Wystarczyło jedno spotkanie parlamentarzystów rządzącego Prawa i Sprawiedliwości z przedstawicielami międzynarodowego koncernu tytoniowego, by ci pierwsi dostali zakaz spotkań z reprezentantami biznesu. Zdaniem ekspertów przyniesie to znacznie więcej szkód niż pożytku.
W zeszłym tygodniu Patryk Michalski z RMF FM poinformował, że politycy PiS uczestniczyli w nieformalnym spotkaniu z pracownikami firmy tytoniowej Philip Morris Polska. Przedstawiciele korporacji zaprezentowali badania o potencjalnie mniejszej szkodliwości nowoczesnych wyrobów tytoniowych, takich jak podgrzewane papierosy (których PM jest największym producentem).
„W rozmowach za zamkniętymi drzwiami uczestniczyli przedstawiciele Ministerstwa Zdrowia, posłowie i senatorowie. Przebieg spotkania nie został udokumentowany, nie ma z niego stenogramów, a na stronie internetowej Sejmu nie znajdziemy żadnej wzmianki na jego temat” – wskazał RMF FM.
Kilka godzin później prezes PiS Jarosław Kaczyński wydał „zakaz odbywania przez parlamentarzystów PiS udziału w spotkaniach o charakterze lobbystycznym lub co do których można sformułować domniemanie, że mają taki charakter”. Za niedostosowanie się do zakazu będzie można nawet zostać wyrzuconym z partii.
– List Jarosława Kaczyńskiego jest podyktowany potrzebą chwili i o ile jego intencje są zapewne dobre, to trochę prezes wyszedł przed szereg i nieco pogubił się w szczegółach. Być może wynika to z faktu, że traktuje słowo „lobbysta” potocznie. Wydaje mi się, że prezes PiS mianem lobbystów określa wszystkich przedsiębiorców spotykających się politykami – wskazuje Krzysztof Izdebski, dyrektor programowy fundacji ePaństwo, które od lat walczy o jawność życia publicznego.
Posłowie PiS, z którymi rozmawialiśmy, przyznają, że wolą dmuchać na zimne. I nie będą spotykać się z przedstawicielami biznesu ani samymi przedsiębiorcami w ogóle, gdyż nie wiedzą, co zostanie w partii uznane za spotkanie o charakterze lobbingowym, a co nie.
– A to jest coś złego w spotykaniu się z biznesem? – pyta adwokat Radosław Płonka, ekspert prawny BCC. Często uczestniczy w posiedzeniach komisji sejmowych, rozmawia z politykami o projektowanych zmianach w prawie.
– Najczęściej mój głos nie znajduje odzwierciedlenia w przyjmowanych rozwiązaniach, ale uważam, że politycy powinni słuchać wszystkich, którzy mają coś do powiedzenia, a następnie podejmować decyzje. I powinni spotykać się w tym celu z ludźmi. A przedsiębiorcy – przypominam – to też ludzie – podkreśla Radosław Płonka. I dodaje, że prezes Prawa i Sprawiedliwości, jeśli nie ma zaufania do członków partii, powinien raczej napisać do prokuratury, a nie wydawać partyjny zakaz.
– Skutek tego zakazu będzie taki, że dostęp biznesu do procesu legislacyjnego spadnie. A polityk, który będzie chciał zrobić coś nielegalnego, i tak zrobi, tyle że na stacji benzynowej lub pod cmentarną bramą – uważa adwokat.
Z kolei Arkadiusz Pączka, ekspert Pracodawców RP i członek Rady Dialogu Społecznego, podkreśla znaczenie transparentności. Jego zdaniem ze spotkań polityków z przedstawicielami międzynarodowych koncernów powinno się sporządzać notatki, same spotkania nie powinny być tajemnicą. Powinno też być tak, że różni przedsiębiorcy mogą zaprezentować swoje racje, a nie tylko wybrani.
– Ale uczestnictwo przedstawicieli biznesu w procesie legislacyjnym jest bardzo potrzebne. W przypadku bardzo wielu ustaw politycy nie mają wiedzy o uwarunkowaniach danej branży. I nawet jeśli branża podpowiada coś korzystnego dla siebie, to często nie jest to z jakąkolwiek stratą dla innych – zaznacza Pączka. Kilkukrotnie już przecież polski ustawodawca przyjmował rozwiązania dyskryminujące polskich przedsiębiorców w stosunku do zagranicznych. Zawsze, jak słyszeliśmy, przez brak wystarczającego rozeznania w uwarunkowaniach danej gałęzi gospodarki.
Zdaniem Arkadiusza Pączki najsmutniejsze w całej sprawie jest to, że po zakazie wydanym przez Jarosława Kaczyńskiego lobbing znów będzie postrzegany jako coś złego, niewłaściwego. Tymczasem przecież dopiero co uruchomiono w Brukseli polską placówkę Business & Science Poland. Otwierali ją premier Mateusz Morawiecki i wiceminister przedsiębiorczości Marcin Ociepa. Obaj przekonywali, że potrzebny jest skuteczny lobbing polskich przedsiębiorców na forum unijnym i właśnie w tym nowa organizacja ma pomóc.
– Wychodzi więc na to, że jak polscy przedsiębiorcy lobbują w Brukseli – to dobrze. Ale jeśli mieliby lobbować w Polsce – to źle – zauważa Pączka.
Najsmutniejsze jest to, że po zakazie Kaczyńskiego lobbing znów będzie może być postrzegany jako coś złego