O czym rządzący powinni pamiętać, regulując rynki finansowe? I dlaczego o tym nie pamiętają? Na te pytania próbuje odpowiedzieć prawnik Tomasz Nieborak z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu w nowej książce poświęconej ekonomizacji prawa.
/>
Raz na jakiś czas staram się w tym miejscu pokazywać, że literatura ekonomiczno-biznesowa to nie tylko książki o pieniądzu, pracy czy globalizacji. Ważnym zjawiskiem są też teksty pisane przez prawników. Bo prawnicy i ekonomiści (to chyba nawet niedosłowny cytat z książki Nieboraka) patrzą na to samo, tylko z dwóch różnych stron. Sprawa komplikuje się jeszcze bardziej, gdy weźmiemy pod uwagę dwa dość nowe zjawiska. Pierwszym jest ekonomizacja prawa. Będąca oficjalnie próbą syntezy obu spojrzeń, ale tak naprawdę w dużym stopniu narzucaniem bezwzględnej logiki kapitalizmu procesowi stanowienia prawa. Sam pisałem o tym nieraz, przypominając postacie takie jak Gary Becker, Ronald Coase czy James Buchanan. Którzy twierdzili, że za pomocą narzędzi noeklasycznej ekonomii (homo economicus, samoregulacja rynków) można rozwiązywać problemy każdej niemal dziedziny życia: od korków ulicznych po walkę z przestępczością. Druga okoliczność zmieniająca relacje prawa oraz ekonomii to finansjalizacja gospodarki (idąca najczęściej pod rękę z globalizacją). A więc charakterystyczny dla ostatnich 30 lat proces gwałtownego wzrostu znaczenia rynków finansowych na tle realnej gospodarki. Nieuchronną konsekwencją finansjalizacji było wpływanie na regulację rynków finansowych. A właściwie na jej brak. Bo branża bankowo-ubezpieczeniowo-spekulacyjna nie omieszkała wykorzystać swojej bezprecedensowej potęgi do tego, by odpowiednio wpłynąć na reguły gry, w ramach których miała się ona poruszać.
Wyszedł z tego nie tylko kryzys finansowy, lecz również problem z zaufaniem do prawa finansowego jako takiego. I właśnie na tym polu porusza się Tomasz Nieborak. Rekonstruując, co się zmieniło i jak można z tego kryzysu prawo finansowe wydobyć. Wywód bywa momentami (jak to u prawników) trochę zbyt mało dosadny i jednoznaczny. Uważny czytelnik powinien wychwycić, że Nieborak chciałby, by stanowiący prawo dla rynków finansowych umieli się trochę procesowi ekonomizacji przeciwstawić. Namawia ich też (jeśli dobrze rozumiem) do małej kontrrewolucji. Do przywrócenia prawu finansowemu zakotwiczenia w wartościach. Takich jak na przykład zaufanie czy dobro wspólne. A nie tylko typowo ekonomiczna opłacalność albo liberalna wolność obrotu gospodarczego. W wieńczącym książkę rozdziale trzecim autor daje zaś wyraz fascynacji nurtem behawioralnym. Przywołuje wszystkich świętych tego prądu ekonomicznego: od noblisty (choć nieekonomisty) Daniela Kahnemana po doradzającego prezydentowi Obamie prawnika z Harvardu Cassa Sunsteina. I dowodzi, że ich prace mogą pomóc żyjącym na co dzień pod butem ekonomizacji wybić się trochę na niepodległość.
Szkoda, że Nieborak w swojej książce nie traktuje poważniej innego odkrywanego dziś na nowo sposobu ucieczki przed bezwarunkową ekonomizacją prawa. Czyli podejścia neomarksistowego przywracającego do łask zapomnianą kategorię antagonistycznych klas. No, ale pewnie wszystkiego mieć nie można. I bez tego książka jest jedną z ciekawszych prób świeżego prawniczego spojrzenia na kryzys 2008 r. i jego konsekwencje.