Łotwa to kolejny po Estonii kraj, w którym obniżono akcyzę na napoje wyskokowe. Tymczasem polski rząd planuje na przyszły rok podwyżkę daniny o 3 proc. To może zwiększyć przemyt i nielegalną produkcję.
Parlament w Rydze 8 lipca zdecydował o obniżce podatku o 15 proc. W Estonii niższa o 25 proc. akcyza obowiązuje już od 1 lipca tego roku. Dzięki temu butelka wódki staniała o 2,5 euro, a piwa o 10 centów. Przez ostatnie dwa lata podatek w tym kraju rósł. W połowie 2017 r. o 70 proc. zwiększyła się akcyza na piwo, a na produkty o wysokiej zawartości alkoholu – o 45 proc. Kolejna, już niższa podwyżka, miała miejsce na początku ubiegłego roku. Efektem tego, jak raportował rząd, był sukcesywny spadek wpływów do budżetu – o ok. 30 mln euro w stosunku do zakładanych.
Estończycy zwrócili też uwagę, że klienci wyjeżdżają po alkohol na Łotwę i do Polski. Z raportu EY wynika, że poza krajem w piwo zaopatruje się co trzeci Estończyk. Na reakcję Łotwy nie trzeba było więc długo czekać. Zdaniem ekspertów tylko patrzeć, jak tą drogą pójdzie Litwa, która w grudniu 2018 r. zwiększyła akcyzę na alkohol o 10 proc. Choć rząd tego kraju zapewnia, że zmian nie planuje, to mogą go do tego wkrótce zmusić wyniki budżetowe. Naukowcy Uniwersytetu Wileńskiego wyliczyli, że w tym roku z powodu pogłębienia się różnicy w cenach trunków między Litwą a Polską tamtejszy budżet uszczupli się o 54 mln euro.
Już teraz, jak wynika z raportu EY, piwo za granicą kupuje regularnie 27 proc. Litwinów. 71 proc. z nich deklaruje, że robi to w Polsce. To konsekwencja podwyżki akcyzy na Litwie, która miała miejsce w marcu 2017 r. Spowodowała ona, że cena piwa w sklepach zwiększyła się o 14 proc., a mocnego alkoholu o 17 proc.
Zdaniem branży przykłady z krajów nadbałtyckich powinny być poważnymi sygnałami ostrzegawczymi dla polskich władz. Rząd zapowiedział na przyszły rok podwyżkę akcyzy na alkohol o 3 proc. Producenci zwracają uwagę, że doświadczenie sprzed kilku lat pokazało, że dochody mogą zmaleć.
– W 2014 r. po podwyżce akcyzy na alkohole mocne o 15 proc. wpływy do budżetu, zamiast wzrosnąć o 12 proc., spadły o 2 proc. O prawie 7,5 proc. zmniejszyła się sprzedaż, a produkcja o 24 proc. Legalnie wyprodukowane wyroby zostały zastąpione przez nielegalne lub z przemytu – wyjaśnia Ryszard Woronowicz ze Związku Pracodawców Polski Przemysł Spirytusowy. Do tego już teraz wysokość akcyzy w Polsce znacznie przekracza stawki obowiązujące na Ukrainie i Białorusi. A to bardzo silny impuls do rozwoju czarnego rynku.
Dlatego zdaniem producentów mocnych alkoholi lepiej poszukać innego rozwiązania. Związek Pracodawców Polski Przemysł Spirytusowy proponuje wprowadzenie dla wszystkich rodzajów alkoholu jednakowo liczonego podatku akcyzowego – wspólnym mianownikiem powinien być 1 gram czystego etanolu zawarty w każdym napoju alkoholowym. Jak tłumaczy, właśnie w ten sposób jest obliczana wysokość podatku na Łotwie i w Estonii, czyli w krajach, które tak jak Polska mają silne tradycje w produkcji wódki. – Dzięki zrównaniu stawek akcyzy na różne alkohole państwo może zyskać 12 mld zł – uważa Woronowicz.
Ale zdaniem branży piwnej nie tędy droga. Według niej spowoduje to odpływ klientów do Niemiec czy Czech, gdzie piwo będzie znacznie tańsze. – Już dziś akcyza na ten trunek w Niemczech jest 2,5 razy niższa. Po zrównaniu różnica byłaby sześciokrona – wylicza Bartłomiej Morzycki, dyrektor generalny Browarów Polskich, Związku Pracodawców Przemysłu Piwowarskiego w Polsce.
Krzysztof Brzózka, były szef PARPA, zwraca jednak uwagę, że ubiegły rok był pierwszym od dwóch lat, w którym sprzedaż mocnych alkoholi wrosła, choć niedużo, bo o 1 proc. – Ale już spożycie piwa wzrosło o ok. 7 proc. W efekcie całkowite spożycie alkoholu zwiększyło się o 0,4 l i znacząco przekracza 11 l na osobę. To źle wróży dla zdrowia publicznego. Podwyżka akcyzy jest dobrym rozwiązaniem do tego, by ograniczyć konsumpcję – dodaje.
Przy 3-proc. podwyżce akcyzy cena wódki mogłaby wzrosnąć o 1 zł. Tym samym cena półlitrowej butelki przekorczyłaby 20 zł.