Największy producent tytoniu na świecie rozpoczyna w Polsce sprzedaż mniej szkodliwych wyrobów.
/>
Nasz kraj jest kolejnym na świecie, na którym Philip Morris International zadebiutował z nowym produktem. Na świecie IQOS jest już dostępny na ponad 20 rynkach. I będą kolejne. Andre Calantzopoulos, dyrektor generalny PMI, podczas wchodzenia z produktem pod koniec ubiegłego roku do Wielkiej Brytanii zapowiedział, że to droga w jednym kierunku – stopniowego wychodzenia z rynku tradycyjnych papierosów. Nie zadeklarował jednak, kiedy dokładnie to nastąpi. Niezależni eksperci oceniają, że taka zmiana może trwać około dekady. O tym, że nie są to słowa rzucone na wiatr, świadczy chociażby zmiana strony internetowej przez PMI. W jej centralnym miejscu pojawiło się nowe motto biznesowe: „Projektowanie przyszłości bez dymu”. Zniknęły jednocześnie zdjęcia sztandarowych produktów firmy takich jak m.in. Marlboro.
– Od ponad dekady angażujemy się w rozwój produktów bezdymnych. Wierzymy, że stanowią lepszy wybór dla palaczy. W ciągu dwóch lat od ich wprowadzenia prawie 1,5 mln dorosłych palaczy zrezygnowało z palenia tradycyjnych papierosów na ich rzecz – informuje Mirosław Zieliński, prezes ds. produktów obniżonego ryzyka PMI.
Przekierowanie produkcji wyłącznie na nowy produkt zależy od popytu. Barierą w szybkiej popularyzacji może być cena.
Mniej toksyn
Paczka 20 wkładów z tytoniem kosztuje podobnie jak opakowanie tradycyjnych papierosów – w Polsce ok. 16 zł, w Wielkiej Brytanii ok. 8 funtów, a za oceanem 10 dol. By ich użyć, potrzebne jest specjalne urządzenie. W Polsce będzie kosztować ok. 400 zł. Podobny produkt w ofercie mają też British American Tobacco oraz Japan Tobacco. Obie korporacje rozwijają ich sprzedaż na świecie. Nie komentują jednak, czy ich ewentualna ekspansja oznacza kres tradycyjnych wyrobów. – Rozwijamy i komercjalizujemy różne kategorie produktów nowej generacji stanowiące alternatywę dla tradycyjnych papierosów – komentuje Anna Mikosz z BAT.
Nowy produkt ma też atut w postaci potencjału mniejszej szkodliwości, co jest zasługą podgrzewania, a nie spalania tytoniu. Jak wynika z badań PMI, palacze otrzymują taką samą dawkę nikotyny jak w tradycyjnym papierosie, ale średnio o 90 proc. mniej niebezpiecznych toksyn. Wstępne badania kliniczne wykazały, że zmiana na nowy produkt prowadzi do obniżenia wielu substancji szkodliwych w organizmie palacza, podobnie jak w przypadku rzucenia palenia. Badania nad produktami Philip Morris są prowadzone także przez zewnętrzne instytuty. W Polsce postanowiły je sprawdzić Instytut Biologii Doświadczalnej Polskiej Akademii Nauk oraz Ośrodek Badań Klinicznych w Kajetanach.
– Porównywaliśmy wpływ substancji wytwarzanych przez tradycyjny papieros z wpływem generowanych przez nowy produkt na komórki nabłonkowe. Badania zostały już zakończone. Nie możemy jednak prezentować wyników. Zasada w świecie naukowym jest taka, że najpierw są publikowane w piśmie lub prezentowane na konferencji. Najbliższe naukowe spotkanie będzie w maju – wyjaśnia prof. Joanna Szczepanowska z Instytutu Biologii Doświadczalnej.
Profesor Andrzej Sobczak, kierownik Zakładu Chemii Ogólnej i Nieorganicznej Wydziału Farmaceutycznego Śląskiego Uniwersytetu Medycznego, zauważa, że w przypadku produktów bezdymnych tytoń podgrzany jest inhalowany do płuc. Setki związków toksycznych obecnych w tytoniu mogą ulegać kumulacji. Nie można więc jednoznacznie określić, jaki będzie miało wpływ na organizm człowieka ich sukcesywne dostarczanie.
Zauważa również, że produkty bezdymne są stosunkowo młodą kategorią na rynku. A to oznacza, że musi upłynąć jakiś czas, by przekonać się o faktycznym efekcie. Osobiście uważa jednak za rozsądne wprowadzanie do obrotu produktów, które będą mniej szkodliwe dla zdrowia konsumentów.
Nowa strategia działania PMI wynika ze zmian zachodzących na rynku. Palacze oczekują mniej szkodliwych produktów i coraz chętniej z nich korzystają. Dowodem może być choćby rozwój rynku e-papierosów. W Polsce jego wartość od 2010 r. zwiększyła się dwa i pół razy do 0,5 mld zł. Szukają też bardziej nowatorskich rozwiązań, dzięki którym unikną na przykład zapachu tytoniu na ubraniach.
Kierunek zmian popiera coraz więcej rządów, które upatrują w nich szansy na zmniejszenie wydatków związanych z leczeniem chorób wywołanych przez palenie tytoniu.
Malejąca produkcja
Do produkcji nowatorskich wyrobów potrzeba mniej tytoniu niż do tradycyjnych papierosów. Zmiana strategii przez PMI nie pozostanie więc bez wpływu na jej biznes w Polsce, która jest jednym z największych producentów papierosów w UE. W naszym kraju działa sześć fabryk, które w 2016 r. wyprodukowały 174,7 mld papierosów, o 2 proc. więcej niż przed rokiem. Jedna z nich – w Krakowie – należy do PMI i jest największym centrum produkcyjnym koncernu w Europie. Zatrudnia 1,5 tys. osób, a wszystkich w PMI pracuje 3 tys. Poza tym firma współpracuje z ok. 2 tys. polskich plantatorów. W sumie zainwestowała w naszym kraju ponad 700 mln dol. Z nieoficjalnych rozmów wynika, że z tego choćby względu nie zamknie zakładu. W grę wchodzić będzie więc zmiana produkcji. Czy to się odbije na zatrudnieniu? Zdaniem ekspertów nie powinno, bo już dziś produkcja w fabrykach tytoniu jest zautomatyzowana. – Mamy świadomość, że nowe produkty docelowo mogą zastąpić tradycyjne papierosy. Będziemy chcieli zostać głównym dostawcą surowca do nich – komentuje Przemysław Noworyta, dyrektor Polskiego Związku Plantatorów Tytoniu.
I dodaje, że obecnie produkcja tytoniu maleje w całej UE. Powodem jest mała opłacalność upraw. Według Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej w 2015 r. surowiec był uprawiany na 13,4 tys. ha powierzchni, oznacza to spadek o 8 proc. do 2014 r. i o 15 proc. w stosunku do średniej 10-letniej.