Na początek tygodnia test. Kto to powiedział: „Produkcja rośnie coraz szybciej, inflacja spada, spada bezrobocie, poprawia się rentowność, rośnie optymizm konsumentów. Czy panowie redaktorzy dziwicie się, że również rośnie z tego powodu stopień zdenerwowania opozycji politycznej?”. Podpowiem, że jest to fragment wywiadu udzielonego dla „Sygnałów dnia” w radiowej Jedynce. Żadnych skojarzeń? To dodam, że powiedział to minister finansów. Ale nie Ten.
Uważny czytelnik powinien wyłowić z tej wypowiedzi słowa klucze: „produkcja rośnie, inflacja spada”. I już wiadomo, że zacytowałem wypowiedź profesora Grzegorza Kołodki. Z listopada 2002 r.!
Jak widać, gdy biznes idzie dobrze, komunikacja jest prosta i przyjemna. Dotyczy to wszystkiego i wszystkich. A gdy wszystko idzie źle? W sprawozdaniach spółek giełdowych można to łatwo rozpoznać, czytając list zarządu do akcjonariuszy. Kiedy zaczyna się on od opisu sytuacji makroekonomicznej, wiadomo, że nie jest dobrze. Bo sukcesy są owocem ciężkiej pracy zarządu lub rządu. A porażki? Wynikają głównie z tego, że „nie dało się w tych warunkach”.
Porażki na rynku kapitałowym to sprawa dość delikatna, bo zależy od nich zachowanie cen akcji. Dokładniej chodzi o zachowanie inwestorów, którzy składają zlecenia po coraz niższych cenach. Myślimy jednak, że to „notowania spadły o kilkadziesiąt procent”, a nie „inwestorzy akceptowali znacznie niższą cenę”.
Jedną z idei obowiązującego obecnie rozporządzenia w sprawie nadużyć na rynku („rozporządzenie MAR”) jest zapewnienie inwestorom szybkiego dostępu do informacji, w szczególności złych. Dlatego jednym z obecnie stosowanych przez spółki narzędzi jest profit warning. Jest to komunikat, że wyniki będą się znacznie różniły od spodziewanych ze względu na jakieś zdarzenia. Najczęściej ta różnica dotyczy niespodziewanych strat, ale możliwe są również znaczne zyski pochodzące ze sprzedaży jakichś aktywów.
Pod koniec czerwca ubiegłego roku akcjonariusze spółki Action uchwalili wypłatę dywidendy w wysokości 1 zł na akcję, prawo do dywidendy miało zostać przyznane we wrześniu, a wypłata w październiku. Trzy tygodnie później (18 lipca) ukazał się komunikat zatytułowany „Wstępne dane o przychodach w drugim kwartale 2016 roku”, w którym spółka poinformowała, że przychody są nieco niższe od oczekiwanych w związku z wprowadzoną polityką poprawy parametrów stanów magazynowych. Ale nie to było istotne. Na początku czerwca 2016 r. dyrektor Urzędu Skarbowego wydał decyzję w sprawie VAT za miesiące od lipca 2011 r. do stycznia 2012 r. i w związku z tym może powstać obowiązek utworzenia w ciężar wyniku finansowego rezerwy (22,5 mln zł z odsetkami, jak zawsze, za blisko pięć lat) na przyszłe zobowiązania z tytułu tego podatku. Dwa dni później w następnym komunikacie poinformowano o kolejnej kontroli. Zdaniem urzędu spółka zawyżyła podatek do odliczenia za styczeń i luty 2013 r. o 36,0 mln zł. Później była sanacja i restrukturyzacja.
W lutym bieżącego roku ukazał się raport za cztery kwartały 2016 r. spółki Unified Factory. Jest to firma nowych technologii działająca w oparciu o zaawansowane algorytmy pamięci asocjacyjnej (nie wiem, co to oznacza, ale brzmi ładnie, to przytoczyłem). W raporcie wykazano dużą dynamikę zysku – wzrósł on o 97,6 proc. do 4,7 mln zł. Kapitał własny wyniósł 19,4 mln zł.
Pierwszego dnia czerwca ukazał się raport roczny za 2016 r., w którym zaprezentowano taki sam zysk netto, ale kapitały własne były niższe o 2,6 mln zł. Jak to możliwe?
Pierwsza możliwość to podział zysku, czyli dywidenda. Ale spółka nie wypłaca dywidendy. To może umorzenie akcji własnych? Wręcz przeciwnie. Raport za IV kwartał był paliwem do emisji akcji serii E, dzięki której spółka zebrała 10,4 mln zł.
Dopiero po analizie not do raportu rocznego dowiadujemy się, że w spółce przeprowadzono kontrolę wszczętą z „powodu rutynowej procedury zwrotu podatku VAT”. Dowiadujemy się również, że „urząd skarbowy kwestionuje zasadność zwrotu Spółce części podatku z lat ubiegłych”. Ta oczywiście „zdecydowanie nie zgadza się” z tym, jednak podjęła decyzję o utworzeniu rezerwy ostrożnościowej w wysokości 2,6 mln zł w ciężar kapitału zapasowego.
Zawsze sądziłem, że zgodnie z kodeksem spółek handlowych o użyciu kapitału zapasowego decydują akcjonariusze. Ale tu zarząd po cichu i bokiem, bo nie przez rachunek wyników, a przez kapitały, odpisuje 15 proc. kapitału własnego. Rozumiem, że nie chciano płoszyć inwestorów przed kolejną emisją – we wrześniu tego roku objęli oni akcje serii F za 6,0 mln zł. Rozumiem, że wykazanie takich strat bezpośrednio w rachunku wyników oraz konieczność tłumaczenia szczegółów mogłoby popsuć wizerunek dynamicznie rozwijającej się firmy i zgasić uśmiech na twarzy prezesa. Ale żeby aż tak?