Po posady w zarządzie Polskiej Miedzi ustawiła się kolejka chętnych. 21 i 22 czerwca rozmowy z kandydatami. Jak ustalił DGP, nadzór nad kombinatem może stracić minister energii.
50 aplikacji w konkursie na prezesa i jego czterech zastępców to relatywnie niewiele w porównaniu z 30 aplikacjami na dwa wakaty w kwietniowym konkursie, który został unieważniony. Odbywał się on po zdymisjonowaniu 10 marca Radosława Domagalskiego-Łabędzkiego i Michała Jezioro, prezesa i wiceprezesa Polskiej Miedzi. Obecne postępowanie jest związane z końcem kadencji kierownictwa spółki. Nowy zarząd musi być wybrany przed zwyczajnym walnym zgromadzeniem. Odbędzie się ono 26 czerwca.
Wymagania konkursowe wygórowane nie są. Jak ustaliliśmy, wśród zgłoszeń jest kilka niespodzianek. Powszechnie spodziewano się, że kandydować będzie p.o. prezesa Rafał Pawełczak. Z naszych informacji wynika, że zarówno on, jak i jego zastępca ds. finansowych i aktywów zagranicznych Stefan Świątkowski nie złożyli aplikacji. Jarosław Twardowski, szef komunikacji w kombinacie, odmówił informacji na ten temat. Powód: rada nadzorcza na tym etapie nie informuje, ilu kandydatów i jacy złożyli aplikacje w konkursie.
Nam udało się ustalić, że w postępowaniu dotyczącym fotela prezesa oraz wiceprezesa ds. produkcji bierze udział obecny wiceprezes Ryszard Jaśkowski. Wczoraj nie odpowiedział na nasze pytania o start w konkursie. To osoba z bliskiego otoczenia ministra energii Krzysztofa Tchórzewskiego. Tyle że szef resortu może zupełnie stracić wpływy w KGHM. Z naszych informacji wynika, że przejęcie nadzoru nad tą spółką bierze pod uwagę premier Mateusz Morawiecki. W ostatnim czasie znacząco stracił tam wpływy. Decyzja premiera z Wrocławia nie byłaby zaskoczeniem. Niedawno zabrał Tchórzewskiemu nadzór nad fuzją Orlenu i Lotosu. Potwierdziło to coraz słabszą pozycję szefa resortu energii. O jego dymisji huczy od wielu tygodni. Ministerstwo zapewnia, że to plotki.
Faworytem w konkursie na prezesa Polskiej Miedzi jest obecnie – pisaliśmy o tym jako pierwsi – Marcin Chludziński, obecny szef Agencji Rozwoju Przemysłu, która podlega Morawieckiemu. Na nasze pytania w sprawie konkursu Chludziński wczoraj nie odpowiedział. W trzech źródłach słyszymy, że to pewniak. Jedyny warunek, jaki postawił, to dobór wiceprezesa – początkowo mowa była o dwóch, stanęło na jednym, ds. finansów.
Konkurentem Chludzińskiego będzie Miłosz Stanisławski. To były radny warszawskiego Targówka, który złożył mandat przy okazji kwietniowego konkursu. Stanisławski w przeszłości był członkiem rady nadzorczej Polskiej Miedzi. Dzisiaj zasiada w radzie Polskiej Grupy Górniczej. – W żaden sposób nie komentuję przebiegu konkursu w KGHM – powiedział nam wczoraj.
Konkurentem Chludzińskiego będzie Miłosz Stanisławski. To były radny warszawskiego Targówka, który złożył mandat przy okazji kwietniowego konkursu. Stanisławski w przeszłości był członkiem rady nadzorczej Polskiej Miedzi. Dzisiaj zasiada w radzie Polskiej Grupy Górniczej. – W żaden sposób nie komentuję przebiegu konkursu w KGHM – powiedział nam wczoraj.
Od dymisji Domagalskiego-Łabędzkiego kilkanaście osób na funkcjach wysokiego szczebla w Polskiej Miedzi straciło już stanowiska. Spółka postanowiła właśnie wymienić Roberta Wundera, szefującego dwa lata kopalni Sierra Gorda, na Mirosława Kidonia, który obejmie stanowisko od 1 lipca (o ile nowe władze nie będą miały własnych pomysłów).
Na to kadrowe trzęsienie ziemi z niepokojem patrzy japoński partner KGHM w Chile, czyli gigant Sumitomo, który w Sierra Gorda ma 45 proc. udziałów. Japończycy wciąż nieoficjalnie wracają do tematu przejęcia całej kopalni od KGHM. Dlatego kluczowa będzie obsada stanowiska wiceprezesa ds. zagranicznych.
Jak ustaliliśmy, jednym z kandydatów jest tu Radosław Stach, dyrektor naczelny w KGHM, a wcześniej m.in. szef kopalni Polkowice-Sieroszowice, wchodzącej w skład kombinatu. Był on też kapitanem drużyny ratowników Polskiej Miedzi na mistrzostwach świata w Australii i USA. Nie udało nam się z nim wczoraj skontaktować.
Po raz kolejny na giełdzie nazwisk pojawił się Mariusz Bober, były prezes Grupy Azoty, wcześniej szef należącego do KGHM Ecorenu (dziś Metraco), który do KGHM wrócił niedawno i to tylko na chwilę. 16 marca został szefem Zanamu – producenta maszyn górniczych. 27 marca złożył rezygnację, bez podania przyczyn. Nas wczoraj zapewnił, że aplikacji w konkursie do KGHM nie złożył.