Sklepy z żywnością szukają sposobów na zwiększenie sprzedaży online. Prognozowany od kilku lat boom ciągle nie nadchodzi.
Od niedzieli zakupy w Carrefourze będzie można robić za pośrednictwem Allegro. Na razie na platformie zakupowej francuska sieć wystawi 3 tys. towarów. W miarę jak będzie rósł popyt, oferta będzie rozszerzana. Carrefour nie ukrywa, że liczy w ten sposób na rozwój sprzedaży online. Allegro natomiast ma nadzieję na przetarcie szlaku w branży spożywczej i współpracę z kolejnymi graczami w tym sektorze.
Eksperci mówią o jeszcze innych korzyściach. Dla Allegro to sposób na pozyskanie do asortymentu popularnych marek FMCG (tzw. dóbr szybko zbywalnych), w tym coraz modniejszej żywności ekologicznej, na którą od pewnego czasu mocno stawia Carrefour. Francuska sieć zyska zaś dostęp do dostawy oferowanej przez platformę zakupową. To oznacza możliwość zaproponowania jej klientom na korzystniejszych warunkach. Dziś towary ze sklepu online Carrefoura są dostarczane za darmo do własnych sklepów tej sieci albo gdy wartość zamówienia przekracza 150 zł. Dzięki Allegro klienci będą mogli je za darmo odbierać także w jednym z 20 tys. punktów odbioru, wśród których są placówki Poczty Polskiej, Żabki, kioski Ruch, paczkomaty InPostu czy automaty pocztowe w Biedronkach. Za darmo będzie też dostawa kurierem przy zamówieniu od 100 zł.
Jak zauważa Bartosz Bolecki, analityk handlu detalicznego w PMR, logistyka to dziś największa bariera dla rozwoju internetowego handlu żywnością.
Z wyliczeń różnych sieci wynika, że za darmo zakupy opłaca się dostarczać, jeśli wartość zamówienia to przynajmniej 300 zł. Tymczasem dziś jest to kwota ok. 150–200 zł. Poza tym nie wszędzie wszystko można dostarczyć. Możliwości kurierów, zwłaszcza jeśli chodzi o towary świeże oraz chłodzone i mrożone, wciąż są ograniczone. Dlatego też sklep z żywnością wchodzący w kanał e-commerce powinien dysponować własnym transportem (chłodnie), by realizować zamówienia klientów. Poza tym kłopotem jest to, że ci nie chcą dopasowywać się do okienka czasowego, w którym ma nastąpić dostawa. To wszystko znacząco podraża koszty. A brak sprawnej logistyki powoduje, że kupujący mają obawy co do jakości dostarczanego towaru.
– Dlatego konkurencja w segmencie żywności na rynku online jest wciąż niewielka. Są na nim tylko niektóre największe sieci, jak Tesco, Carrefour, Piotr i Paweł, E.Leclerc, Auchan oraz kilka pomniejszych podmiotów, które ograniczyły swój zasięg do jednego miasta. Tak jak na przykład Frisco.pl, które obsługuje Warszawę i okolice – mówi Bartosz Bolecki.
Jacek Palec, prezes Frisco.pl, potwierdza, że nadal głównym wyzwaniem pozostaje popularyzacja tego kanału sprzedaży i przełamywanie barier – tych technicznych w postaci braku specjalistycznych samochodów, jak i psychologicznych u klientów. Jeśli na rynek wejdą nowi gracze, będą zapewne inwestować w promocję swoich firm. A to wpłynęłyby pozytywnie na rozwój całej kategorii.
Kilka dni temu o planach wejścia do internetu informowało Społem. Natomiast Tesco zdecydowało się ostatnio wycofać z części miast. Lidl od tego roku jest w internecie z produktami nieżywnościowymi, na razie nie wzbogaca oferty o jedzenie, choć to zapowiadał. Ciągle online nie jest też dostępna Biedronka. I jak wynika z ustaleń DGP, w najbliższym czasie się to nie zmieni.
Ekspertów to nie dziwi. Jak podkreślają, Polacy dopiero powoli adaptują się do tego modelu.
– Jesteśmy mocno przywiązani do tradycyjnych zakupów spożywczych. Lubimy oglądać, wybierać, mieć poczucie, że mamy wpływ na decyzję, co i ile kupujemy. Zakupy spożywcze online wygrywają w określonych sytuacjach – perspektywa, że ktoś przyniesie nam ciężkie zakupy prosto do domu, coraz częściej staje się dla nas kusząca – tłumaczy Jacek Palec, który chce osiągnąć w tym roku 30 proc. wzrostu, do tego planuje zaistnieć w nowych aglomeracjach m.in. na Śląsku, w Trójmieście, Krakowie, we Wrocławiu i w Poznaniu.
Rynek rośnie od kilku lat w podobnym tempie – ok. 20 proc. rocznie. Dziś według wyliczeń PMR jest wart 1,1 mld zł, co stanowi 0,5 proc. wartości rynku detalicznego artykułów spożywczych. Zakaz handlu w niedziele niespecjalnie wpłynął na tempo jego rozwoju. – Wolne niedziele sprawiły, że klienci zmienili zwyczaje. Przerzucili się na zakupy w inne dni tygodnia, po to, by niedziele spędzić poza domem – dodaje Bartosz Bolecki.