W sklepach, na stacjach paliw, w lokalach gastronomicznych, w hurtowniach i u producentów Polacy wydali w ubiegłym roku o 6,7 proc. więcej niż w roku poprzednim – wynika z danych GUS.
/>
Wzrosły m.in. wydatki na żywność i napoje bezalkoholowe. W ubiegłym roku pochłonęły one prawie 180,2 mld zł. W stosunku do roku poprzedniego zwiększyły się o 4,6 proc., a więc tylko niewiele więcej od wzrostu cen tych produktów, bo podrożały one o 4,2 proc. I to w sytuacji, gdy portfele Polaków są coraz grubsze w związku z podwyżkami wynagrodzeń, środkami z programu 500 plus i gdy dzięki spadającemu bezrobociu mamy rynek pracownika.
– Realny wzrost wydatków na żywność i napoje bezalkoholowe był stosunkowo mały, ponieważ zaopatrujemy się w te produkty często w marketach, zwłaszcza w dyskontach, w których ceny rosną najwolniej. W dodatku często są tam promocje, z których korzysta wiele osób – ocenia prof. Krystyna Świetlik z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej. Równocześnie kurczy się samozaopatrzenie w produkty żywnościowe.
To znaczy coraz mniej korzystamy z warzyw, owoców i ziół z działek i ogródków przydomowych. – Wzrastają więc zakupy żywności pod względem ilościowym, co sprawia, że nawet przy niskich cenach wydajemy nieco więcej – uważa prof. Świetlik. Dodaje, że nie ma jednak gwałtownych wzrostów, bo rodziny ograniczają marnotrawstwo żywności, częściej kupują tyle, ile potrafią zjeść.
Realne wydatki na żywność w punktach sprzedaży detalicznej wzrosły niewiele także dlatego, że coraz częściej korzystamy z gastronomii. Wobec tego mniej posiłków przygotowujemy w domu. Według GUS sprzedaż detaliczna w placówkach gastronomicznych osiągnęła w ubiegłym roku wartość prawie 39,3 mld zł. Była aż o 11,8 proc. większa niż w roku poprzednim. Także dzięki temu, że przybyło lokali i punktów gastronomicznych. W ubiegłym roku było ich ponad 71 tys. – o 1642 więcej niż w 2016 r. Specjaliści nie mają wątpliwości, że sprzedaż w gastronomii rośnie, ponieważ coraz więcej osób nie ma czasu na przygotowanie np. śniadania czy lunchu w domu. Kupuje je więc po drodze do pracy lub w biurze, gdzie dostawcy kanapek i obiadów depczą sobie po piętach. A pozwalają na to właśnie rosnące dochody rodzin.
Ponadto zmienia się wzór spędzania czasu wolnego polegający na częstszym odwiedzaniu restauracji w celach towarzyskich – uważa prof. Świetlik. Tym bardziej że przybywa singli, którzy chętnie odwiedzają restauracje, puby, kawiarnie. Zdaniem profesor można oczekiwać, że również w tym roku wydatki na gastronomię będą rosły, ponieważ poprawia się kondycji finansowa gospodarstw przy wciąż zmniejszającym się bezrobociu, które notuje rekordowo niskie poziomy.
Natomiast na alkohol i papierosy wydaliśmy w ubiegłym roku 58,7 mld zł – tylko o 2,1 proc. więcej niż w roku poprzednim. Wzrost nie jest duży, ponieważ maleje konsumpcja tradycyjnych papierosów (spalanie tytoniu). W 2017 r. była ona w przeliczeniu na mieszkańca o 15 proc. mniejsza niż w roku poprzednim. Tradycyjne papierosy są zastępowane e-papierosami i wyrobami nowatorskimi (podgrzewanie tytoniu).