– Jak tylko dowiedziałem się o tym, że Wielka Brytania opowiedziała się za wyjściem z UE, zadzwoniłem do partnerów handlowych na Wyspach. Dostałem zapewnienie o kontynuowaniu współpracy, dlatego w tym tygodniu wysyłam 75 tys. butelek wódki Krakus – opowiada Grzegorz Ślak, prezes firmy Akwawit-Polmos, której eksport do Anglii rośnie dwucyfrowo i tylko w przypadku marki Krakus sięga już 2 mln butelek rocznie.
– Utrata tego rynku znalazłaby odbicie w naszych wynikach. Mam jednak nadzieję, że do końca 2017 r. nic się nie zmieni. Dlatego na razie nie opracowuję awaryjnego scenariusza – dodaje Ślak.
Polskie firmy odczują skutki Brexitu dopiero za jakiś czas.
Nie robią tego też inni producenci z branży spożywczej. Jak tłumaczą, ciężko nawet przystąpić do jakichkolwiek prac, nie wiedząc, na jakich zasadach Wielka Brytania opuści UE i co się stanie, gdy już ze Wspólnoty wyjdzie. Scenariusze mogą być różne – może zostać utrzymana strefa wolnego handlu albo mogą zacząć obowiązywać ograniczenia we wzajemnej wymianie handlowej. – Obawiamy się obostrzeń, ale mamy świadomość, że nastąpią nie wcześniej niż za dwa-trzy lata. Dlatego na razie współpracujemy z naszymi odbiorcami na Wyspach, jakby nic się nie wydarzyło – komentuje sytuację Lech Karendys, dyrektor handlowy SM Mlekpol, która wysyła rocznie do Wielkiej Brytanii towary za kilkadziesiąt milionów złotych.
Pozycję wyczekującą przyjęli też inni eksporterzy. Przykładem jest branża meblarska, dla której Wielka Brytania to drugi rynek, po Niemczech. Rocznie wysyłanych jest tam sprzętów już za 700 mln euro. – Sprzedajemy na Wyspach meble za ok. 6 mln funtów rocznie. Nie martwię się tym, że wkrótce to się zmieni. Wyjście Wielkiej Brytanii z UE będzie trwało – ocenia Roman Przybylski, członek zarządu i dyrektor handlowy w Grupie Nowy Styl.
Wielka Brytania jest drugim po Niemczech kierunkiem polskiego eksportu: w 2015 r. trafiły tam towary za ponad 12 mld euro. Największy udział w tym mają maszyny i urządzenia, środki transportu, żywność, artykuły przemysłowe i produkty przemysłu chemicznego.
Jednak polscy przedsiębiorcy powinni zacząć się rozglądać za alternatywnymi rynkami zbytu. Mowa szczególnie o eksporterach żywności, którzy przebili się na tamtejszym rynku głównie dzięki emigrantom z Polski, których na Wyspach jest ok. 800 tys. Po Brexicie wielu rodaków może zechcieć wrócić do kraju. – Istnieje też zagrożenie, że Wielka Brytania wyjdzie poza wspólny rynek gospodarczy, a to oznacza otwartą drogę do stosowania przez ten kraj rozwiązań mających na celu ochronę rynku wewnętrznego. Może się to wiązać z wprowadzaniem barier celnych dla eksporterów czy wymagań w zakresie certyfikowania lub znakowania towarów – mówi Andrzej Gantner, dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności.
I dodaje, że w razie wprowadzonego przez Wielką Brytanię protekcjonizmu najbardziej stracą polscy producenci wyrobów mlecznych, mięsnych, owoców i warzyw. To wobec nich stosuje się z reguły największe obostrzenia. Eksperci dodają, że tego rodzaju obawy nie są bezpodstawne, bo Brytyjczycy próbowali już ograniczyć import mięsa z Polski.
W najgorszym scenariuszu konsekwencje dla branży spożywczej mogą być tak poważne jak z powodu rosyjskiego embarga, ale znalezienie alternatywnych rynków zbytu będzie trudniejsze.
Producenci wyrobów mleczarskich podkreślają, że zwiększenie sprzedaży do Niemiec czy Francji nie wchodzi w grę. Mają sygnały, że związki rolnicze w tych krajach naciskają na sieci handlowe, aby nie współpracowały z dostawcami z innych państw. – W Chinach choć sprzedaż naszych artykułów rośnie, to nie na tyle, by kraj ten wchłonął to, czego nie przyjmie Europa – uważa Lech Karendys.
Zanim jednak nastąpią zawirowania w eksporcie, przedsiębiorcy mogą stracić z powodu słabego kursu funta. – By pozostać konkurencyjnymi na rynku brytyjskim, polskie firmy będą musiały zaakceptować niższe marże – dodaje Grzegorz Sielewicz, główny ekonomista Coface dla Europy Centralnej. – Mamy nadzieję, że jednocześnie złoty pozostanie słabszy do euro. Utrzymamy wtedy konkurencyjność w porównaniu z producentami z Hiszpanii, Francji czy Niemiec, co pomoże odebrać ich kontrakty – komentuje Roman Przybylski.
Jeśli chodzi o sytuację firm brytyjskich działających w naszym kraju, to nie powinna ona ulec znaczącej zmianie. Jak szacuje Polsko-Brytyjska Izba Handlowa, jest ich obecnie kilkadziesiąt. Według ekspertów o ich wyjściu z Polski zadecydować może tylko ogólne pogorszenie się warunków gospodarczych na terenie UE czy też wprowadzenie przez Wspólnotę retorsji względem Wielkiej Brytanii.
12 mld euro wyniósł w 2015 r. polski eksport do Wielkiej Brytanii