Ucieczka inwestorów z warszawskiego parkietu i silna zagraniczna konkurencja coraz mocniej uderzają w pośredników handlu akcjami.
Krajowe domy maklerskie nie zaliczą I połowy tego roku do udanych. Pierwsze dane o ich osiągnięciach w tym okresie wskazują na znaczne pogorszenie sytuacji w branży. CDM Pekao w I półroczu zarobił netto 11,6 mln zł, o 50,6 proc. mniej niż przed rokiem. Z wyliczeń DGP wynika, że w samym drugim kwartale jego zysk spadł o niemal 52 proc., do 6,3 mln zł. Pekao poinformowało we wczorajszym podsumowaniu wyników za I półrocze, że to skutek sytuacji na rynkach kapitałowych, niższych obrotów realizowanych na GPW i niższych dochodów z funduszy inwestycyjnych. Słabo radził sobie też DM mBanku. Od początku roku do 20 maja (wtedy działalność brokerska została włączona w struktury banku) broker zarobił brutto niecałe 2,9 mln zł, o 82,1 proc. mniej. mBank tłumaczy to m.in. mniejszą aktywnością na rynku pierwotnych ofert publicznych. Do tego sytuacja na GPW przełożyła się na niższe obroty akcjami, opcjami i kontraktami terminowymi.
Sytuacja na warszawskiej giełdzie faktycznie nie sprzyjała poprawie. W I półroczu obroty akcjami na rynku głównym spadły w porównaniu z tym samym okresem 2015 r. o 21,1 proc., do 89,9 mld zł, przy spadku indeksu WIG o 3,7 proc. To uderzyło w przychody z obsługi inwestorów. Ci krajowi, czyli główna grupa klientów, nie byli zresztą zbyt skorzy do inwestowania w akcje. W I połowie roku największy udział w obrotach na głównym rynku akcji mieli inwestorzy zagraniczni. Wygenerowali 54 proc. obrotów, o 3 pkt proc. więcej niż rok temu. Udział krajowych instytucji spadł za to o 4 pkt proc., do 33 proc., a inwestorów indywidualnych wzrósł o zaledwie 1 pkt proc., do 13 proc.
/>
Do tego dochodzi jeszcze rosnąca aktywność zdalnych członków giełdy, pośredniczących w transakcjach zawieranych na warszawskim parkiecie, ale bez fizycznej obecności w Polsce. Według wyliczeń DGP w końcu lipca ich udział w sesyjnych obrotach akcjami w tym roku wyniósł ponad 32 proc. Udziały zdalnych członków w obrotach rosną nieprzerwanie od 2005 r., kiedy na GPW pojawiła się pierwsza taka firma. Utrzymująca się słaba koniunktura na giełdzie i rosnące znaczenie zdalnych członków to, zdaniem krajowych brokerów, główne przyczyny coraz gorszej sytuacji branży. – Z obserwacji domów maklerskich wynika, że zdalni członkowie nie przynoszą korzyści w postaci nowych inwestorów czy napływu nowego kapitału. Nie zwiększają tym samym obrotów, lecz przejmują je od krajowych pośredników. Podstawowa działalność maklerska już przynosi krajowym firmom stratę. Rosnący udział zdalnych członków będzie ten wynik tylko pogarszał – ocenia Radosław Kotylak, dyrektor zarządzający Vestor DM.
Piotr Sobków z zarządu Izby Domów Maklerskich dodaje, że straty domów maklerskich i związane z tym cięcia kosztów, m.in. zwolnienia, prowadzą do osłabienia roli rynku kapitałowego w finansowaniu przedsiębiorstw. O tym, jak trudna jest sytuacja, może świadczyć decyzja ING Banku Śląskiego, który rezygnuje z części działalności maklerskiej – sierpień to ostatni miesiąc, w którym będzie prowadził obsługę maklerską klientów instytucjonalnych.
– Giełda powinna być zainteresowana wspieraniem nie tylko nowych podmiotów, ale przede wszystkim współpracą i wspieraniem rodzimych firm inwestycyjnych, które jako jedyne obsługują krajowych klientów detalicznych, zapewniają pokrycie analityczne dla spółek notowanych na GPW, a także wprowadzają nowe firmy na giełdę – wskazuje szef jednego z brokerów.
Sama GPW podkreśla, że zależy jej na obecności wszystkich pośredników, bo szeroka sieć sprzedaży pozwala na lepsze pozycjonowanie jej oferty i wspomaga zainteresowanie inwestorów oraz obroty. „Wydaje się, że najlepszym sposobem na zwiększanie skali biznesu przez krajowych członków giełdy jest konkurencyjna dobra oferta i znajomość specyfiki rodzimego rynku. W tym obszarze znaczną przewagę wykazują krajowi pośrednicy. Ponadto warto zauważyć, że sama GPW działa w konkurencyjnym otoczeniu i jako organizator obrotu musi się mierzyć z innymi platformami czy np. z rynkiem OTC (nieregulowany rynek pozagiełdowy – DGP)” – tak zespół prasowy GPW odpowiedział na pytanie o ewentualne wsparcie dla krajowych brokerów. Lukę związaną z przychodami z rynku akcji domy maklerskie starają się pokryć, aktywniej inwestując na własny rachunek i rozszerzając działalność. – Poszukują alternatywnych źródeł przychodów, takich jak pośrednictwo na rynkach Forex oraz CFD. Kolejnym rozwiązaniem jest pośrednictwo na rynkach zagranicznych, które może być uzupełnieniem oferty dla klientów – wskazuje Jarosław Kowalczuk, dyrektor zarządzający ds. bankowości prywatnej i usług maklerskich mBanku.
Wszyscy liczą jednocześnie na wzrost aktywności inwestorów, przede wszystkim krajowych, i lepszą koniunkturę na giełdzie w Warszawie. Zaznaczając jednak, że nie będzie to możliwe bez odbudowy zaufania do polskiego rynku. – Rządzący podreperowali je nieco bardziej wyważoną propozycją rozwiązania problemu kredytów walutowych. Ale ten obraz psuje kontrowersyjny pomysł na podniesienie kapitału zakładowego PGE z użyciem środków własnych spółki. Wygląda ona na próbę wyciągnięcia od firmy pieniędzy w formie z podatku od takiej operacji. To naszej giełdzie nie pomaga – mówi przedstawiciel jednego z domów maklerskich.