Administracyjne ograniczenie opłat za zarządzanie zamiast poprawić, pogorszy sytuację klientów – uważają przedstawiciele branży.
Przy okazji dostosowania przepisów polskiego prawa do unijnej dyrektywy Mifid II Komisja Nadzoru Finansowego chce ograniczyć wysokość opłaty za zarządzanie pobieranej przez towarzystwa funduszy inwestycyjnych do 2 proc. wartości aktywów rocznie. Komisja uważa, że w ten sposób poprawi sytuację klientów TFI, którzy płacą jedne z najwyższych opłat w Europie. W praktyce regulacja objęłaby fundusze inwestujące w akcje i zrównoważone, ponieważ w przypadku podmiotów lokujących powierzony im kapitał w relatywnie bezpieczne instrumenty dłużne opłaty za zarządzanie nie przekraczają 1,5 proc. wartości aktywów. Branża ostro protestuje przeciw takim rozwiązaniom.
„Administracyjne ograniczenie nieuzasadnione żadnymi względami ekonomicznymi doprowadzi do upadłości części TFI, a w konsekwencji w znacznym stopniu ograniczy paletę produktów oferowanych klientom. Jednocześnie może to negatywnie oddziaływać na płynność na naszym rynku kapitałowym, który wciąż powoli podnosi się z fazy stagnacji” – napisał w oświadczeniu prof. Marcin Dyl, prezes Izby Zarządzających Funduszami i Aktywami.
Dyl zwraca uwagę, że sama dyrektywa nie odnosi się do wysokości opłat, a wprowadzenie podobnych regulacji, jak proponuje KNF, nie jest rozważane w innych państwach Unii. Przepisy związane z Mifid II, które regulują standard świadczenia usług na rynku finansowym, nakładając na instytucje obowiązek szczegółowego informowania klientów o wysokości pobieranych opłat, mają wejść w życie od początku przyszłego roku.
– Prawie nikt nie dyskutuje ze stwierdzeniem, że koszty towarzyszące inwestowaniu w fundusze są w Polsce wysokie. Jednak zgadzam się ze stanowiskiem, że jeśli ich ograniczenie nastąpi skokowo, rynek będzie miał duże problemy. W pierwszej kolejności mniejsi, a być może również średniej wielkości, dystrybutorzy jednostek funduszy. W konsekwencji na rynku zabraknie miejsca dla niektórych TFI – mówi Michał Duniec, prezes Analiz Online, firmy monitorującej rynek funduszy.
Zgodnie z modelem sprzedaży produktów oferowanych przez TFI przeciętnie 60 proc. opłaty za zarządzanie (niekiedy 70–80 proc.) trafia do dystrybutorów funduszy i stanowi ich wynagrodzenie. Jeśli opłata za zarządzanie zostanie zmniejszona, spadną także zyski sprzedawców.
Większość jednostek fundusze dystrybuują za pośrednictwem banków. Dla dystrybutorów niezależnych istotne jednorazowe ograniczenie przychodów z opłat za zarządzanie może oznaczać konieczność zmiany modelu biznesowego, a w niektórych przypadkach koniec działalności.
– Dlatego proces ograniczania opłat powinien odbyć się w drodze samoregulacji branży i być rozłożony na co najmniej kilka lat. Nie możemy zero-jedynkowo porównywać się z rynkami wysokorozwiniętymi, bo tamtejsze TFI mają znacznie większe aktywa, a model dystrybucji jest inny – zwraca uwagę Michał Duniec.
Propozycja KNF budzi opór branży, bo choć w funduszach akcyjnych mieliśmy ulokowane na koniec lutego jedynie 31,4 mld zł, z niemal 140 mld zł, którymi zarządzają podmioty obsługujące inwestorów detalicznych, to właśnie na nich TFI zarabiają najwięcej. Ze wstępnych szacunków wynika, że ich zyski mogą spaść o połowę, a kiedy aktywa zaczną się zmniejszać – na przykład pod wpływem bessy na giełdzie – niektóre TFI znajdą się na minusie.
Nieoficjalnie stanowisko KNF w sprawie opłat jest znane branży od dwóch miesięcy, ale wczoraj – na spotkaniu w urzędzie komisji – przedstawiciele TFI dowiedzieli się, że w tym kształcie trafią one w piątek do Ministerstwa Finansów. To w tym resorcie powstaną ustawy implementujące Mifid II do polskiego prawa.
– KNF nie zostawił nam żadnego pola do dyskusji, zostaliśmy postawieni przed faktem dokonanym – mówi jeden z przedstawicieli branży obecnych na spotkaniu.
31,4 mld zł wynosiły na koniec roku aktywa funduszy inwestujących w akcje