Pogorszenie koniunktury? Niskie stopy procentowe? Instytucje finansowe świetnie radzą sobie z problemami
/>
/>
W pierwszej połowie tego roku 15 krajowych banków notowanych na warszawskiej giełdzie wypracowało niemal 6,8 mld zł zysku netto, o prawie 6 proc. więcej niż w podobnym okresie 2013 r. Dynamika zysków całego sektora bankowego była nawet lepsza – po sześciu miesiącach już przekraczała 6 proc., na koniec lipca wynosiła 9,6 proc., zaś tegoroczny zysk całego sektora przekroczył już 10 mld zł (w poprzednich latach pokonanie tej bariery udawało się miesiąc później).
Skąd tak dobre wyniki sektora bankowego w warunkach spowolnienia wzrostu gospodarczego i niskich stóp procentowych, które ograniczają możliwości zarabiania na kredytach? Główny czynnik to właśnie... oprocentowanie kredytów i depozytów. Ostatni cykl obniżek stóp procentowych dokonywanych przez Radę Polityki Pieniężnej zakończył się w połowie ubiegłego roku. Banki szybko dostosowały się do nowych warunków, obniżając oprocentowanie lokat (mocno promowane depozyty o wysokim oprocentowaniu to tylko niewielka część portfela, zdecydowana większość to pieniądze powierzone bankom na stosunkowo niski procent). W przypadku kredytów również miała miejsce obniżka, ale w dużo mniejszej skali. Efekt? Marża odsetkowa, czyli różnica pomiędzy przychodami z odsetek od kredytów a kosztami oprocentowania depozytów, już od kilku miesięcy przekracza 3 proc. Podobna była ostatnio na przełomie 2011 i 2012 r., gdy stopy procentowe były w okolicach 5 proc., czyli dwa razy wyższe niż obecnie.
Dariusz Górski, analityk sektora bankowego w DM BZ WBK, zwraca uwagę, że przychody banków wzrosły również dzięki zwiększaniu skali działania. – Jeszcze w 2013 r. narzekaliśmy, że np. w pożyczkach gotówkowych mamy spadki. W tym roku kredyty konsumpcyjne już rosną. Skala tego wzrostu nie jest może bardzo duża, ale istotne jest to, że aktywa banków idą w górę – podkreśla specjalista.
Wynikom banków sprzyja również to, że część portfela kredytowego stanowią aktywa denominowane w walutach obcych, jak kredyty hipoteczne we frankach szwajcarskich czy w euro. – Ich oprocentowanie jest wprawdzie niskie, ale jego poziom praktycznie się nie zmienia. Przy spadających kosztach finansowania pozwala to na zwiększenie dochodów odsetkowych – wyjaśnia Dariusz Górski. Spośród 15 giełdowych banków 12 miało w I półroczu wynik odsetkowy wyższy niż rok wcześniej.
Wzrost skali działania pozwala też zwiększać dochody z prowizji. – A w połączeniu z kontrolą kosztów wyższe dochody dają efekt dźwigni operacyjnej: przekładają się na wyraźny wzrost zysku – podsumowuje analityk DM BZ WBK.
W całym sektorze bankowym wydatki na bieżącą działalności były w pierwszej połowie roku o 1 proc. wyższe niż rok wcześniej. Koszty pracownicze zanotowały nawet minimalny spadek (zmniejszyły się także liczba placówek oraz zatrudnienie – w końcu czerwca w krajowych bankach pracowały niespełna 173 tys. osób).
Czy korzystne tendencje utrzymają się w kolejnych kwartałach? Wiele będzie zależało od koniunktury w całej gospodarce: jeśli wzrost PKB będzie przyśpieszał, można się spodziewać również zwiększonego popytu na kredyty, a za tym pójdzie wzrost zysków banków. Jeśli zapotrzebowania na kredyty nie będzie, sposobem banków na poprawę wyników może być dalsze obniżanie oprocentowania depozytów (zwłaszcza że wtedy pieniądze klientów nie będą bankom aż tak potrzebne). Obserwatorzy rynku finansowego wskazują, że na wyniki pozytywnie oddziaływać może trwająca hossa na rynku obligacji: w gruncie rzeczy tylko od banków zależy, czy zdecydują się pokazać wzrost cen papierów dłużnych, które posiadają, w rachunku wyników. Na niekorzyść będzie działać spadek dochodów związanych z obsługą kart płatniczych będący efektem ustawowej obniżki prowizji interchange.
W ostatecznym rozrachunku decydujący może się okazać efekt bazy. Końcówka ubiegłego roku była dla sektora bankowego wyraźnie słabszym okresem: w III kw. 2013 r. zysk całego sektora nie przekroczył 3,6 mld zł, w kolejnych trzech miesiącach spadł nawet do 3,3 mld zł. Tymczasem w samym II kw. 2014 r. banki zarobiły niemal 4,8 mld zł. Nawet jeśli kolejne miesiące nie będą tak udane, porównanie z drugą połową 2013 r. powinno wypaść bardzo korzystnie.
Nie oznacza to jednak, że nad sektorem bankowym nie wiszą żadne zagrożenia. Artur Szeski, analityk agencji ratingowej Fitch, wymienia trzy: stopy procentowe, ryzyko kredytowe i... politykę.
– Wprawdzie banki poradziły sobie z dotychczasowymi obniżkami stóp procentowych, ale nie wiadomo, co będzie się działo, jeśli niskie stopy będą się utrzymywać w dłuższym okresie albo – jak obecnie spodziewa się rynek – będą jeszcze obniżane. Wtedy pojawi się strategiczne pytanie o to, jakie produkty są dla banków atrakcyjne, i w ofercie mogą nastąpić zmiany – ocenia Szeski.
