Coraz lepiej pasujemy do globalnej gospodarki. Ponieważ są przedsiębiorstwa, które mają spore nadwyżki kapitału, krajowi biznesmeni myślą o przejmowaniu zagranicznych konkurentów.
Coraz lepiej pasujemy do globalnej gospodarki. Ponieważ są przedsiębiorstwa, które mają spore nadwyżki kapitału, krajowi biznesmeni myślą o przejmowaniu zagranicznych konkurentów.
/>
/>
Najbardziej znaczący dowód sukcesu polskiej gospodarki i krajowych firm to zdaniem specjalistów rosnący udział Polski w międzynarodowym handlu. W 2005 r., rok po wejściu do Unii, krajowy eksport miał 0,8-proc. udział w skali globu, w zeszłym roku stanowił już 1,2 proc. światowego eksportu. Dla porównania – krajowa gospodarka ma 0,6-proc. udział w globalnym PKB.
/>
Zdaniem ekonomistów powodzenie polskiego eksportu to pochodna przyjętego modelu rozwoju, opartego na napływie kapitału zagranicznego, który wybudował u nas fabryki i wyprodukowane towary sprzedaje na rynkach zagranicznych.
Jednocześnie w ramach postępującej globalizacji coraz mocniej zaznacza się międzynarodowy podział pracy, który przejawia się tym, że żaden bardziej złożony produkt nie powstaje w jednym kraju. Na przykład niemiecki Stadler do montowanych w Siedlcach pociągów, których większość eksportuje, wózki kołowe sprowadza ze Szwajcarii, a nadwozia z Węgier.
– Polska jest w ten globalny łańcuch dostaw coraz lepiej wpasowana. Przy tym nieprawdziwy jest pogląd, że kapitał zagraniczny przyciągają do nas niskie koszty pracy, bo one są związane z niższą niż w państwach wysokorozwiniętych wydajnością. Relacja między wysokością zarobków a produktywnością jest w Polsce od lat na tym samym poziomie – zwraca uwagę Maciej Bukowski, prezes Fundacji WISE – Warszawskiego Instytutu Studiów Ekonomicznych.
Kapitał do Polski płynął i płynie, bo jest go u nas wciąż relatywnie mało, co oznacza niższą konkurencję i tym samym wyższą możliwą do osiągnięcia stopę zwrotu niż na Zachodzie. Mamy też duży lokalny rynek, jesteśmy dobrze wykwalifikowani i coraz lepiej wykształceni, mamy dobrą lokalizację i poprawiającą się infrastrukturę transportową. Firmy z zagranicznym kapitałem mają w Polsce 60-proc. udział w eksporcie, ale na rynkach zagranicznych coraz lepiej radzą sobie także firmy z polskim kapitałem. Różnorodność naszej oferty dostrzec można dosłownie gołym okiem.
Na przykład w 18-tys. mazowieckim Przasnyszu. Tu siedzibę ma produkujący rowery Kross. Około jednej czwartej z 200 mln zł przychodów firmy założonej przez Zbigniewa Sosnowskiego pochodzi z eksportu. Po drugiej stronie ul. Warszawskiej swój zakład produkcji aparatury do średnich i wysokich napięć umieściła firma ABB, globalny koncern z branży energetycznej. To między innymi stąd do kilkudziesięciu krajów na wszystkich kontynentach trafiają przekładniki, rozłączniki i ograniczniki napięć – ABB eksportuje od 50 do 65 proc. wytworzonych w Polsce produktów. W zeszłym roku eksport firmy zamknął się kwotą 1,8 mld zł.
– Napływ kapitału zagranicznego doprowadził do wzrostu produktywności. Ten trend rozlał się na całą gospodarkę, wymuszając poprawę efektywności działania także przedsiębiorstw z polskim kapitałem – zwraca uwagę Andrzej Rzońca, ekonomista, w latach 2010–2016 członek RPP.
