Otyłość, cukrzyca i alkoholizm to epidemie, które rodzą się w gabinetach zarządów wielkich firm i obsługujących je kancelarii prawnych. Rafał Woś rozmawia z Michałem Stokłosą, starszym ekonomistą w American Cancer Society, założonej w 1913 r. potężnej organizacji pozarządowej zajmującej się zdrowiem publicznym.
Ma pan ulubioną książkę?
Kiedy przyjechałem do pracy do Atlanty, pierwszą rzeczą, jaką dostałem do przeczytania, było „The Cigarette Century” (Papierosowe stulecie), książka napisana przez zdobywcę Nagrody Pulitzera Allana Brandta.
Warto było?
Tak, bo to odtworzona w najmniejszym detalu historia wielkiej epidemii tytoniowej. Być może najważniejszej epidemii w całym XX w. Mamy tu rozwój technologii – od wymyślonej w roku 1881 maszyny zdolnej zwinąć 200 papierosów na minutę po produkcję masową. Ale również rozwój technik marketingowych, dzięki którym papieros stał się obiektem kultowym. Momentami nawet symbolem buntu, nonkonformizmu czy wręcz emancypacji kobiet. Oczywiście nie w sposób spontaniczny, lecz dzięki genialnej i wartej miliony dolarów machinie korporacyjnej.
Wyczuwam w pana słowach zarówno niechęć, jak i fascynację.
Dla nas – pracowników organizacji toczących walkę o regulację rynku tytoniowego – działające na nim koncerny są potężnym przeciwnikiem, którego nie można lekceważyć. W „The Cigarette Century” znajdzie pan dokładny opis tego, jak przez całe dekady producenci papierosów potrafili się bronić przed zarzutem o szkodliwości ich produktów dla ludzkiego zdrowia. W tym celu nie wahali się kupować badań naukowych, a czasem nawet całych instytutów badawczych. Tę strategię podważania tego, co dla wszystkich oczywiste, prowadzili jeszcze niedawno. W połowie lat 90. prezesi największych firm zeznawali przed Kongresem, że według ich najlepszej wiedzy palenie nie uzależnia.
Dziś tak nie mówią?
Nie. Dziś strategia tej branży polega na uderzaniu we wszelkie próby regulacji rynku. Robią to na poziomie międzynarodowych sądów arbitrażowych. Gdy parlament Australii podjął próbę wprowadzenia wystandaryzowanej paczki, koncern Philip Morris zareagował pozwem o naruszenie jego interesów. A zrobił to dzięki dwustronnej umowie o wolnym handlu i ochronie inwestycji zagranicznych między Australią a Hongkongiem. Takich spraw jest dużo więcej. Jak tu nie mieć respektu przed takim potężnym lobby. Zwłaszcza gdy się widzi jego moc w całej okazałości. A „Cigarette Century” taką wiedzę daje.
Jakie jeszcze książki się czyta w pana branży?
Jest jeszcze „Lethal but Legal” (Zabójcze, ale legalne) Nicholasa Freudenberga. To książka wizjonerska. On uważa, że z wielkimi chorobami cywilizacyjnymi w XXI w. trzeba będzie walczyć tak, jak kiedyś z wirusami i bakteriami. Z tą tylko różnicą, że otyłość, cukrzyca lub alkoholizm to epidemie, które rodzą się nie w przeludnionych skupiskach ludzkich, gdzie szwankują warunki sanitarne, tylko w gabinetach zarządów wielkich korporacji i kancelariach prawnych przygotowujących dla nich strategie. I dlatego walka z nimi musi polegać na regulowaniu rynków. I tym się właśnie w American Cancer Society zajmujemy.