Economicus 2016 zmierza w kierunku rozstrzygnięcia. Dziś prezentujemy tłumaczenia najlepszych, zagranicznych książek poświęconych ekonomii. Zwycięzcę poznamy 20 maja podczas uroczystej gali na Warszawskich Targach Książki.
ikona lupy />
Dziennik Gazeta Prawna
ikona lupy />
Dziennik Gazeta Prawna
ikona lupy />
Dziennik Gazeta Prawna
ikona lupy />
Dziennik Gazeta Prawna
ikona lupy />
Dziennik Gazeta Prawna
ikona lupy />
Dziennik Gazeta Prawna
ikona lupy />
Dziennik Gazeta Prawna
„Finanse a dobrobyt społeczny” Robert J. Shiller, Polskie Towarzystwo Ekonomiczne. Warszawa 2016
Noblista Robert Shiller z Yale to dziś jedno z najgorętszych nazwisk w światowej ekonomii. A do tego dobry autor. Dość powiedzieć, że jedna z jego poprzednich książek napisana do spółki z innym noblistą Georgem Akerlofem była w przeszłości nawet laureatem naszego Economicusa. Tym razem Shiller stara się zbadać wzajemną relację finansów z dobrobytem społecznym. Ekonomista nie stara się w niej zamazywać roli, jaką sektor finansowy odegrał w wybuchu kryzysu 2008 roku. Pokazuje jednak, że robienie z banków i instytucji ubezpieczeniowych czarnego luda nie ma sensu. Tłumaczy, że finansom nie trzeba wybijać zębów. Wystarczy sprawić, by stały się one bardziej demokratyczne. To znaczy, żeby znowu (tak jak na wcześniejszych etapach rozwoju kapitalizmu) były mechanizmem rozwoju społecznego i niwelowania nierówności. A nie wyłącznie wehikułem pomnażania nadmiernego bogactwa.
„Urojenia ekonomii” Gilbert Rist, Książka i Prasa. Warszawa 2015
Wyobraźmy sobie, że w jednym narożniku ringu stoi Gilbert Rist. Emerytowany szwajcarski profesor z Instytutu Studiów Międzynarodowych i Rozwojowych w Genewie. Autor głośnej „Historii rozwoju. Od początków Zachodu do globalnej wiary” (1996). W drugim narożniku – ekonomia neoklasyczna. To znaczy ta, którą znamy i której używamy na co dzień do opowiadania o otaczającym nas świecie. To te wszystkie opowieści o żelaznych prawach podaży i popytu, wzroście gospodarczym, poszukiwaniu ekonomicznej równowagi albo o tym, że coś jest wartościowe, a coś innego nie. Słychać gong i pięściarze zbliżają się do siebie, trzymając wysoko gardę. Wtem Gilbert Rist przypuszcza atak. Zaskakująco radykalny jak na profesora ze spokojnej Szwajcarii. Prawy, lewy, prosty. I ekonomia neoklasyczna leży na łopatkach. Tak mnie więcej można opisać i tempo i tematykę „Urojeń ekonomii”. Czyli książki, która przewali do góry nogami wszystko, co większość czytelników myślała sobie do tej pory o gospodarce. Po jej przeczytaniu już nigdy nie przejdziecie obojętnie obok „specjalisty”, który ze śmiertelną powagą głosi, że zgodnie ze wszystkimi regułami ekonomii trzeba koniecznie zrobić to czy tamto. Ona was po prostu na pretensje ekonomii do bycia królową nauk bardzo skutecznie zaszczepi.
„Czy kapitalizm ma przyszłość?” Immanuel Wallerstein, Randall Collins, Michael Mann, Georgi Derluguian, Craig Calhoun, Wydawnictwo Dialog. Warszawa 2015
Ten zbiór esejów mierzy się z pytaniem co dalej? Grupa ekonomistów, socjologów i politologów zastanawia się w nim, czy kapitalizm przetrwa zakręt, na którym się znalazł na początku XXI wieku. Autorzy nie dają jednej odpowiedzi. Guru badań nad teorią systemu światów Immanuel Wallerstein twierdzi, że kapitalizm porzuca sami kapitaliści. Bo przestanie on w końcu tak dobrze służyć ich interesom jak to miało miejsce w minionych 200 latach. Randall Collins zastanawia się, co będzie z ludźmi, których kapitalizm wypluwa. To znaczy z szerokimi masami, dla których w związku z postępującą automatyzacją (która jest z kolei przejawem pogoni za zyskiem) nie będzie już pracy. Snuje też wizję świata, w którym strukturalne bezrobocie dotyka nie tylko klas niższych. Ale coraz częściej również grupy społeczne znajdujące się dotąd pośrodku statusowej drabinki. Z kolei Craig Calhoun i Michael Mann mają dla kapitalizmu dużo więcej wyrozumiałości. I widzą w nim szansę na wewnętrzną odnowę. Choć łatwo nie będzie. Zwłaszcza że nad głową wisi nam wszystkim krach ekologiczny. „Te wszystkie prognozy przypominają test obciążeniowy w inżynierii” – piszą autorzy tej książki we wstępie. Deklarują, że nie mają zamiaru ani kapitalizmu bronić, ani szczególnie gloryfikować. Chodzi im o odpowiedź na proste pytanie: czy ten układ może przetrwać?
