To jeden z najszybciej rozwijających się segmentów branży finansowej. I najbardziej rentownych. Liderzy notują zysk na poziomie 30–40 proc., małe firmy „tylko” 10-proc.
Każdego roku do firm windykacyjnych trafią niespłacone długi o wartości kilkunastu miliardów złotych, w bieżącym ich kwota może sięgnąć rekordowych 20 mld zł. W końcu 2010 r. firmy windykacyjne obsługiwały portfele wierzytelności o wartości 21 mld zł, do końca III kw. 2015 r. (ostatnie dostępne dane) kwota ta urosła do 67 mld zł.
Ponad 80 proc. rynku stanowią wierzytelności masowe, czyli zobowiązania niespłacone przez konsumentów, pozostała część to długi przedsiębiorstw. Wierzytelności dostarczają przede wszystkim banki (od nich pochodzi 70–80 proc. aktywów), które pozbywają się na rzecz firm windykacyjnych niespłacanych kredytów detalicznych, samochodowych czy hipotecznych. Pojawienie się w bilansie „złego kredytu”, czyli takiego, gdzie opóźnienia w spłacie przekraczają trzy miesiące, wiąże się z koniecznością zawiązania rezerw, co negatywnie wpływa na ich wyniki finansowe i blokuje kapitał, który mógłby być przeznaczony na rozwój działalności. Początkowo banki starają się odzyskać pieniądze samodzielnie, ale to proces kosztowny i długotrwały, więc po pewnym czasie z reguły decydują się sprzedać niespłacone przez klientów zobowiązania na rzecz firm windykacyjnych.
Windykatorzy rosną w siłę / Dziennik Gazeta Prawna
– Żaden bank nie sprzedaje nieobsługiwanego kredytu już po 90 dniach od ostatniej wpłaty, bo najpierw sam stara się odzyskać pieniądze. Polityka windykacyjna banków jest bardzo różna – zdarza się, że na rynek trafiają długi nieobsługiwane przez 10 lat – opowiada Michał Konarski, analityk sektora finansowego z DM mBanku.
Do pozbywania się niespłacanych kredytów zachęcają banki także przepisy podatkowe. Różnica między wartością nominalną kredytu i ceną uzyskaną ze sprzedaży wierzytelności tzw. funduszowi sekurytyzacyjnemu powiększa koszty banku i tym samym obniża podatek.
W tym roku w życie wszedł podatek bankowy, który na instytucje finansowe nakłada obowiązek odprowadzania do budżetu daniny w wysokości 0,44 proc. aktywów. To jeden z ważniejszych czynników napędzających wzrost rynku wierzytelności – banki zainteresowane będą jak najszybszym pozbyciem się niepracujących aktywów, które generują dodatkowe koszty.
W sierpniu tego roku definitywnie przestanie obowiązywać bankowy tytuł egzekucyjny, czyli narzędzie umożliwiające bankom uproszczone i szybkie uruchamianie procedury egzekucji zobowiązań z tytułu niespłaconych kredytów z majątku zadłużonych. To także spowoduje, że banki chętniej pozbywać się będą złych kredytów na rzecz firm windykacyjnych.
Nowa tendencja, która zdaniem ekspertów w najbliższych latach będzie się nasilać, to rosnący udział w obrocie kredytów hipotecznych. Doświadczenia z rynków zagranicznych podpowiadają, że tzw. dojrzewanie portfeli kredytów hipotecznych trwa od pięciu do siedmiu lat, a boom w tym segmencie rynku zakończył się w 2009 r.
– Być może najbardziej dynamiczny okres wzrostu rynek wierzytelności ma już za sobą, ale perspektywy na kilka najbliższych lat w dalszym ciągu są dobre – ocenia Michał Fidelus, analityk z Domu Maklerskiego Vestor.
Pozostała część wierzytelności pochodzi od firm sprzedających usługi masowe – telekomunikacyjnych, energetycznych czy ubezpieczeniowych. Wierzytelności sprzedawane są z reguły w ramach przetargów w większych pakietach, do których stają firmy windykacyjne.
Za nabywane wierzytelności płacą pewien odsetek wartości nominalnej długu – jego wysokość zależy od rodzaju sprzedawanych zobowiązań, ich jakości, związanych z nimi zabezpieczeń, popytu ze strony konkurencji, ogólnej gospodarczej koniunktury. W ostatnich latach cena zakupów oscylowała wokół 15 proc. wartości nominalnej. Zysk firm windykacyjnych bierze się stąd, że w ciągu 8–10 lat potrafią wyegzekwować od dłużników kwotę od dwóch do trzech i pół razy większą, niż zainwestowały w zakup wierzytelności.
– Dopiero po 3–4 latach od zakupu portfela wierzytelności jesteśmy w stanie stwierdzić, jaki będzie związany z nim wynik finansowy. Pierwsze portfele zakupiliśmy pod koniec lat 90. i wciąż udaje nam się odzyskiwać z nich pieniądze – mówi Krzysztof Borusowski, prezes i główny udziałowiec Bestu, jednej z trzech największych firm windykacyjnych w Polsce.
Choć długotrwały i żmudny proces odzyskiwania wierzytelności jest dla działających w branży firm bardzo zyskowny. W 2015 r. wynik netto Kruka, lidera rynku, który kupuje kilkanaście procent oferowanych na rynku wierzytelności, wyniósł 204 mln zł, przy przychodach operacyjnych na poziomie 611 mln zł. Best osiągnął 141 mln zł przychodów i zysk netto w wysokości 82 mln zł. W I kw. tego roku rentowność kapitałów obu firm wynosiła 30–40 proc. Mniejsze firmy są zwykle również mniej dochodowe, ale w żadnej zwrot z kapitału na początku roku nie wynosił mniej niż 10 proc. Dla porównania w giełdowych bankach było to średnio 6,6 proc.