Na początku października zadrwiłem sobie z tego, że bardzo dużo się obecnie mówi o produkcji dronów, a firm tym się zajmujących nie ma. To znaczy, nie ma na giełdzie. Jak się okazało, niesłusznie. Jeszcze nie produkują, ale już projektują.
CO LEPSZE AKTYWA
Otóż w połowie września notowana na rynku NewConnect firma Europejski Fundusz Energii poinformowała o pewnej inwestycji dokonanej przez swoją spółkę zależną EFE Romania. Przeoczyłem tę informację, więc się teraz poprawiam: „Spółka nabyła majątkowe prawa autorskie do prototypu urządzenia dron. Urządzenie zostało stworzone przez polskich inżynierów wynalazców i jest w pełni polskim urządzeniem, bazującym na polskiej myśli technologicznej i autorskim oprogramowaniu”. I dalej: „dron ma być sprzedawany na terenie Polski, a także stać się produktem eksportowym”.
Niestety z przytaczanego komunikatu nie dowiedzieliśmy się, ile za owe majątkowe prawa autorskie zapłacono. W zamian za to w dalszej części komunikatu jest informacja, że spółka matka sprzedała 45 proc. udziałów w EFE Romania. I tu również nie dowiadujemy się za ile. Ciekawe, ile pieniędzy zostało w kasie spółki po kupieniu tych planów. Próbowałem zrobić jakieś oszacowania na podstawie sprawozdania za trzeci kwartał. Ale nie była to jedyna dokonana w tym kwartale inwestycja, dla której nie poznaliśmy ceny nabycia i nie dało się tego zrobić. Wiemy tylko, że spółkę założono w marcu tego roku i jej kapitał zakładowy wynosi 0,2 mln zł oraz że będzie ona prowadziła projekty inwestycyjne na rumuńskim rynku kapitałowym i zamierza inwestować w sektor B+R na terenie Rumunii.
Nie wiemy również, kto nabył mniejszościowe udziały – zmiana nie została jeszcze wykazana w KRS. Przypuszczam, że była to operacja wiązana: „nasza spółka kupi od was plany drona, a wy kupicie udziały w tej spółce”. Jeżeli tak jest, to związanie polskich inżynierów wynalazców z firmą jest rozsądnym przedsięwzięciem.
A teraz komunikaty innej spółki, również notowanej na NewConnect. Softblue SA zamierza realizować trzy projekty związane z dronami. Najważniejszy z nich został podpisany w czerwcu bieżącego roku i dotyczy „zaprojektowania i konstrukcji rodziny wielowirnikowych bezzałogowych statków latających o specjalnym przeznaczeniu, wraz z kompletem innowacyjnych kamer i czujników o szerokim zastosowaniu”. Wartość projektu to 21,6 mln zł, z czego 14,4 mln zł ma stanowić dofinansowanie. Kolejne dwa to podpisana w sierpniu umowa o dofinansowanie projektu „Centrum Badawczo-Rozwojowe zastosowań bezzałogowych statków powietrznych” oraz „system bezzałogowych statków powietrznych przeznaczonych do badania składu powietrza i jego zanieczyszczeń”, który otrzymał już pozytywną ocenę formalną. Wartość i dofinansowanie pierwszego projektu to odpowiednio 8,1 mln zł i 3,6 mln zł, a wartość drugiego to 2,7 mln zł, a dofinansowania jeszcze nie znamy. Możemy przyjąć, że będzie to około 1,5 mln zł. Podsumujmy. Trzy projekty o łącznej wartości 32,4 mln zł, w tym dofinansowane 19,5 mln zł.
Aż boję się porównać te spółki i ich komunikaty, a ponieważ w przypadku pierwszej z nich nie znamy nawet dokładnych liczb, to możemy jedynie szacować rząd wielkości. A po drugie, to nie jest to samo. Tu mamy „majątkowe prawa autorskie do prototypu”, a tam mamy wszystko: stworzenie projektu, konstrukcję rodziny (systemu) urządzeń, no i budowę centrum badawczo-rozwojowego. Dlatego też nic nie będę porównywał, niczego nie będę komentował, a ewentualne wyciągnięcie wniosków zostawiam czytelnikom.
Dla ułatwienia przytoczę fragmenty słowno-muzyczne z czasów PRL, bo one coraz lepiej oddają obecną rzeczywistość. Pierwszy pochodzi z kanonu polskiego filmu, komedii Stanisława Barei z 1980 r. Prezes Klubu Tęcza pyta w niej swojego wspólnika: „Na czym zarabia się prawdziwe pieniądze?”. Drugi pochodzi z biwakowej piosenki, autora nie udało mi się ustalić: „Raz mały motylek, co fruwał beztrosko, nad łąką unosząc się pegieerowską, ochoczo zapylał rosnące tam kwiatki, pachnące fiołki, państwowe bławatki, i jak to widzimy z przykładu motyla, najlepiej się zawsze państwowe opyla”.