Co zmieni się od 21 września?
Kanada ma zapewnić unijnym przedsiębiorstwom dostęp do zamówień publicznych, nie tylko na szczeblu federalnym, lecz także na poziomie prowincji i gmin. Wiceminister rozwoju Tadeusz Kościński przypomina, że za sprawą ułatwień w prowadzeniu działalności eksportowej, m.in. przyspieszenia procedur uzyskiwania prawa do eksportu na rynek kanadyjski. - Istotne zmiany nastąpią też w sprawie wzajemnego uznawania wyników oceny zgodności, ze względu na szeroki zakres sektorów objętych postanowieniami. Dotyczy to np. urządzeń elektrycznych, maszyn i urządzeń pomiarowych czy zabawek - mówi minister Kościński. - Ma to znaczenie szczególnie dla małych i średnich przedsiębiorstw. Obniży to koszty związane z eksportem i pozwoli MŚP konkurować na tym samym poziomie z dużymi firmami. Oprócz tego firmy, zyskają na zwiększeniu przejrzystości w dostępie do kanadyjskiego rynku, np. rynku zamówień publicznych. To też ma szczególne znaczenie dla sektora małych i średnich przedsiębiorstw, które często pozbawione są tych możliwości ze względu na brak łatwo dostępnych informacji o przetargach. Kanada zobowiązała się do publikowania ofert na rynku zamówień publicznych on-line, za pośrednictwem tzw. pojedynczego punktu dostępu w Internecie - dodaje minister.
Co ma się zmienić?
Największe zmiany powinny odczuć mniejsze firmy, których nie było dotąd stać na ponoszenie kosztów procedur związanych z eksportem do Kanady. Unikną wykonywania podwójnych badań produktów, długotrwałych procedur celnych i wysokich kosztów prawnych. Umowa ma także umożliwić większą mobilność pracowników firm i stworzyć ramy umożliwiające wzajemne uznawanie kwalifikacji pracowników w różnych zawodach.
Na likwidacji ceł, barier pozataryfowych oraz liberalizacji handlu usługami skorzystać mają firmy telekomunikacyjne, energetyczne, branża budowlana, meblarska oraz przetwórstwa rolno-spożywczego. Pozytywne zmiany mają też odczuć inne branże: świadczący usługi bankowe, firmy ubezpieczeniowe, przemysł lotniczy i chemiczny.
Wraz z wejściem w życie CET-y zniknie też ponad 90 proc. barier na produkty rolne. Wyjątkiem będą m.in. mięso wołowe, wieprzowina, drób i sery. Na produkty te ustalono kontyngenty. - W imporcie z Kanady wołowiny (bez hormonów) będzie obowiązywał kontyngent 45 tys. ton, co odpowiada 0,6 proc. unijnego rynku wołowiny – mówi minister Kościński. - Import wieprzowiny będzie realizowany w ramach kontyngentu w wysokości 12 500 ton, od pierwszego roku i zwiększany co roku o 12 500 ton, aż do osiągnięcia 75 000 ton rocznie. Warunkiem skorzystania z preferencji celnych, jest uznanie produktów za pochodzące z UE lub z Kanady i przedłożenie dowodu ich pochodzenia. Przesyłki, których wartość przekroczy 6000 euro trzeba będzie zarejestrować w unijnej bazie REX. W przeciwnym wypadku eksport będzie się odbywał na wcześniejszych zasadach, niepreferencyjnych – przypomina minister Kościński.
Według KE po pełnym wdrożeniu umowy gospodarka unijna może zyskiwać 5,8 mld euro rocznie.
Obawy nadal są
- Zniesienie ceł na ok. 90 proc żywności sprowadzanej z Kanady do UE będzie trudne do udźwignięcia dla krajowych producentów, także tych, którzy eksportują na rynek wewnątrz unijny. To jest główny rynek dla polskich producentów żywności, nie zastąpi go rynek kanadyjski– mówi Maria Świetlik z Akcji Demokracja. - Szczególnie zaniepokojeni muszą być producenci wołowiny i wieprzowiny, bo za Atlantykiem produkcja jest tańsza, a dodatkowo CETA daje kanadyjskim firmom bezcłowe kontyngenty kilkanaście razy większe niż do tej pory. Zwraca na ten problem nawet bardzo prorynkowa Copa Cojega, europejska organizacja reprezentująca interesy rolników. Świetlik przypomina też w CETA ochronę produktów regionalnych wynegocjowały sobie tylko duże koncerny z Francji i Włoch, chronią więc parmezan, ale już nie oscypek i inne nasze tradycyjne przysmaki.
Maria Świetlik przypomina, że obawy przed CETA nie są jednostronne. W Kanadzie opór przeciw umowie również jest silny i to właśnie strona kanadyjska wstrzymywała się z ostateczną zgodą na wejście w życie tej umowy. - Jeden powód dotyczył tego, kto ma być odbiorcą kontyngentów europejskiego sera: kanadyjscy sprzedawcy czy producenci serów - wyjaśnia Świetlik. - Ci ostatni starali się ochronić swój rynek przed zalewem konkurencji z Europy, obawiając się, że znacznie obniży ceny sprzedaży, a za tym pójdzie obniżenie rentowności krajowej produkcji i upadek części firm. Drugą kwestią - opowiada przedstawicielka Akcji Demokracja - były patenty na lekarstwa. Kanada ma znacznie bardziej prospołeczny system ochrony monopoli intelektualnych, dzięki czemu funkcjonuje tam wiele tańszych zastępników leków, tzw. leków generycznych. CETA wymuszałaby zwiększenie przywilejów dla właścicieli patentów, a w konsekwencji leki podrożałyby i stały się mniej dostępne dla ludzi. To się w Kanadzie nie spodobało i premier Troudeau miał problem z uzyskaniem zgody wszystkich prowincji na wdrożenie umowy.
