na rynkach światowych.
Jak wyjaśnił wiceminister, na cenę paliwa składa się akcyza, VAT, opłata paliwowa, marża i cena netto, czyli cena hurtowa ropy. A ropa znacznie podrożała. W ciągu ostatnich trzech miesięcy jej cena wzrosła z 80 do 116 dolarów za baryłkę - to wynik niepokojów na Bliskim Wschodzie i w Afryce Północnej - tłumaczył Budzanowski.
Kolejnym czynnikiem wpływającym na cenę jest kurs dolara do złotego. W czerwcu 2008 r., gdy był "pik" cenowy ropy, dolar kosztował 2,11 zł. Od tego czasu dolar podrożał o 30 proc. do ok. 2,90 zł. A to oznacza, że trzeba więcej wydać na zakup ropy - zaznaczył Budzanowski.
Zarówno wzrost cen ropy jak i kursu dolara wobec złotego to czynniki niezależne od polskich koncernów naftowych. Od nich natomiast zależy wysokość marży, a ona jest w tej chwili na granicach opłacalności.
Budzanowski podkreślił, że w sprawie cen paliw prowadzona jest "bardzo konserwatywna polityka", która ma na celu - jeśli się da - obniżanie cen paliw. Koncerny w ostatnich trzech miesiącach prawie tyle samo razy obniżały ceny benzyn i olejów, co je podnosiły.
Według analityków, ceny paliw na stacjach są blisko przełamania psychologicznej granicy 5 zł za litr. W ubiegłym tygodniu - jak podała firma e-petrol - litr benzyny 95 kosztował średnio 4,95 zł, a oleju napędowego 4,89 zł.
W tym tygodniu ceny benzyny E-95 np. w Warszawie na wielu stacjach przekroczyły 5 zł za litr, a benzyny E-98 nawet 5,23 zł.