Jego zdaniem ryzyko kredytowe będzie dotyczyło głównie portfela hipotecznego. Powód? W miarę starzenia się takich kredytów udział należności zagrożonych będzie się zwiększał. – To już widać, choć jeśli chodzi o koszty ryzyka, mamy do czynienia z takim powolnym kapaniem – tłumaczy obrazowo analityk.
A polityka? Z jednej strony chodzi o możliwe negatywne konsekwencje konfliktu na Wschodzie, który banki odczują podobnie jak cała gospodarka. Z drugiej – o pomysły polityków dotyczące banków. – Jest pewne ryzyko próby wsparcia osób, które spłacają kredyty walutowe, podobnie jak to ma miejsce na Węgrzech. Ono nie jest duże, ale skoro mówił o tym niedawno nawet prezes NBP Marek Belka, to należy brać je pod uwagę – wskazuje przedstawiciel Fitch Ratings. Zaznacza, że w dłuższym terminie wyeliminowanie ryzyka walutowego byłoby systemowo korzystne, ale krótkoterminowo ktoś musi ponieść koszty takiego rozwiązania. Najpewniej, przynajmniej w części, byłyby to banki.
Już widać stopniowe psucie się kredytów hipotecznych
Małe obroty na giełdzie – niskie zyski brokerów
O ile bankowcy mogą być zadowoleni z wyników I półrocza, o tyle dla szefów domów maklerskich (duża część z nich to spółki zależne banków) nie było ono tak udane. Jak wynika z danych KNF, krajowi brokerzy mieli w tym okresie niemal 233 mln zł zysku netto, o jedną czwartą mniej niż rok wcześniej.
Firmy z branży były na minusie, jeśli chodzi o obsługę klientów: na działalności maklerskiej straciły w pierwszych sześciu miesiącach tego roku 13,4 mln zł, choć rok temu dała ona ponad 25 mln zł dochodu. To nie powinno jednak dziwić, jeśli wziąć pod uwagę spadek obrotów na warszawskiej giełdzie. Wolumen akcji, które zmieniły właściciela, w I półroczu był o jedną trzecią mniejszy niż rok wcześniej. Przychody z działalności maklerskiej spadły jednak w dużo mniejszym stopniu, bo o niecałe 10 proc. (koszty – o 3,5 proc.).
Chociaż indeksy giełdowe nie rosły, to pod względem działalności na własny rachunek było lepiej. Tu udało się zarobić niemal 229 mln zł. Tyle że rok temu takie dochody wyniosły 280 mln zł, więc i to nie był czynnik, który pozwoliłby na wzrost zysku netto.
Słaba koniunktura przekłada się na niewielkie zainteresowanie firm ofertami publicznymi, które – gdy dochodzą do skutku – mogą stanowić pokaźne źródło dochodów domów maklerskich. W pierwszej połowie tego roku na głównym rynku warszawskiej giełdy miało miejsce sześć debiutów, połączonych z ofertą sprzedaży akcji o łącznej wartości nieco ponad 354 mln zł. Rok wcześniej debiutów połączonych z ofertą akcji było tyle samo, a miały one wartość 464 mln zł.
Flauta na GPW kontrastuje ze wzrostami cen akcji na rynkach rozwiniętych (rekordy bije np. giełda amerykańska). Specjaliści tłumaczą, że to efekt zmian w OFE, które skutkują modyfikacją polityki inwestycyjnej funduszy, choć do ZUS zostały przekazane znajdujące się w ich portfelach obligacje skarbowe, a nie akcje. Druga przyczyna słabości giełdy to konflikt ukraińsko-rosyjski.
Towarzystwa funduszy inwestycyjnych wracają do formy
Pierwsze dwa kwartały bieżącego roku nie były dla towarzystw funduszy inwestycyjnych tak dobre jak końcówka 2013 r. – ale wyniki wskazują, że branża stopniowo odzyskuje dobrą dynamikę. Już cztery razy z rzędu TFI udało się wypracować łączny kwartalny zysk przekraczający 100 mln zł. W całym pierwszym półroczu towarzystwa zarobiły 223,8 mln zł, o 27 proc. więcej niż rok wcześniej. Ich przychody urosły o 16,5 proc., sięgając 1,35 mld zł. Koszty zwiększyły się o 14,3 proc., do 1,08 mld zł.
Poprawa wyników to efekt utrzymującego się od ponad półtora roku dynamicznego, bo przekraczającego 20 proc. w skali roku, wzrostu aktywów w zarządzaniu. Jak wynika z danych Komisji Nadzoru Finansowego, w końcu czerwca tego roku wynosiły one 248 mld zł (jeszcze dwa lata wcześniej były o niemal 100 mld zł mniejsze), z czego 229 mld zł przypada na aktywa zarządzanych przez TFI funduszy. Po przeniesieniu części aktywów z otwartych funduszy emerytalnych do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych fundusze inwestycyjne stały się najpoważniejszym krajowym inwestorem instytucjonalnym na naszym rynku kapitałowym.
Z danych publikowanych przez nadzór wynika, że systematycznie maleją przeciętne opłaty za zarządzanie, ponoszone przez uczestników funduszy inwestycyjnych. W I półroczu wynosiły one przeciętnie 1,1 proc. wartości aktywów (w skali roku) wobec niemal 1,3 proc. rok wcześniej. To dane uśredniające opłaty zarówno w ryzykownych funduszach akcyjnych, jak i najbezpieczniejszych (i najtańszych) funduszach gotówkowych.
Według firmy Analizy Online monitorującej rynek TFI fundusze pieniężne i gotówkowe miały w końcu sierpnia tego roku 19,3-proc. udział w aktywach branży. Udział funduszy akcyjnych wynosił nieco ponad 22 proc. Największe znaczenie mają fundusze dłużne, których udział to 30 proc.