Kolejni przewoźnicy łączą się w sojusze i wjeżdżają do Polski. Mniejsi też się konsolidują. A samodzielnym coraz trudniej utrzymać się na rynku. Czeski RegioJet od 1 lipca ruszy z połączeniami autobusowymi między Pragą a Warszawą przez Wrocław i Łódź. Cena biletów na charakterystyczne jaskrawożółte autobusy ma się zaczynać od 370 koron czeskich (ok. 60 zł).
Radim Janczura, czeski biznesmen, właściciel firmy RegioJet / Dziennik Gazeta Prawna
Kursy zaplanowano trzy razy w tygodniu. Jednocześnie przewoźnik chce dwukrotnie zwiększyć częstotliwość na trasach z Krakowa i Katowic do Ostravy, które są skorelowane z połączeniem kolejowym do Pragi (także pociągami należącymi do RegioJet).
Czeska firma to regionalny potentat, który ma ponad 400 autobusów. Co pół godziny jeżdżą one np. na trasie Praga – Brno. – Ten przewoźnik jako pierwszy w regionie zastosował umieszczone w zagłówkach foteli monitory z rozrywką pokładową. To był strzał w dziesiątkę. Na niektórych połączeniach wpływy z reklam są wyższe od przychodów z biletów i stanowią o rentowności biznesu – mówi Aleksander Kierecki z firmy konsultingowej JMK wykonującej analizy rynku autobusowego.
W tym samym czasie Polski Bus, który należy do szkockiego giganta Souter Holdings, rozpoczyna współpracę z niemieckim potentatem autobusowym FlixBus. Pierwsze kursy – 19 maja. Na stronie polskiej firmy można kupić bilety do 24 zachodnich miast – np. Amsterdamu i Monachium – obsługiwanych przez Niemców. Do Berlina pojedziemy Polskim Busem, a dalej już FlixBusem. Zależność działa też w drugą stronę – firma z Zachodu oferuje kursy do 12 polskich miast w Polsce, realizowane przez naszego przewoźnika.
Jak zapowiedział prezes FlixBus André Schwämmlein, to pierwszy etap współpracy z Polakami. Z kolei Piotr Pogonowski z PolskiBus.com przyznaje: Nie wykluczam, że w przyszłości podejmiemy współpracę z innymi firmami.
Eksperci tłumaczą, że te działania będą brzemienne w skutki dla rynku. – Polski Bus i FlixBus wykorzystują synergie dużych organizmów. Brytyjczycy i Niemcy doszli do wniosku, że bez sensu jest tworzyć od nowa własną siatkę. To próba podziału rynku między dużych przewoźników – tłumaczy Aleksander Kierecki.
To cios m.in. w nową polską autobusową platformę Sindbad Eurobus (oferuje połączenia od maja), która teraz będzie musiała konkurować nie tylko z mikrobusami, ale także z przesiadkową ofertą Polskiego Busa i FlixBusa. W tym roku Sindbad połączył się z konkurencyjnym Eurobusem.
– Będzie musiał teraz mocno zoptymalizować biletową ofertę i pomyśleć o stworzeniu połączeń wewnątrz Niemiec – dodaje Kierecki.
Polski Bus, który dotychczas w pojedynkę dyktował warunki, coraz chętniej wchodzi we współpracę z lokalnymi spółkami. Od 12 maja firma wycofała się np. z samodzielnej obsługi trasy Warszawa – Suwałki, w zamian sprzedając bilety na tę trasę przewoźnika Express.
Rękawicą rzuconą Polskiemu Busowi jest nowy projekt SuperPKS. To charakterystyczne żółto-czarne autobusy jeżdżące (na razie) na trasie Warszawa – Gdańsk. Za tym przedsięwzięciem stoi Teroplan, polska firma z branży IT, która udostępnia i utrzymuje wspólny system sprzedaży biletów. Przewoźnicy, np. PKS Elbląg, udostępniają swoje samochody i dworce, żeby występować pod wspólnym szyldem.
– Rynek przewozów autobusowych przechodzi kolejny etap konsolidacji. To świadoma decyzja przewoźników w kontekście rosnącej konkurencji, również zagranicznej – twierdzi Marcel Klinowski, szef zespołu ds. transportu Stowarzyszenia Republikanie. – Przykład Polskiego Expressu, który świetnie się zapowiadał, ale ostatecznie zakończył działalność z powodu niewypłacalności, pokazuje, że samodzielnie trudno się utrzymać na rynku – dodaje.
W 2015 r. z usług Polskiego Busa skorzystało blisko 5,5 mln pasażerów. Konkurencyjny PKS Polonus przewiózł 2 mln ludzi. Według Klinowskiego polski rynek ma wciąż duży potencjał, mimo konkurencji wewnętrznej i tzw. międzygałęziowej – np. ze strony PKP Intercity, Ryanaira i Bla Bla Car. – Badania wykazują, że Polacy chętnie korzystają z nowoczesnych narzędzi IT, które pozwalają porównywać ceny biletów i dokonywać szybkiej rezerwacji biletu. A to woda na młyn nowych graczy na rynku – ocenia Aleksander Kierecki.