„Kapitał w XXI wieku” Thomas Piketty, Wydawnictwo Krytyki Politycznej. Warszawa 2015
Zdecydowanie najważniejsza i najgłośniejsza książka ekonomiczna dekady. Cudowne dziecko francuskiej ekonomii Thomas Piketty prezentuje tu wyniki zakrojonych na szeroką skalę historycznych porównań nierówności majątkowych. Obala w ten sposób przekonanie, że wraz z rozwojem ekonomicznym i wzrostem dobrobytu per capita nierówności zaczynają maleć. Przeciwnie. Piketty pokazuje wyraźnie, że kapitalizm te nierówności generuje. Zgodnie z zasadą, że dochody z kapitału (r) są prawie zawsze większe od dochodów z pracy (g). Właśnie formuła r > g to zdaniem Piketty’ego tzw. pierwsze prawo kapitalizmu. Ale to nie koniec. Bo w „Kapitale” Francuz nie zajmuje się tylko przeszłością. Tak naprawdę ta książka to kawał bardzo aktualnej publicystyki ekonomicznej. Główna teza Piketty’ego jest bowiem prosta i czytelna: jeżeli nie zreformujemy neoliberalnego kapitalizmu i nie ograniczymy tempa wzrostu nierówności majątkowych, to czeka nas wielki szok społeczny. Na miarę dwóch wojen światowych albo rewolucji radzieckiej 1917 roku. Aby to zrobić, Piketty proponuje wielką reformę podatkową. Na czele z wprowadzeniem globalnego podatku majątkowego albo przynajmniej dużo większej niż dziś majątkowej przejrzystości. Tym wszystkim, którzy uważają go za don Kichota, Piketty odpowiada. Jeszcze sto lat temu podatek dochodowy był wyśmiewany równie głośno. A dziś? Dziś jest podstawą funkcjonowania wszystkich rozwiniętych gospodarek świata. Choć od czasu światowej premiery książki Piketty’ego minęły dwa lata, rzeczywistość zdaje się tylko potwierdzać aktualność jego spostrzeżeń. Choćby przy okazji afery Panama Papers, która pokazuje, jak wiele jest w temacie podatkowym do zrobienia.
„Ekonomia. Instrukcja obsługi” Ha-Joon Chang, Wydawnictwo Krytyki Politycznej. Warszawa 2015
Czytanie tej książki jest jak łyk świeżej zimnej wody w upalny dzień. Koreański ekonomista z Uniwersytetu w Cambridge Ha Joon Chang podejmuje się tu bowiem zadania, by wytłumaczyć czytelnikowi, że ekonomia to nie jest czarna magia. Odwrotnie. To w sumie dość prosta i zdroworozsądkowa dziedzina wiedzy. Tyle że zazdrośnie strzeżona przez zawodowych ekonomistów, którzy boją się utraty przywilejów związanych ze statusem objaśniaczy jej tajemnic. Prosta nie znaczy jednak... prostacka. Ha Joon Chang próbuje pokazać, że w ramach ekonomii zawsze istniało wiele konkurujących ze sobą nurtów. A z faktu, że w ostatnich dwóch-trzech dekadach zdecydowaną przewagę uzyskali ekonomiści neoklasyczni (zazwyczaj ortodoksyjnie wolnorynkowi), wcale nie należy wyprowadzać wniosku, że mają oni zawsze rację. Chang uważa nawet, że najczęściej jej... nie mają. A na obecnym etapie rozwoju kapitalizmu równie wiele, a może nawet więcej, możemy się dowiedzieć od neomarksistów, postkeynesistów czy neoschumpeterowców. I to właśnie dlatego ta książka jest taka ożywcza. Ha Joon Chang wprowadza bowiem czytelnika w fascynujący świat ekonomicznej heterodoksji. A więc mnogości szkół i podejść, która na nowo ożywia ekonomiczną debatę. Wyciągając ją z neoliberalnej sztampy głoszącej, że jak się chce mieć zdrową gospodarkę, to trzeba prywatyzować, deregulować i obniżać podatki. A jak nie działa, to należy... prywatyzować, deregulować i obniżać podatki. A jak dalej nie działa, to prywatyzować.
PARTNER HONOROWY KONKURSU