Spadek zysków to tylko efekt statystyczny. Sektor radzi sobie z dodatkowymi obciążeniami. Prezesi chwalą się rosnącymi dochodami i przymierzają do inwestycji.
Spadek zysków to tylko efekt statystyczny. Sektor radzi sobie z dodatkowymi obciążeniami. Prezesi chwalą się rosnącymi dochodami i przymierzają do inwestycji.
Wyniki sektora bankowego za I półrocze były słabsze niż przed rokiem. Narodowy Bank Polski i Komisja Nadzoru Finansowego dopiero opublikują dane na ten temat. Na spadek zysków wskazują jednak rezultaty pierwszych instytucji, które ogłosiły sprawozdania dla inwestorów giełdowych. Bank Millennium zarobił 314,1 mln zł, o 27 proc. mniej niż w pierwszych sześciu miesiącach ubiegłego roku. W mBanku zysk netto wyniósł 492 mln zł, o prawie 30 proc. mniej. W Banku Zachodnim WBK wynik spadł o 14 proc., do 1,1 mld zł. Mimo to prezesi są zadowoleni. – Sytuacja makroekonomiczna jest dobra. Znalazło to odzwierciedlenie w naszych wynikach – mówił na piątkowym spotkaniu z dziennikarzami Michał Gajewski, szef BZ WBK.
Skąd więc to pogorszenie wyników? Bo przed rokiem zyski zostały podniesione przez jedną transakcję – sprzedaży akcji Visa Europe na rzecz Visa International. Dzięki temu cały sektor bankowy zainkasował ponad 2 mld zł. Został w ten sposób wynagrodzony za ponad ćwierć wieku współpracy z organizacją kartową. Nic podobnego po stronie dochodów nie powtórzyło się tym razem. Za to pojawiły się dodatkowe wydatki w postaci składki na Bankowy Fundusz Gwarancyjny. Jest ona teraz kalkulowana inaczej niż w przeszłości. W skali całego roku powinna być podobna jak w latach poprzednich, ale w I półroczu obowiązkowe wydatki na stabilność sektora były wyższe.
Gdyby nie uwzględniać nadzwyczajnych zdarzeń, okazałoby się, że zyski są wyraźnie wyższe niż rok wcześniej. Bankowcom udaje się zarówno powiększać dochody, jak i trzymać w ryzach koszty działania. Pierwsze to w głównej mierze efekt wyższych dochodów odsetkowych. We wszystkich trzech instytucjach, które dotychczas pochwaliły się wynikami, w I półroczu były one o ponad 10 proc. większe niż rok wcześniej. A równocześnie kredyty – źródło przychodów z odsetek – przyrastały w tempie zaledwie kilkuprocentowym. Jak wytłumaczyć różnicę? Jedno wyjaśnienie jest związane ze zmieniającą się strukturą produktów. Banki coraz mocniej stawiają na sprzedaż wysoko oprocentowanych kredytów konsumpcyjnych. Akcja kredytowa wśród przedsiębiorstw – szczególnie jeśli chodzi o kredyty inwestycyjne – idzie wolniej. Korzystne dla banków tendencje widać też po stronie kosztów odsetkowych – czyli depozytów. Stopy procentowe są na tyle niskie, że coraz więcej klientów nie widzi dużej różnicy między depozytem terminowym a kontem oszczędnościowym czy rachunkiem bieżącym. Z punktu widzenia użytkowników banków zyskowność w każdym przypadku jest bliska zera. Zamiast zakładania depozytów terminowych (których oprocentowanie w rzeczywistości jest wyższe) klienci częściej wybierają konta dające natychmiastowy dostęp do gotówki.
/>
W dochodach prowizyjnych też widać postępy. To nie tyle efekt podwyżek cen, ile ożywienia w gospodarce i na giełdzie. Rosną dochody ze sprzedaży funduszy inwestycyjnych czy z zarządzania aktywami.