Dobrze obrazuje to właśnie przykład Krossa, który początkowo skupiał się na produkcji rowerów na zamówienie sieci Decathlon. Nadzór Francuzów wymusił na firmie udoskonalenie procesów produkcji, wprowadzenie ścisłej kontroli jakości, dzięki czemu w kolejnym kroku była w stanie przebić się na rynku pod własną marką.
Ale coraz więcej krajowych przedsiębiorstw okrzepło na tyle, że nie tylko są w stanie sprzedawać towary na eksport, ale także prowadzić zagraniczną ekspansję. Albo poprzez rozwój organiczny – tak jak na przykład LPP (największa firma odzieżowa w naszej części Europy) czy CCC (największy sprzedawca butów na Starym Kontynencie), dla których Polski rynek zrobił się już za mały i rozwój sieci sprzedaży za granicą stał się koniecznością – albo poprzez przejęcia.
W ten sposób na przykład wadowicki Maspex stał się jedną z największych firm spożywczych w Europie Środkowo-Wschodniej. Na żywność przypada 13 proc. całości polskiego eksportu, jej udział wzrósł w porównaniu z 2000 r. o 5 pkt proc. Rzeszowskie Asseco, które na zagraniczne przejęcia wydało ponad miliard złotych, po zakupie izraelskiej firmy Formula Systems awansowało do pierwszej dziesiątki polskich eksporterów. Firma jest szóstym co do wielkości producentem oprogramowania w Europie, a usługi informatyczne to jedna z naszych relatywnie nowych specjalności eksportowych – przy tym przecząca tezie, że jesteśmy jedynie wielką montownią. Zaprzecza jej także to, że gdański Sunreef (choć zbudowany w Gdańsku od zera przez pochodzącego z Francji Francisa Lappa) jest w stanie produkować najdroższe i najbardziej zaawansowane technologicznie katamarany.
Ale zagraniczne przejęcia nie są zarezerwowane tylko dla dużych przedsiębiorstw, takich jak Asseco czy Maspex. W zeszłym roku produkująca sprzęt AGD Amica, w skali Europy niemal niezauważalna, przejęła za 174 mln zł brytyjską firmę CDA. Specjalizujący się w zabezpieczeniach przeciwpożarowych Mercor na przełomie lutego i marca sfinalizował przejęcie węgierskiego Dunamenti Tűzvédelemza, płacąc 15 mln zł.
Jeszcze w 2012 r. w handlu towarami z zagranicą byliśmy przeszło 13 mld euro na minusie. Według ostatnich danych NBP mamy już nadwyżki, które w skali roku sięgają 2,7 mld euro. Trudno traktować to jako dowód na to, że model rozwoju polskiej gospodarki zmienia się na eksportowy, bo nadwyżka jest w znacznej części wynikiem spadku cen ropy naftowej, który obniżył nam koszt importu paliw o około 5 mld euro w ujęciu rocznym.
– Nadwyżka w eksporcie oznacza jednocześnie, że odpływa z Polski kapitał. To nie jest dobra sytuacja w przypadku kraju, który ma niską stopę oszczędności i jednocześnie w dalszym ciągu potrzebuje inwestycji. Dlatego na naszym etapie rozwoju lepszy byłby lekki deficyt handlowy – zwraca uwagę Maciej Bukowski.
Jest już mała nadwyżka w handlu zagranicznym: 2,7 mld euro
OPINIE
/>
Charakter i siłę polskich przedsiębiorców w branży spożywczej pokazują wyniki rosnącego z roku na rok eksportu żywności. To branża, która w ostatnich latach wykonała kolosalną pracę i można powiedzieć w 100 proc. wykorzystała swoje pięć minut. Potrafimy wytwarzać produkty wysokiej jakości w dobrej cenie. Mamy skalę i unikalne oraz chętnie wybierane przez konsumentów marki. Mamy zaplecze dużego biznesu agrarnego w Polsce, co daje nam dużą przewagę. Generalnie większość firm z branży spożywczej w Polsce ma przewagę technologiczną, bo nasze zakłady powstawały w ostatnich latach, w przeciwieństwie do tych, które powstawały na terenie Europy Zachodniej. Mamy także przewagę kosztową. Ponadto polskim firmom spożywczym wciąż się chce, bo jesteśmy na dorobku, i to też jest unikalna przewaga. Dlatego uważam, że trzeba chwalić zalety polskiej żywności, ponieważ tak duże wzrosty eksportu nie są przypadkowe.
