Wzajemne rozliczenia między zakładami ubezpieczeń będą prostsze. To zaś z kolei oznacza, że poprawi się sytuacja ubezpieczonych, bo szybciej otrzymają pieniądze. Skorzystać mogą m.in. przedsiębiorcy wykorzystujący do swojej działalności firmowe auta. Takie powinny być skutki niedawnej uchwały Sądu Najwyższego.
Sędziowie mieli do rozstrzygnięcia jedno z najbardziej palących zagadnień w ostatnich latach w prawie ubezpieczeniowym. Chodziło bowiem o to, jak powinny wyglądać rozliczenia finansowe w przypadku, gdy dany pojazd mechaniczny jest podwójnie ubezpieczony. Takie sytuacje są możliwe w szczególności wtedy, gdy zmienia się właściciel auta. Poprzednie ubezpieczenie OC jeszcze nie wygasło, zaś nowe – już zostało wykupione.
Wyobraźmy sobie, że w takiej sytuacji dochodzi do wypadku. Przedsiębiorca może się wówczas zgłosić z roszczeniem do obu zakładów ubezpieczeń. Tyle że do niedawna żaden z nich nie kwapił się do wypłacenia pieniędzy. Powód? Żaden z przepisów prawa nie stanowi literalnie, że ubezpieczyciel, który wypłaci środki, może się zwrócić z regresem do drugiego zakładu. Tym samym w praktyce występowała patologiczna sytuacja, w której ten, który płacił pierwszy, pokrywał sto procent szkody, zaś ten, który się nie złamał – nie płacił wcale.
Jednak zdaniem wielu sądów takie podejście było niedopuszczalne. W związku z tym dwa z nich zwróciły się do Sądu Najwyższego z pytaniem prawnym. Ich zdaniem roszczenie regresowe powinno być dopuszczalne.
„Wydaje się, że za taką interpretacją przemawiają względy słusznościowe, a zasadnicze znaczenie miałaby wykładnia celowościowa przepisów” – wyjaśnił jeden z sądów w uzasadnieniu swego pytania. Jego zdaniem należy przecież zakładać racjonalność ustawodawcy. A racjonalny ustawodawca nie miałby żadnego powodu ku temu, by chcieć ograniczyć odpowiedzialność współubezpieczającego. Zresztą podobny pogląd pojawiał się w doktrynie, która szukała rozwiązania problemu w brzmieniu art. 441 par. 2 ustawy z 23 kwietnia 1964 r. – Kodeks cywilny (t.j. Dz.U. z 2016 r. poz. 380 ze zm.; dalej: k.c.). Zgodnie z nim, jeśli szkoda była wynikiem działania lub zaniechania kilku osób, ten, kto szkodę naprawił, może żądać od pozostałych zwrotu odpowiedniej części, zależnie od okoliczności.
Sąd Najwyższy przychylił się do stanowiska korzystnego dla ubezpieczonych. Uznał bowiem, że regres jest dopuszczalny w drodze analogii do art. 8241 par. 2 k.c. Przepis ten stanowi, że jeśli ten sam przedmiot ubezpieczenia w tym samym czasie jest ubezpieczony od tego samego ryzyka u dwóch lub więcej ubezpieczycieli na sumy, które łącznie przewyższają jego wartość ubezpieczeniową, ubezpieczający nie może żądać świadczenia przenoszącego wysokość szkody. Jednocześnie – i to w kontekście rozpatrywanej sprawy okazało się kluczowe – między ubezpieczycielami każdy z nich odpowiada w takim stosunku, w jakim przyjęta przez niego suma ubezpieczenia pozostaje do łącznych sum wynikających z podwójnego lub wielokrotnego ubezpieczenia.
– Należy uznać, że mamy do czynienia z luką prawną. Ustawodawca bardzo wąsko określił możliwości działania zakładów ubezpieczeń w zakresie roszczenia regresowego, ale słuszne wydaje się zastosowanie wykładni rozszerzającej – argumentował sędzia SN Józef Frąckowiak. W przeciwnym razie jego zdaniem afirmowana byłaby niewłaściwa praktyka, gdy zakłady ubezpieczeń zwlekają z wypłatą pieniędzy ubezpieczonym, licząc, że uczyni to wcześniej drugi ubezpieczyciel.
– Na każde rozstrzygnięcie należy patrzeć z perspektywy jego sprawiedliwości i słuszności – wskazywał sędzia.
Taka interpretacja przepisów bez wątpienia jest po myśli ubezpieczonych, w tym przedsiębiorców. Pozwoli bowiem wszystkim tym, których pojazdy są podwójnie ubezpieczone, szybciej otrzymać pieniądze. Powinny się więc skończyć problemy, gdy ubezpieczyciele odraczali terminy nawet o kilkanaście miesięcy, a przedsiębiorca sam musiał ponieść wydatki związane z naprawą pojazdu. Albo gdy w ogóle nie mógł go wykorzystywać, jeżli nie stać go było na naprawę.
Uchwała Sądu Najwyższego z 13 maja 2016 r., sygn. akt III CZP 11/16 i III CZP 16/16.