PiS wycofuje się z pomysłu pobierania 20 gr od każdego litra paliwa. Informacja o rezygnacji z dalszych prac nad projektem pojawiła się wczoraj pod wieczór. Jarosław Kaczyński poinformował o tym PAP.
Z naszych informacji wynika, że w samym PiS pojawiło się tyle koncepcji zmian w ustawie, że w obozie rządzącym trudno byłoby wypracować porozumienie.
Jeszcze w południe w Sejmie mówiono, że projekt mógłby zostać przegłosowany nawet w tym tygodniu. Sęk w tym, że nie wiadomo było, nad czym parlamentarzyści mieliby głosować. Komisja infrastruktury nie przygotowała do tej pory sprawozdania z prac nad projektem. W dodatku wśród posłów – także z PiS – do ostatniej chwili trwał festiwal pomysłów, w jaki sposób udoskonalić projekt. – Warto się zastanowić, czy nie obniżyć stawki opłaty drogowej za gaz, bo to przecież paliwo ekologiczne – mówił nam poseł Bogdan Rzońca z PiS, przewodniczący obradom komisji infrastruktury.
Zgodnie z projektem szykowanej ustawy stawka za 1000 kg gazu miała wynieść 369,69 zł. Zdaniem ekspertów część posłów optująca za takim rozwiązaniem nie rozumiała jednak istotnych niuansów. – Gaz, nawet w postaci skroplonej, jest lżejszy od benzyny. Dlatego gdy dokonamy odpowiednich przeliczeń, okaże się, że stawka na stacjach byłaby podobna jak w przypadku benzyny i oleju napędowego – mówi Bartosz Jakubowski z Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego.
W toku dyskusji sejmowych rodziły się kolejne koncepcje. Jedna z nich – potwierdzona przez nas u kilku posłów PiS – dotyczyła uelastycznienia poboru opłaty drogowej. Jeśli ceny paliwa przekroczyłyby określony w ustawie poziom (np. wskutek zawirowań na rynkach światowych), wówczas rząd zawiesiłby opłatę drogową, by do niej wrócić, gdy ceny spadną.
Ale i ten pomysł nie uratował projektu. – Bo nie wiadomo, na jakich wskaźnikach ustawodawca miałby się oprzeć – czy na cenach oferowanych np. przez PKN Orlen, czy na wskaźnikach GUS, które są uśrednione, ale przynajmniej niepodważalne – zastanawia się Bartosz Jakubowski.
Niektórzy posłowie PiS byli za tym, by w ogóle nie nakładać dodatkowej daniny na obywateli, lecz by ciężar przedsięwzięcia wziął na siebie budżet państwa. Projekt podwyższał limit wydatków na infrastrukturę transportu lądowego z 18 do 25 proc. planowanych na dany rok wpływów z podatku akcyzowego od paliw silnikowych. To oznaczało dodatkowe 5 mld zł dla GDDKiA na modernizację dróg krajowych. – Może po prostu podzielmy się tą kwotą z samorządami? A jeśli to za mało, to dodatkowo zwiększmy procentowy limit tych wydatków – sugerował wczoraj w rozmowie z DGP jeden z posłów PiS, zasiadający w komisji infrastruktury. Na to jednak były mniejsze szanse, biorąc pod uwagę manko w Programie Budowy Dróg Krajowych (szacowane koszty wszystkich inwestycji to ponad 190 mld zł, podczas gdy rząd ma zapewnione 135 mld zł).
Przy okazji naszych rozmów z posłami PiS wyszło na jaw, że od początku nie wszystkie propozycje w projekcie im się podobały. Jak chociażby to, by część pieniędzy z Funduszu Dróg Samorządowych była przeznaczana na wodociągi pod jezdniami. – Pytanie, czy w naborach nie byłyby preferowane drogi stanowiące infrastrukturę towarzyszącą dla nowych osiedli, budowanych w ramach programu „Mieszkanie plus” – mówi jeden z działaczy PiS.
W ostatnich dniach atmosfera wokół nowej opłaty gęstniała. Sprzeciw wyrażały kolejne grupy zawodowe. – Droższy transport oznaczać będzie wyższe ceny towarów w sklepach oraz wyższe koszty transportu publicznego – alarmowali wczoraj przedstawiciele Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych. Buntowali się także rolnicy. Zarząd Krajowej Rady Izb Rolniczych wyliczył, że po zmianach rolnicy za zakup paliwa do produkcji rolnej wydadzą o 21,50 zł więcej na każdy hektar niż teraz.
Gwoździem do trumny okazał się głos Związku Miast Polskich. Okazuje się, że potencjalnie główny beneficjent zmian – czyli samorządy nadzorujące drogi lokalne – wcale nie chciał od rządu prezentu w postaci Funduszu Dróg Samorządowych. Miasta zwróciły uwagę, że nie dość, iż rząd chce równolegle zlikwidować program schetynówek, to jeszcze najwięcej na zmianach skorzystałby... budżet państwa. Wszystko dlatego, że od każdej zrealizowanej inwestycji drogowej gminy i powiaty musiałyby odprowadzać VAT.