- Dysponujemy całkiem obiecującym złożem niklu w Kanadzie i zamierzamy jak najszybciej przystąpić do jego eksploracji - informuje Marcin Chludziński, prezes KGHM.

Niespotykane szaleństwo cenowe na rynkach surowców i sprzyjający eksportowi niski kurs złotego to czynniki korzystne z punktu widzenia wyników KGHM. Czy tak dobre rezultaty uda się utrzymać w dłuższej perspektywie?
Oczywiście chcielibyśmy, aby nasze działania wspierane korzystnymi trendami w otoczeniu były stałą tendencją. Nasze plany na ten rok są ambitne, na razie - z początkiem roku mamy sprzyjające nam otoczenie makroekonomiczne. Zapotrzebowanie na miedź jest jeszcze większe, co znajduje odzwierciedlenie w cenach na światowych rynkach. Utrzymujemy, a nawet przekraczamy poziomy produkcji założone w naszych planach.
Wiemy jednak, że taka sytuacja nie musi trwać wiecznie - minione dwa lata udowodniły nam, jak bardzo szybko mogą zmienić się warunki działania. Wojna w Ukrainie akurat nie wpływa znacząco na nasz biznes, bo nie jesteśmy uzależnieni od łańcuchów dostaw ze Wschodu. Musimy jednak uważnie przyglądać się sytuacji, która może wpływać na warunki makroekonomiczne, np. inflacja, które oczywiście wpływają na naszą działalność. Nie mogę stwierdzić, że w 2022 r. powtórzymy wynik z poprzedniego. Tego nie wiem, choć zakładamy, że będzie dobrze.
Bezpośrednich połączeń z rosyjskim czy ukraińskim rynkiem wprawdzie nie ma, ale spowolnienie gospodarcze jest już realnym scenariuszem. A gdy część przemysłu stanie, np. z powodu braku chipów czy problemów z palladem, to nie będzie też chwilowo zapotrzebowania na miedź. Te zależności widać na przykładzie firm motoryzacyjnych.
Tak, część przemysłu motoryzacyjnego stoi, ale rozwijają się firmy, które w jeszcze większym stopniu potrzebują miedzi - np. rynek samochodów elektrycznych i hybrydowych rośnie. Znamienne jest powstawanie fabryki Tesli pod Berlinem - już ona sama znacznie wpłynie na wzrost popytu na miedź w Europie.
KGHM będzie dostarczał miedź dla Tesli?
Tego nie wiemy, ale podaż jest ograniczona. Nowy gracz z ogromnym zapotrzebowaniem będzie musiał kupować od tych, którzy już są na rynku. Tu wracamy do sytuacji całego rynku - w przypadku miedzi elastyczność podaży nie jest nieograniczona, a popyt rośnie szybko. Będzie zatem narastać konkurencja o surowiec. A w związku z tym bardzo możliwe, że ceny nadal będą na bardzo satysfakcjonującym nas poziomie. Widać to też na przykładzie niklu, którego ceny wystrzeliły na skutek rosyjskiej agresji na Ukrainę. Sami mamy co do tego metalu bardzo poważne plany - dysponujemy całkiem obiecującym złożem w Kanadzie i zamierzamy jak najszybciej przystąpić do jego eksploracji.
Nikiel będzie istotny w portfelu spółki?
Chcemy zwiększyć paletę wydobywanych surowców, choć liczymy się z tym, że obecne zawirowania na rynku mogą być przejściowe. Natomiast działania spółki muszą być racjonalne niezależnie od wahań cen. Nasze działania są obliczone na kilka dekad naprzód. Musimy być odporni na spadki cen, a z drugiej strony nie popadać w hurraoptymizm przy wzrostach.
Jaką skalę produkcji niklu może uzyskać KGHM?
Nie czas na informowanie o konkretach, ale zależy nam na tym, by jak najszybciej otworzyć ten projekt.
W sytuacji wojennej znaczenie srebra dla KGHM również będzie rosnąć?
Rosja jest istotnym dla Europy eksporterem zarówno miedzi, jak i srebra. Spodziewamy się zatem, że ograniczenie handlu z Rosją doprowadzi do spadku podaży, a zatem także wzrostu cen. Trudno jednak dokładnie przewidzieć, jak zareagują rynki.
Rekordowo dobre wyniki sprawią, że spółka będzie rozglądać się za akwizycjami?
