Sprzedaż sklepów internetowych będzie nawet o 20 proc. większa niż przed rokiem. Firmy skróciły terminy dostaw, a klienci robili zakupy z wyprzedzeniem.
/>
O tym, że na rynku trwa paczkowy szczyt, świadczą dane płynące od firm przesyłkowych. Poczta Polska przyznaje, że kilka dni temu zanotowała rekord pod względem liczby nadanych paczek – pół miliona jednego dnia. Operator przewiduje, że w tym roku zrealizuje w sumie w najgorętszym okresie roku o 20 proc. więcej zamówień niż przed rokiem, kiedy to od końca listopada do świąt klienci Poczty nadali 10,3 mln szt. przesyłek kuriersko-paczkowych, z czego w samym grudniu 5,9 mln szt.
O wzrostach rzędu 15–20 proc. w porównaniu z 2014 r. mówią prywatni operatorzy.
– W okresie szczytu dzienne obroty są nawet o 50 proc. wyższe w stosunku do pozostałej części roku – komentuje Małgorzata Maj z DPD.
Można w związku z tym oczekiwać, że rynek przesyłek znacząco przekroczy w całym roku poziom 200 mln sztuk. W 2014 r. wyniósł nieco ponad 190 mln sztuk.
Wzrost zainteresowania w okresie przedświątecznym deklarują też sklepy internetowe. Iperfumy.pl przyznają się do 30–40 proc. wzrostu w liczbie zamówień. LPP, właściciel sieci Reserved czy Mohito, mówi nawet o 50-proc. wzroście.
Eksperci nie mają wątpliwości, że jest to zasługa zwiększenia się liczby sklepów deklarujących, że są w stanie przyjąć zamówienie nawet dwa do czterech dni przed Wigilią i zdążyć z jego realizacją przed świętami. W roku ubiegłym większość sklepów oceniała bezpieczny czas na przynajmniej pięć, sześć dni. Przed kilkoma laty było to nawet 10 dni.
– W naszym przypadku zamówienie trzeba było złożyć do 19 grudnia. Po tym terminie nie jesteśmy już w stanie obiecać dostawy pod choinkę. Wynika to zarówno z deklaracji dostaw naszych partnerów, jak i naszych własnych możliwości – komentuje Aleksandra Jarośkiewicz, dyrektor e-commerce w spółce Matras.
Dodaje, że 2016 r. będzie dla księgarni internetowej przełomowy. – Wprowadzimy wiele innowacji. Dążymy do tego, żeby każdy klient dostawał zamówienie w ciągu 24 godzin – tłumaczy Aleksandra Jarośkiewicz.
Answear, e-sklep odzieżowy, przyjmował zamówienia jeszcze wczoraj. Podobnie jak internetowa perfumeria Iperfumy.pl. – Ale jeśli klient decydował się na odbiór własny, to ma czas do 23 grudnia. Nasze własne punkty odbioru są otwarte także 24 grudnia – dodaje Marek Filus z Iperfumy.pl.
W sklepie internetowym Empik.com ostateczny termin składania zamówień z gwarancją dostawy przed świętami mijał wczoraj w południe.
Z kolei w Media Expert w dni robocze dostawy zwykle realizowane są do 24 godzin od złożenia zamówienia. Dodatkowo sieć wprowadziła dla specjalnie oznaczonych produktów opcję gwarancji dostawy przed świętami dla zamówień składanych do godz. 15 23 grudnia. Dotyczy to dostaw realizowanych przez kurierów przy płatności gotówką za zamówienie.
Skracanie terminów dostaw to zasługa nie tylko samych sklepów, ale także firm kurierskich, dla których e-commerce to coraz ważniejszy klient.
– Konkurencja wśród kurierów jest wyraźnie zauważalna. I sklepy, i pośrednicy zdają sobie sprawę, że w e-handlu nie są już w stanie rywalizować ze sobą tylko ceną. Muszą postawić na jakość obsługi. Stąd maksymalne skracanie terminów dostaw i oferowanie coraz nowych ich form. Przykładem są mobilne paczkomaty czy możliwość zmiany przez klienta sposobu dostarczenia przesyłki, która pierwotnie miała trafić do Paczkomatu. Inpost pozwala klientowi rozmyślić się i poprosić w dniu, w którym przesyłka miała trafić do paczkomatu, o przekierowanie jej pod adres zamieszkania – wyjaśnia Rafał Zgorzelski, prezes Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Niepublicznych Operatorów Pocztowych.
To jednak nie oznacza, że e-commerce rozwija się w Polsce bez większych problemów. Dowodem na to mogą być dane z Urzędu Komunikacji Elektronicznej. Według nich kurierzy, nie licząc operatora wyznaczonego, czyli Poczty Polskiej, przyjęli w 2014 r. do rozpatrzenia 480,3 tys. reklamacji. To o 71,3 proc. więcej niż w roku 2013. 162 tys. dotyczyło opóźnienia w doręczeniu przesyłki. Według ekspertów nie najlepsze ubiegłoroczne doświadczenia spowodowały, że tym razem na świąteczne zakupy Polacy ruszyli już na przełomie listopada i grudnia. To sprawiło, że tuż przed świętami, czyli w najgorętszym okresie, nie ma tak dużej presji ze strony kupujących.
– Wiele osób zawiodło się na dostawie w ubiegłym roku i w tym przyspieszyło zakupy – tłumaczy Rafał Zgorzelski.
Współpraca Małgorzata Kwiatkowska