Rozpiętość cenowa sprzętu surfingowego jest ogromna. Używaną deskę można kupić już za 200 zł, lepszej jakości sprzęt to wydatek 5 – 6 tys. zł. Dlatego lepiej nie kupować w ciemno i poradzić się specjalistów.
Najłatwiej znaleźć ich w szkołach surfingowych, tam też zdobędziemy podstawowe umiejętności i dowiemy się, jaka deska jest dla nas odpowiednia (dla początkujących są chociażby dużo większe niż dla wprawionych surferów, często w całości pokryte gumą dla łatwiejszego utrzymania równowagi).
Jeśli ktoś szuka miejsca na kurs, polecamy Władysławowo (ulubione miejsce surferów, tzw. rurociąg) lub Chałupy, gdzie fale są największe.
W którejś z tamtejszych szkółek można wypożyczyć sprzęt już za 25 – 30 zł za godzinę. Indywidualna godzinna lekcja z instruktorem to koszt ok. 60 zł. Można też wybrać kilkudniowy pakiet – np. weekendowy: 6 godzin zajęć w grupie 4 – 6 osób za 200 zł. Albo cały dwutygodniowy wyjazd. Jego cena, obejmująca m.in. wypożyczenie sprzętu, opiekę instruktora i ubezpieczenie, zamknie się w przedziale 1,3 – 2 tys. zł.
W przypadku dłuższych wyjazdów tematycznych profesjonaliści zalecają jednak te zagraniczne. – Gwarantują o wiele lepsze warunki do surfowania niż w Polsce – mówi Wojciech Kijkowski z Polskiego Stowarzyszenia Surfingu.
Wyjazd z zakwaterowaniem i szkoleniem kosztuje w taniej opcji 600 – 800 euro za 2 tygodnie, czyli 2,5 – 3,4 tys. zł, wypożyczenie samego sprzętu – ok. 140 euro za tydzień w zależności od deski i ok. 50 euro za piankę, czyli w sumie ok. 800 zł.