System arbitrażu budził od początku ogromne kontrowersje. Pozwala on pozywać rządy korporacjom i uzyskiwać od nich odszkodowania, na które zrzucają się podatnicy. Korporacje mogą domagać się wypłaty rekompensat z tytułu utraty spodziewanych zysków z powodu podniesienia norm środowiskowych, zdrowotnych czy prawa pracy.
Rezolucja, w której PE miałby domagać się zbadania przez Trybunał zgodności umowy CETA z europejskim prawem, została wniesiona przez europosłów reprezentujących 5 frakcji. To pozwoliłoby zahamować proces przyjmowania umowy na długi czas.
- Po dzisiejszej decyzji czeka nas już tylko generalne głosowanie ws. CETA zaplanowane na 14 grudnia. To skandalicznie krótki czas na rozważenie tak złożonej sprawy. Widzimy, że im strona społeczna ma więcej czasu, tym więcej osób jest w stanie przekonać do odrzucenia umowy. „Szybka ścieżka” to gra na korzyść korporacji - mówi Maria Świetlik. - Ale nie składamy transparentów! - dodaje.
Aktywiści Akcji Demokracji wysłali w ciągu ostatnich kilku dni ponad 4000 listów do posłów i posłanek Parlamentu Europejskiego, w którym domagają się od nich odrzucenia umowy CETA.
Według przeprowadzonego w październiku sondażu pracowni Instytutu Badań Rynkowych i Społecznych IBRiS dla Akcji Demokracji tylko 33 proc. respondentów chce przyjęcia umowy CETA – porozumienia handlowo-inwestycyjnego między Kanadą i UE. Jeszcze mniej popiera tymczasowe wdrożenie (wejście w życie porozumienia nim zatwierdzą je parlamenty krajowe) – 31,9 proc. Przeciwko – jest 55,4 proc.Zaskakuje wysoki odsetek osób, które słyszały o umowie – wynosi on aż 78 proc.