Czy trwający u nas spór o model gospodarczy jest konfliktem pokoleniowym? Oczywiście. Książka „Dość gry pozorów” pokazuje to znakomicie. Ale daje przy tym sporo nadziei na przełamanie zwierającego właśnie szeregi liberalnego frontu. Jej autorzy to w swoim pokoleniu dwa dziwadła.
Piotr Kuczyński, Adam Cymer, „Dość gry pozorów”, Krytyka Polityczna, Warszawa 2016 / Dziennik Gazeta Prawna
Piotr Kuczyński (broń Boże nie mylić z Waldemarem, jednym z ojców terapii szokowej) jest jedynym głównym ekonomistą dużej instytucji finansowej, którego można posądzić o nieskrywane lewicowe spojrzenie na gospodarkę. A jak jeszcze dodamy, że ma lat 66 i jest z tego samego pokolenia, co Balcerowicz i Hausner, to zaczynamy rozumieć, że mamy do czynienia z wyjątkiem potwierdzającym regułę. Podobnie dziennikarz ekonomiczny Adam Cymer (rocznik 1952). Też zbłąkana owieczka. Zwłaszcza na tle takich tuzów żurnalistyki gospodarczej, jak Witold Gadomski czy zmarły Tadeusz Mosz. Śmiało można powiedzieć, że zarówno Kuczyński, jak i Cymer ze swoją wrażliwością na absurdy kapitalizmu i pułapki wolnego rynku urodzili się o 30 lat za wcześnie.
Bo tak naprawdę przedstawiona przez nich w książce „Dość gry pozorów” wizja polskiej rzeczywistości politycznej i ekonomicznej w znaczący sposób pokrywa się z opowieścią snutą dziś przez „dzieci transformacji”. I to zarówno na tak zwanej lewicy (Krytyka Polityczna, Razem, Nowy Obywatel), jak i po stronie tak zwanej prawicy (Klub Jagielloński, Christianitas). Pisze „tak zwanej”, bo wydaje się, że w ciągu najbliższej dekady te podziały ulegną mocnym przetasowaniom. Tak czy inaczej dla wszystkich tych „młodych” (niezależnie, czy są lewakami zdeklarowanymi, czy w wersji krypto) słuchanie wizji Kuczyńskiego i Cymera będzie przypominało efekt Pirandella. To znaczy nie bardzo będą wiedzieli, czy to autorzy trafili w ich myśli, czy może to ich myśli zainfekowały autorów do takich ocen. Tak będzie od pierwszych akapitów (przyczyny podwójnego zwycięstwa PiS w wyborach 2015 r.) aż po zamykający książkę zestaw 21 postulatów naprawy polskiej rzeczywistości (rynek pracy, podatki, a nawet TTIP).
Oczywiście jest tak, że gdyby tę książkę napisało dwóch młodych autorów, mogłaby ona zostać uznana za wtórną i spóźnioną o rok czy dwa (nie chcę przy tym umniejszać trafności ich analizy, bo ta jest bezsporna). Ale ponieważ jej autorami są Kuczyński i Cymer, to stanowi ona dla młodych niesamowitą wręcz wartość. Z jednej strony pokazuje, że polski spór o gospodarkę (prócz tego, że jest klasowy, ale to oczywiste) ma również pokoleniową podpinkę. W efekcie „młodzi” kreślący wizję bardziej społecznie odpowiedzialnej oraz równościowej Polski w XXI w. notorycznie nadziewają się na kontrę w stylu „Chcecie nas cofnąć do komuny! A my – w przeciwieństwie do was – pamiętamy, jak się wtedy żyło!”. Odpowiedź „Nam chodzi niekoniecznie o powrót do PRL, tylko raczej pchnięcie Polski w kierunku Skandynawii” zbywana jest zazwyczaj pogardliwym wzruszeniem ramion. Ostatnio (po wyborach 2015 r.) doszedł do tego jeszcze wątek PiS. Używany przez przeciwników progresywnych rozwiązań jako dyżurny straszak („I tak się właśnie kończy flirt z populizmem!”).
Głosy takie jak ten Kuczyńskiego i Cymera pomagają wyjść z tego zaklętego kręgu. Obaj panowie łamią neoliberalny front w obozie „starych”. Pokazują, że i w tym pokoleniu można znaleźć partnerów (a jest ich więcej niż tylko Cymer z Kuczyńskim) nadających na tych samych falach. A to przecież niesamowicie ważne, bo trwałe przemiany polityczne powinny (w miarę możliwości) być adresowane do różnych grup wiekowych. Inaczej dzisiejsi młodzi będą mieli ten sam problem z nowymi młodymi za kolejnych 30 lat.