Dan Roam trochę poleżał na moim służbowym stosiku z książkami. Wiecznie coś go wyprzedzało. A to, bo ważniejsze, a to znów ambitniejsze i bardziej na czasie. I pewnie nie bez powodu. „Narysuj swoje myśli” to nie jest przecież żadna bomba, o której można godzinami dyskutować. W końcu jednak nie wytrzymałem i wyjąłem Roama ze stosiku. Bo książek nie czyta się tylko po to, żeby mieć O CZYM dyskutować. Ale również po to, by wiedzieć, JAK to robić.
/>
W czasach wszędobylskich prezentacji komputerowych (PowerPoint dla początkujących, Prezi dla ambitnych) zanikła gdzieś sztuka rysowania. Ale Amerykanin Dan Roam próbuje ją w tej książce wskrzesić. Z niezłym skutkiem. Przekonuje na przykład, że nie zawsze mamy czas i miejsce, by nasze pomysły sprzedawać w formie dużej i przygotowanej zawczasu prezentacji. Czasem jest tylko chwila, by zdobyć uwagę kogoś, na kim nam zależy. Bo akurat siedzimy z nim przy obiedzie albo w pociągu. Co wtedy? Wtedy trzeba poszukać serwetki, czegoś do pisania i po prostu swoją opowieść narysować. Nie jest nam do tego konieczny żaden talent graficzny (a jak go mamy, to tym lepiej). W końcu nie chodzi tu o zebranie pochwał za niezłą kreskę. Tylko o to, żeby nasz rozmówca kupił nasz pomysł na biznes, książkę, artykuł czy organizacyjną nowinkę. A jak mu to narysujemy, to nasze szanse na sukces na pewno nie spadną.
Rysowanie pomaga też – zdaniem Roama – w uporządkowaniu swoich własnych przemyśleń. Aby to zrobić, należy narysować na kartce papieru niebywale brzydką (łatwizna!) kałamarnicę z pięcioma mackami. Te macki to pięć podstawowych dylematów, jakie stoją przed nami wtedy, gdy próbujemy opisać jakiś problem. Te macki składają się jednocześnie na słowo „SQUID” (po angielsku właśnie „kałamarnica”). Stoi za tym oczywiście amerykańska maniera do budowania akronimów. Za S kryje się dylemat: proste czy złożone (simple or elaborate). Q – to ilościowo czy jakościowo (qualitative or quantitative). U (a właściwie V, ale na papierze wygląda podobnie) oznacza alternatywę: wizja czy realizacja (vision or execution). I równa się przeciwstawieniu indywidualnie czy w porównaniu (individual or comparison). I wreszcie D (no dobra, tu Roam trochę naciągnął, bo powinno być C, ale tłumaczy, że wpadł na ten pomysł, jadąc metrem na spotkanie z wydawcą) – zmiana czy staus quo (change or status quo). Te pięć pytań i pięć nóg to dla Dana Roama punkt wyjścia do poznawania technologii rysunku. Który ma służyć lepszemu przedstawianiu swoich koncepcji oraz perswazji z tym związanej. Kto chce poznać więcej, niech zajrzy do środka.
Ja tylko dodam, że choć narracja tego dziełka jest nieznośnie amerykańska, to jednak kryje się za nią pewna słuszna intuicja. A na pewno nowa umiejętność, której poznanie na pewno nam nie zaszkodzi. Wstydzić się nie ma czego. W końcu niejedna nośna idea w dziejach ludzkości zaczęła się od tego, że ktoś narysował ją dla kogoś na kawiarnianej serwetce.