/>
W okresie ostatnich 25 lat postrzeganie Polski przeszło ogromną ewolucję. Na początku często była uważana za kraj, którego kapitałem jest głównie tania siła robocza, a produkty made in Poland postrzegano jako słabej jakości, oparte na przestarzałych technologiach. Z czasem, gdy nasza gospodarka zyskiwała na wartości i cieszyła się coraz lepszą opinią na dojrzałych rynkach europejskich, zaczęto dostrzegać również nasze produkty i ich jakość. Dziś made in Poland to produkt o wysokiej jakości w konkurencyjnej cenie. Kluczowe dla tego procesu stały się fundusze unijne, które pobudziły rozwój nowoczesnych technologii i innowacyjność. To ona jest kluczem do ekspansji w Europie Zachodniej i na świecie, gwarantuje zbudowanie stałej przewagi konkurencyjnej w branży. Istotne jednak jest to, abyśmy przy okazji rozwoju nie stracili elastyczności operacyjnej, o którą czasem trudno w dużych międzynarodowych firmach o wieloletniej historii.
/>
Naszego sukcesu eksportowego nie można przypisywać tylko napływowi obcego kapitału, choć oczywiście odegrał on znaczącą rolę. Zagraniczne firmy przywiozły do Polski zaawansowane technologie, lepszą organizację produkcji i dostęp do globalnych rynków zbytu. Dzięki nim nasza gospodarka jest innowacyjna, jeśli innowacyjność mierzyć będziemy tempem wzrostu wydajności pracy. Pod tym względem wyprzedzamy kraje wysokorozwinięte dwukrotnie.
Ale nie sposób też nie zauważyć, że przedsiębiorcy krajowi do warunków narzuconych przez kapitał zagraniczny potrafili się dostosować. Udział firm zagranicznych w eksporcie przekracza 60 proc., ale to trochę myląca liczba. Znaczny wkład w eksportowane przez zagraniczne firmy produkty mają elementy dostarczone przez polskie przedsiębiorstwa. Nasz sukces jest zatem pochodną współdziałania firm zagranicznych z polskimi, gdzie zasługi rozkładają się mniej więcej po połowie.
Wzrost wartości eksportu w relacji do wielkości gospodarki to nie jest tylko polski fenomen, ale trend światowy wynikający z postępującej specjalizacji poszczególnych państw w ramach globalnego łańcucha dostaw. Niemniej wzrost udziału Polski w światowym eksporcie jednoznacznie pokazuje, że odnieśliśmy na tym polu sukces. Jest on pochodną przyjętego przez nas modelu rozwoju opartego na napływie kapitału zagranicznego. Globalne koncerny pobudowały u nas fabryki, które produkują przede wszystkim na eksport. Znaczenie mają też niższe koszty pracy. To ma istotny w pływ na konkurencyjność sektorów, gdzie postęp technologiczny jest niewielki – np. spożywczego. Żeby nasz sukces na międzynarodowych rynkach był pełny, brakuje stworzonych w naszych firmach zaawansowanych technologic znie produktów o wysokiej wartości dodanej. Mamy pojedyncze przykłady – jak Pesa czy Solaris – które takie produkty tworzą, ale jest ich wciąż za mało.
W ciągu dekady polskie spółki przejęły za granicą kilkaset firm. Czytaj więcej na Forsal.pl
/>
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama