Jestem wielkim zwolennikiem wypełniania białych plam w historii Polski. Tylko jeśli takie przedsięwzięcie ma być sensowne, to nie powinno się kończyć na pokolorowaniu (przekolorowaniu?) wybranych obszarów (powstanie warszawskie, żołnierze wyklęci). I na zamknięciu oczu na nowe blaknące pola zbiorowej pamięci.
Andrzej Karpiński, Paweł Kozłowski (red.), Oni odbudowali i rozwijali Polskę. Elipsa. Warszawa 2016 / Dziennik Gazeta Prawna
Taką nową jest, mam wrażenie, historia PRL-u. W pierwszej fazie istnienia III RP było to może i zrozumiałe. Polacy (przynajmniej większość z nich) chciała odreagować terror Bieruta, siermięgę Gomułki, samochwalstwo Gierka, szok stanu wojennego, a potem marazm „Polski jaruzelskiej”. Im dalej jednak oddalamy się od tamtych wydarzeń, tym większe jest oczekiwanie (przynajmniej ja je mam) na nową, głębszą syntezę, pokazującą ponad 40-letni okres Polski Ludowej w sposób coraz mniej czarno-biały. Paleta ocen powinna się poszerzyć. O Polsce sanacyjnej albo o polskim państwie podziemnym już potrafimy tak rozmawiać. Może więc i czas na taką rozmowę o PRL-u?
Książka, o której dziś państwu opowiem, to trochę taka próba. Oczywiście ma ona swoje wady, których nie zamierzam przemilczeć. Zacznę jednak od pozytywów. „Oni...” to zbiór 22 portretów niebanalnych polskich intelektualistów i naukowców, których najlepszy czas przypadł na okres istnienia Polski Ludowej. Łączy ich to, że działali w szeroko rozumianym obszarze życia gospodarczego. Mamy tu więc sporo ekonomistów. Jest robiący od kilku lat pośmiertną międzynarodową karierę Michał Kalecki. Jest Oskar Lange, o którego biły się przed wojną najlepsze amerykańskie uniwersytety (w końcu wygrało Chicago). Ekonomista dał się jednak skusić władzom komunistycznym, wrócił do kraju i obejmował wysokie partyjne urzędy, czego podobno potem żałował. Są portrety Edwarda Lipińskiego i Czesława Bobrowskiego: dwóch ekonomistów, na których losach da się bez trudu pokazać, że rozpoczęta przed wojną przez Eugeniusza Kwiatkowskiego industrializacja II RP i uprzemysłowienie z okresu planów trzy- i sześcioletniego (do 1956 r.) to w zasadzie jedna i ta sama spójna strategia. W tej książce znaleźć można jednak również portrety mniej oczywiste. Na przykład zapomnianego już ekonomisty Edwarda Taylora. Twórcę (jeszcze przed wojną) poznańskiej szkoły ekonomicznej, łączącej ortodoksyjne wręcz przywiązanie do gospodarczego liberalizmu i antyetatyzmu („kryzys musi się wyczerpać”) z popularyzacją modelu spółdzielczego i krytyką kapitalizmu jako takiego. Albo PPS-owca Juliana Hochfelda, twórcę koncepcji marksizmu otwartego i polskiej drogi do socjalizmu, który zupełnie nie mieści się w opisie „komuch czy nie komuch”. Podobne odkrycia trafią się czytelnikowi również przy okazji lektury tekstu o Juliuszu Poniatowskim, piłsudczyku i ludowcu pełniącym funkcje ministerialne za sanacji, który wrócił do Polski w 1957 r. i włączył się w debatę na temat przebudowy polskiego rolnictwa. Wszystko to razem tworzy zbiór niebanalny, pokazujący, że ahistoryczne spojrzenie i rysowanie czarno-białych opowieści o tym, co działo się w Polsce przed 1989 r., nie ma większego sensu.
Na koniec kilka obiecanych uwag krytycznych. Książka „Oni...” jest niestety napisana bardzo nierówno. Autorzy poszczególnych kawałków zbyt często popadają w akademicką sztampę znaną z okolicznościowych ksiąg ku czci. Albo czasem po prostu ponosi ich grafomania (gdzie był redaktor?). Wielu tekstom brakuje też ducha krytycznego, który nakazałby im się odnieść do ciemniejszych czy bardziej kontrowersyjnych epizodów z życia opisywanej postaci (czemu nie ma słowa o współpracy Langego z radzieckim wywiadem?). Wydawnictwo Elipsa też niestety nie sprawia wrażenia najsolidniejszego publikatora (estetyka!). Ale to wszystko czytelnik musi sobie położyć na szali i zważyć. Ja czarno-białych opinii wydawać tutaj nie zamierzam.

Kup w kiosku lub w wersji cyfrowej