Banki na tyle korzystają z dobrej koniunktury, że coraz częściej mówią nie tylko o możliwości organicznego wzrostu, ale i o przejęciach. Ostatnio gorący temat w branży to możliwość odkupienia części aktywów Deutsche Bank Polska. – Przeanalizowaliśmy proces sprzedaży Deutsche Banku w Polsce i przeszliśmy do drugiej fazy – powiedział kilka dni temu Nuno Amado, prezes portugalskiego Millennium BCP, które jest największym akcjonariuszem Banku Millennium w Polsce. Cezary Stypułkowski, szef mBanku, informował w ubiegłym tygodniu, że jego instytucja ma miliard złotych, który może wydać na akwizycje, chociaż nie chciał odnosić się do sprawy Deutsche Banku. Nawet Michał Gajewski, choć na spotkaniu z dziennikarzami podkreślał, że skupia się na samodzielnym wzroście, to przyznał, że będzie przyglądał się okazjom.
Przejęcia dają bankom dostęp do większej liczby klientów i pozwalają na ograniczanie kosztów działania.
Pozostaje tylko pytanie, jak długo potrwa ta dobra passa banków? BZ WBK przewiduje, że o ile w tym roku produkt krajowy brutto Polski wzrośnie o 3,8 proc., o tyle w przyszłym wzrost spowolni do 3,5 proc., a w 2019 r. – do 3,1 proc. Słabsza koniunktura powinna utrudniać rozwój. Maciej Reluga, członek zarządu i główny ekonomista BZ WBK, mówił jednak, że wcale tak być nie musi. – Wyższa będzie inflacja. Dzięki temu nominalny wzrost PKB, a to od niego zależy np. tempo akcji kredytowej, się nie zmieni – tłumaczył.
– Powrót do stopy zwrotu z kapitału rzędu 10–15 proc. jest w zasięgu, o ile rynek będzie rósł. I pod warunkiem że nie będzie kolejnych interwencji regulacyjnych – podkreślał Cezary Stypułkowski. Taką interwencją w poprzednich latach było ustawowe ograniczenie dochodów z transakcji kartowych, a w roku ubiegłym – podatek od instytucji finansowych. Dotychczasowe wyniki wskazują jednak, że banki były w stanie sobie z nimi poradzić.
Millennium zarobił o 27 proc., a mBank o prawie 30 proc. mniej niż rok temu
Raczej w dół niż w górę
Oprocentowanie depozytów utrzymuje się na rekordowo niskim poziomie. Według najnowszych dostępnych danych Narodowego Banku Polskiego średnia w przypadku oferty dla klientów indywidualnych to 1,4 proc. Przy wyższej niż w ostatnich latach inflacji powoduje to, że realnie na lokatach bankowych klienci tracą. Ci, którzy zakładali depozyty po takich średnich stawkach, w maju albo czerwcu realnie stracą nawet 0,5 proc. Dla oszacowania opłacalności ich inwestycji kluczowe jest nie to, jaka była inflacja kilka tygodni temu, ale to, o ile ceny wzrosną w najbliższych 12 miesiącach. Zdaniem analityków ankietowanych kilka tygodni temu przez DGP od połowy przyszłego roku inflacja będzie utrzymywała się w okolicach 2 proc. Oznacza to, że oprocentowanie lokaty musi być przynajmniej na tym poziomie, by zagwarantować utrzymanie realnej wartości zdeponowanych pieniędzy. W rzeczywistości – ze względu na podatek od zysków kapitałowych – powinno być jeszcze wyższe.
Inflacja rośnie, ale bank centralny utrzymuje stopy procentowe na niezmienionym poziomie od marca 2015 r. Bankom komercyjnym pozwala to na niezmienianie swojej oferty. I są takie, które standardowych stawek nie zmodyfikowały przynajmniej od roku. Tak postąpił np. Bank Handlowy, gdzie oprocentowanie w zależności od czasu, na jaki klient zamraża pieniądze, wynosi 0,2–0,75 proc. Nieliczne instytucje podnosiły w ostatnich 12 miesiącach atrakcyjność depozytów. Tak zrobił Deutsche Bank Polska, gdzie obecnie przy lokatach nie dłuższych niż rok stawki wynoszą 1,2–1,36 proc. Przeważa jednak tendencja do obniżania oprocentowania – nawet jeśli obniżki dotyczą wybranych terminów czy kwot. W PKO BP, który jest liderem naszego rynku detalicznego, żeby uzyskać więcej niż 1 proc., trzeba założyć depozyt 12-miesięczny. Krótsze dadzą 0,5–0,9 proc. w skali roku.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama