Jeśli rząd błyskawicznie nie zmieni przepisów, krajowi grozi obniżka ratingu do poziomu śmieciowego.
Do końca tego tygodnia rząd powinien przygotować działania, które pozwolą przekonać agencję ratingową Standard & Poor’s, by nie obniżała perspektywy ratingu. Na początku marca S&P pozostawił Rumunii ocenę BBB+, ale też zaproponował zmianę perspektywy ze stabilnej do negatywnej. Oznaczałoby to, że najbardziej prawdopodobna najbliższa decyzja to obniżka oceny. W konsekwencji unijna gospodarka znalazłaby się na liście krajów z ratingiem śmieciowym. Rząd w Bukareszcie odwołał się od obniżki perspektywy ratingu, co oznaczało, że w ciągu dwóch tygodni powinien dojść do porozumienia z agencją. Jednym ze sposobów na przekonanie S&P mają być zmiany w podatku bankowym.
Rumuńscy politycy ochrzcili go mianem ”podatku od chciwości„. Obciążenie zostało wprowadzone na początku tego roku, nie ustawą uchwaloną przez parlament, ale dekretem rządowym. W Polsce podatek od instytucji finansowych to 0,44 proc. aktywów w skali roku, rozłożone na 12 miesięcy. W Rumunii stawka wynosi 0,3 proc., ale kwartalnie. W skali roku banki mają więc do zapłacenia kwotę rzędu 1,2 proc. aktywów rocznie. Jak wynika z danych EBC, stopa zwrotu z aktywów w rumuńskim sektorze bankowym w III kw. ub.r. wynosiła niespełna 1,4 proc. (w poprzednich dwóch kwartałach nie przekraczała 1 proc.). Rumuńskim bankom grozi więc, że ”podatek od chciwości„ pozbawi je całości zysków.
Rumuński podatek różni od polskiego również brak wyłączeń. U nas podstawa opodatkowania nie uwzględnia obligacji skarbowych. W efekcie banki i firmy ubezpieczeniowe chętnie kupują takie papiery. To pomaga rządowi zwłaszcza w momencie, gdy obligacje chcą wyprzedawać inwestorzy zagraniczni. Nad Dunajem od papierów skarbowych też trzeba zapłacić podatek. Efekt: banki ich nie chcą. Dla rządu to kłopot, bo ze względu na pęczniejący deficyt właśnie musi zwiększać skalę sprzedaży długu.
Wprowadzając podatek, rząd naraził się również na konflikt z bankiem centralnym. Powód? Stawkę podatku powiązano ze stopami procentowymi. – Obniżcie stopy, to podatek będzie mniejszy – mówili przedstawiciele rządu. Dla bankierów centralnych oznacza to próbę wpływania na politykę pieniężną. W poniedziałek lokalna prasa pisała o analizie Narodowego Bank Rumunii, z której wynika, że skutkiem podatku będzie obniżenie tempa wzrostu gospodarczego o 0,6 pkt proc., problemy w sektorze bankowym, wyższe koszty obsługi długu publicznego oraz słabszy kurs waluty. Przez cały miniony rok kurs euro utrzymywał się w pobliżu 4,65 leja. Na początku stycznia poszedł wyraźnie w górę i obecnie wynosi ok. 4,75 leja.
Według pojawiających się zapowiedzi modyfikacje podatku bankowego miałyby dotyczyć eliminacji powiązania stawki z wysokością stóp procentowych oraz wyłączenia z podstawy obligacji skarbowych, należności wobec samorządów, kredytów objętych rządowymi programami wsparcia i finansowania projektów unijnych. Banki zamiast płacić podatek co kwartał, robiłyby to raz na pół roku.
Instytucje finansowe to niejedyne źródło nowych dochodów dla rządu w Bukareszcie. 2-proc. podatkiem obrotowym obłożono firmy energetyczne, a 3-proc. – telekomunikacyjne.