I jeszcze na jedną rzecz zwraca uwagę Maria Świetlik: - Bardzo ważna będzie też w umowie sprawa usług publicznych, ponieważ władze krajowe stracą możliwość rekomunalizacji części tychże, a władze lokalne będą musiały ogłaszać przetargi na zamówienia publiczne po angielsku lub francusku, by kanadyjskie firmy miały do nich dostęp, co ważne nie będą mogły również faworyzować lokalnych producentów.
Liberalizacja i regulacja - brzmi neutralnie, ale...
Z kolei Marcin Wojtalik z Instytutu Globalnej Odpowiedzialności uważa, że CETA może niepokoić jako zobowiązaniem UE i Kanady do wzajemnego konsultowania regulacji pod kątem liberalizacji handlu. - UE będzie zobowiązana m.in. do przekazywania Kanadzie kopii proponowanych regulacji i zapewnienia wystarczająco dużo czasu na przedstawienie uwag na piśmie oraz wymiany informacji na temat rozważanych działań, środków lub zmian regulacyjnych na możliwie jak najwcześniejszym etapie. Skutkiem tego może być ograniczenie pola decyzji przez grupy biznesowe w Kanadzie, którym zależy na osłabieniu lub zmianie konkretnych regulacji obowiązujących w UE np. w kwestii znakowania towarów z GMO – przestrzega Wojtalik.
Przedstawiciel IGO zwraca też uwagę, że zaczną obowiązywać te fragmenty umowy, przed którymi przestrzegali jej oponenci. Dotyczy to szczególnie współpracy regulacyjnej tj. zobowiązania UE i Kanady do wzajemnego uzgadniania regulacji mających wpływ na handel (czyli w praktyce - ogromnej części). - Chociaż tzw. dokument interpretacyjny (przyjęty w X 2016 r., tuż przed podpisaniem umowy) stwierdza, że współpraca regulacyjna jest dobrowolna (art. 3), to trudno oczekiwać, że jakiś kraj UE sprzeciwi się nawet niekorzystnym dla niego przepisom, jeżeli będzie sam w obliczu 27 oponentów - mówi Wojtalik. - Współpraca regulacyjna w CETA stanowi zobowiązanie UE i Kanady do wzajemnego konsultowania regulacji pod kątem dążenia do liberalizacji handlu. UE będzie zobowiązana m.in. do przekazywania Kanadzie "kopii proponowanych regulacji" i "zapewnienia wystarczająco dużo czasu na przedstawienie uwag na piśmie" [art. 21.4 punkt e)] oraz "wymiany informacji na temat rozważanych działań, środków lub zmian regulacyjnych na możliwie jak najwcześniejszym etapie". [art. 21.4 punkt f)] - wyjaśnia Marcin Wojtalik. I przestrzega, że skutkiem takiego zobowiązania może być związanie rąk UE lub co najmniej ograniczenie pola decyzji przez grupy biznesowe w Kanadzie, którym zależy na osłabieniu lub zmianie konkretnych regulacji obowiązujących w UE. Bo skoro łososie GMO w Kanadzie nie podlegają obowiązkowemu znakowaniu i mogą być sprzedawane bez ograniczeń, to dlaczego UE nie miałaby obowiązywać podobne zasady? Nie wiemy, ile determinacji będą mieli negocjatorzy UE w odpieraniu tego typu argumentów. Tym bardziej, że w samej UE istnieją różne nastawienia do GMO, niekoniecznie takie, jakie przeważa w Polsce.
- Liberalizacja w ramach umów o wolnym handlu w żadnym wypadku nie oznacza deregulacji - polemizuje wiceminister Tadeusz Kościński. - W przypadku handlu usługami prowadzi do zagwarantowania stronom umowy braku wprowadzania ograniczeń w świadczeniu usług w przyszłości. CETA jest pierwszym porozumieniem, które daje szczególną przejrzystość co do istniejących ograniczeń w świadczeniu usług na poziomie każdej kanadyjskiej prowincji. Daje to gwarancję, że unijni usługodawcy nie spotkają się z innymi uwarunkowaniami, niż te wskazane w umowie i będą czerpać korzyści z każdych dalszych uproszczeń w przepisach, które Kanada wprowadzi w przyszłości. Jednym z przykładów może być zagwarantowanie jasnych zasad dla delegowania pracownika z Polski do Kanady w ramach jednego przedsiębiorstwa działającego w jakimkolwiek sektorze usług.
30 października 2016 r. umowę podpisano. Parlament Europejski przyjął ją 15 lutego, a strona kanadyjska ratyfikowała 16 maja 2017 r. Otworzyło to drogę do tymczasowego jej stosowania. Umowa zostanie w pełni wdrożona, kiedy wszystkie państwa członkowskie UE dokonają jej ratyfikacji, zgodnie ze swoimi wymogami konstytucyjnymi. W Polsce po uzyskaniu zgody parlamentu, umowę ratyfikuje prezydent.