Walczymy o złoża w Polsce. Najlepiej pracować w kraju, w którym znane są warunki polityczne i regulacyjne. Tutejszą rzeczywistość rozumiemy najlepiej, choć nauczyliśmy się też pracować za granicą. Rozglądamy się za miejscami, w których można bezpiecznie funkcjonować. Mamy zespół, który się tym zajmuje. Niekoniecznie jesteśmy jednak zainteresowani gotowymi projektami spółek, bo rzadko takie się pojawiają. To musi pasować do naszego modelu biznesowego. Chodzi nam o identyfikowanie złóż, ich eksplorację i budowę kopalni. Finalizacja takich działań może potrwać nawet 10 lat.
O krajowe złoża rywalizujecie z Kanadyjczykami. Sprawa toczy się już w sądach.
Działamy na Dolnym Śląsku i chcemy eksplorować i eksploatować złoża leżące w naszym sąsiedztwie. Za sprawą decyzji głównego geologa kraju koncesja przypadła KGHM. Każda ze stron ma prawo do dochodzenia swoich racji w sądzie, konkurenci zaskarżyli decyzję do sądu administracyjnego i czekamy na wyrok. Zaczęliśmy prace, w momencie złożenia skargi zostały one wstrzymane na jednej z dwóch koncesji. Na drugiej pracujemy normalnie. Czekamy na ostateczne decyzje sądu. Wierzymy, że te złoża to przyszłość naszego biznesu, a także całego województwa lubuskiego.
Czy spółka z obawą patrzy na niekorzystne zmiany prawa w Chile? Tamtejszy rząd pracuje nad silniejszym opodatkowaniem wydobycia.
Trwają prace legislacyjne, ale to zmiany, które mogą nie nastąpić. Biorąc pod uwagę nasze indywidualne gwarancje rządowe, nie widzimy zagrożenia dla Sierra Gorda. Nie jesteśmy odosobnieni w tym podejściu, skoro jeden wycofujący się inwestor - japońskie Sumitomo, mające wcześniej 45 proc. w Sierra Gorda - zostaje szybko zastąpiony kolejnym, australijskim South 32, to oznacza, że oni również nie widzą istotnego zagrożenia. Spokojnie czekamy na rozwój sytuacji. Bierzemy pod uwagę ryzyko, ale dziś nawet nie wiemy, czy nowe prawo zostanie uchwalone czy nie.
W Polsce planowane są odwrotne działania - rząd chce zmniejszyć obciążenie wynikające z podatku miedziowego.
Rząd podjął decyzję o zmniejszeniu podatku na 11 miesięcy. Doceniamy ten ruch, bo ułatwi nam realizację naszych inwestycji. A te są znaczne, bo planujemy projekty związane z odnawialnymi źródłami energii, recyklingiem czy reaktorami atomowymi SMR.
Czy to nie dziwne, że spółka zarabia rekordowo dużo, a będzie łaskawiej traktowana przez rząd, który zrezygnuje z części wpływów budżetowych?
Nikt inny nie płaci podatku miedziowego oprócz nas. Łącznie z nim jesteśmy efektywnie opodatkowani ok. 80-proc. daniną. Zdjęto zatem pewną opresję - nie jesteśmy w żaden sposób uprzywilejowani. Po prostu będziemy płacić trochę mniej.
I KGHM, i Orlen twierdzą, że będą dysponować najlepszą i najszybciej dostępną technologią tworzenia małych reaktorów jądrowych (SMR). KGHM ma szansę ukończyć tę inwestycję jako pierwszy?
Oba projekty są potrzebne. My wskazujemy tylko, że technologia, którą wybraliśmy, jest jedyną certyfikowaną na świecie - przez amerykańskiego regulatora, który poświadcza możliwość zastosowania technicznego i bezpieczeństwa tego rozwiązania. To nie oznacza, że inne technologie nie uzyskają takich certyfikatów w przyszłości.
Orlen zapowiada, że zdąży do 2029 r.
To bardzo dobrze. Im więcej takich projektów, tym lepiej, każdy będzie mógł je też dopasować do swoich potrzeb, a może także dostarczać energię do sieci. Dziś bardzo aktualne jest pytanie, czy w ramach ograniczenia importu paliw kopalnych z Rosji przemysł w Europie będzie w stanie pokryć swoje potrzeby energetyczne tylko z zielonych źródeł. My potrzebujemy liniowych dostaw energii w dzień i w nocy, niezależnie od wietrzności czy nasłonecznienia. Oparcie się tylko na OZE, w które również inwestujemy, nie daje gwarancji nieprzerwanego funkcjonowania. Jeśli mamy zrezygnować z paliw kopalnych, to zostaje nam jedynie inwestowanie w reaktory. Dlatego zmierzamy w tym kierunku. ©℗
Rozmawiał Grzegorz Kowalczyk