Po odkupieniu Pekao wartość aktywów instytucji z krajowym kapitałem jest podobna jak w Chile albo Egipcie.
Przejęcie przez Powszechny Zakład Ubezpieczeń i Polski Fundusz Rozwoju kontroli nad Bankiem Pekao sprawiło, że udział krajowego kapitału w aktywach sektora bankowego w naszym kraju pierwszy raz od niemal dwóch dekad przekroczył 50 proc. Chociaż na naszym rynku oznacza to znaczącą zmianę, w zestawieniach międzynarodowych – już nie. Świadczy o tym porównanie siły banków z poszczególnych krajów, które znajdują się na liście tysiąca największych takich instytucji sporządzanej przez brytyjski miesięcznik „The Banker”.
Maroko zostanie w tyle
Układając swoją listę, bierze on pod uwagę wyłącznie „samodzielne” banki – takie, które nie wchodzą w skład międzynarodowych grup. W efekcie spośród polskich instytucji w końcówce zestawienia jeszcze kilka lat temu mieścił się niewielki Bank Ochrony Środowiska. Nie było w nim natomiast takich graczy jak Bank Zachodni WBK (część hiszpańskiej grupy Santander), mBank (kontrolowany przez niemiecki Commerzbank) czy Millennium (główny udziałowiec to portugalska grupa Millennium BCP). Banku Pekao w najnowszym zestawieniu jeszcze nie ma. Można się jednak spodziewać, że powróci do niego za rok.
Bez uwzględnienia Pekao na liście reprezentują nas cztery instytucje: PKO BP, Bank Gospodarstwa Krajowego, Getin Noble Bank oraz Alior. Ten ostatni dzięki ubiegłorocznej emisji akcji na przejęcie Banku BPH (kolejny przypadek repolonizacji) przesunął się w zestawieniu o prawie 200 pozycji. Ich łączne aktywa stanowiły w końcu ub.r. równowartość niespełna 115 mld dol. W zestawieniu siły banków z poszczególnych krajów dawało to nam 48. pozycję, pomiędzy Marokiem i Meksykiem.
– Pokazaliśmy, że możemy przeprowadzić największą w ciągu ostatnich 26 lat transakcję, transakcję udomowienia. To powrót banku, który został sprzedany bardzo tanio 17 lat temu. Dzisiaj jeszcze bardziej będzie służył gospodarce polskiej – mówił pod koniec ubiegłego roku wicepremier Mateusz Morawiecki.
/>
Co zmieni na liście „The Banker” repolonizacja Pekao? Znajdziemy się na 44. miejscu, wyprzedzając Maroko, ale też takie kraje, jak Bahrajn, Finlandia i Egipt.
Spośród krajów Unii Europejskiej wyprzedzać będziemy jeszcze Cypr, Węgry, Słowenię, Czechy, Rumunię, Maltę, Słowację i Bułgarię. To pokazuje, że krajowe banki liczone łącznie na europejskiej mapie wciąż będą znaczyć bardzo niewiele. W porównaniu z innymi krajami będą też mieć stosunkowo niewielki wpływ na gospodarkę. Dlaczego? Bo aktywa banków kontrolowanych przez krajowy kapitał w relacji to niewiele ponad jedna trzecia PKB. To poziom zbliżony do Indonezji, Urugwaju i niewiele większy niż w przypadku Węgier czy Kazachstanu – wszystko to kraje, którym sporo brakuje do statusu rozwiniętych gospodarek. Swoich reprezentantów na liście „The Banker” mają 93 kraje. W dwóch trzecich z nich aktywa lokalnych banków w odniesieniu do PKB są wyższe niż u nas.
Dochodowość już tylko średnia
W przeszłości polskie banki uchodziły za jedne z najbardziej zyskownych na kontynencie. Podsumowanie brytyjskiego magazynu potwierdza, że to się zmieniło. Liczona w dolarach stopa zwrotu z kapitału brutto (czyli bez uwzględnienia podatku dochodowego) w przypadku pięciu naszych krajowych banków wyniosła w ub.r. 12 proc., nieznacznie poniżej średniej dla całego zestawienia.
Najbardziej dochodowe okazały się banki egipskie. Tam stopa zwrotu przekraczała w minionym roku 50 proc. Najbardziej łaskawy dla instytucji kredytowych region to Ameryka Łacińska. W Argentynie dało się osiągnąć w 2016 r. ponad 40-procentową stopę zwrotu. W Peru było niewiele gorzej. W Brazylii średnia wyniosła 25 proc. W osiągnięciu takich wyników pomaga znacznie wyższa niż w rozwiniętych gospodarkach inflacja, z czym wiąże się również wyższy poziom stóp procentowych.
Chiński awans
Układając swój ranking, „The Banker” bierze pod uwagę nie aktywa czy wyniki finansowe, ale wielkość zgromadzonego przez poszczególne instytucje kapitału Tier 1, czyli takiego, co do którego nie ma wątpliwości, że pozwoli na pokrycie ewentualnych strat. To on stanowi bowiem o potencjale banków.
20 lat temu najmocniejszy pod tym względem był brytyjski HSBC. Jego kapitały wynosiły wtedy 25,7 mld dol. W pierwszej dwudziestce było siedem banków z Japonii (na drugim miejscu znajdował się Bank of Tokyo-Mitsubishi) i cztery amerykańskie.
Dziś w pierwszej dwudziestce Japończycy mają trzech przedstawicieli (największy – Mitsubishi UFJ – jest 10.), Amerykanie – sześciu, a Chińczycy – pięciu. Ta ostatnia nacja zrobiła w minionym 20-leciu najbardziej zdecydowany postęp, jeśli chodzi o wzrost sektora bankowego. Cztery chińskie banki są w światowej pierwszej dziesiątce. Kapitały największego Industrial and Commercial Bank of China przekraczają 280 mld dol. (a więc są nominalnie ponad 11-krotnie większe niż lidera z 1997 r.).
Mocna pozycja Chińczyków nie musi być jednak dana raz na zawsze. Ekonomiści zajmujący się Państwem Środka często podkreślają, że bardzo szybki wzrost zadłużenia z ostatnich lat jest jedną z głównych słabości drugiej co do wielkości światowej gospodarki. Znacząca część kredytów może nie zostać spłacona. Gdyby tak się stało, poniesione straty doprowadziłyby do uszczuplenia zasobów kapitałowych banków z Chin.