Igrzyska miały wzmocnić największą gospodarkę Ameryki Południowej, ale większe znaczenie dla przełamywania recesji ma uspokojenie sytuacji politycznej w kraju.
Brazylijska gospodarka wreszcie wykazuje pierwsze sygnały wychodzenia z najgłębszego od dziesięcioleci kryzysu, ale nie są one efektem rozpoczynających się jutro igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro.
Gdy pod koniec ubiegłej dekady Brazylia otrzymała prawo do organizacji najpierw piłkarskich mistrzostw świata w 2014 r., a następnie igrzysk w Rio, władze kraju liczyły, że obie imprezy jeszcze wzmocnią jego potencjał gospodarczy. Były powody do optymizmu; w 2011 r., po kilku latach kilkuprocentowego wzrostu PKB, spowodowanego głównie wysokimi cenami surowców, Brazylia awansowała na szóste miejsce na liście największych gospodarek świata. Rząd jednak nie zrobił nic, by wykorzystać dobrą koniunkturę do zdywersyfikowania gospodarki, i gdy surowcowa hossa się skończyła, okazało się, że budżet jest w potężnych kłopotach, zaś organizacja mundialu i olimpiady to raczej obciążenie niż szansa.
Piłkarskie mistrzostwa zbiegły się z początkiem recesji, choć zostały zapamiętane przez Brazylijczyków głównie z powodu fatalnych wyników sportowych (1:7 w półfinale z Niemcami). Ale też nikt wówczas nie przypuszczał, że recesja będzie aż tak głęboka. PKB zmniejsza się od ośmiu kwartałów praktycznie bez przerwy. W zeszłym roku jego wartość spadła o 3,8 proc., co było jednym z najgorszych wyników na świecie, a prognozy na ten rok są niewiele lepsze. Inflacja pod koniec ubiegłego, a bezrobocie na początku tego roku po raz pierwszy od dekady wróciły na poziomy dwucyfrowe. Do tego doszedł kryzys polityczny, który zaowocował wiosną tego roku odsunięciem od władzy prezydent Dilmy Rousseff, oskarżanej o fałszowanie danych gospodarczych.
Pierwsze sygnały końca kryzysu / Dziennik Gazeta Prawna
Z przygotowaniami do igrzysk Brazylia nie zdążyła jeszcze bardziej niż w przypadku piłkarskiego mundialu, ale mimo tych wszystkich problemów nastroje są nieco lepsze niż dwa lata temu. Po pierwsze, mniejsze są oczekiwania Brazylijczyków, a co jeszcze istotniejsze – widać koniec kryzysu gospodarczego i politycznego. Główne wskaźniki makroekonomiczne albo się poprawiły w ostatnich tygodniach, albo przynajmniej zatrzymano tendencję spadkową. Co do tego, że brazylijska gospodarka zakończy bieżący rok na minusie, nie ma wątpliwości – prognozy banku centralnego mówią, że będzie to 3,3 proc. – ale jeśli się przyjrzeć danym za poszczególne kwartały, widać, że spadki są coraz mniejsze. Jest szansa, że w ostatnim kwartale gospodarka przestanie się kurczyć, a w przyszłym roku nawet wzrośnie o blisko 1 proc.
Inflacja znów jest na poziomie jednocyfrowym, choć nadal znacznie powyżej założeń. Bezrobocie, jak się wydaje, przestało rosnąć, bo od trzech miesięcy jest praktycznie na tym samym poziomie. Brazylijski real, który w zeszłym roku stracił na wartości w stosunku do dolara 13 proc., od początku stycznia zyskał wobec amerykańskiej waluty już 22 proc., a Ibovespa – główny indeks giełdy w Sao Paulo – wzrósł w tym roku o 31 proc. W ostatnich miesiącach znacznie poprawiły się także nastroje konsumentów i przedsiębiorców, choć nadal są one dalekie od optymizmu. – Jesteśmy blisko punktu zwrotnego. Ale chociaż dotknęliśmy dna, to nie będzie ożywienie w kształcie litery V – mówi dziennikowi „The Wall Street Journal” Newton Rosa, główny ekonomista funduszu inwestycyjnego SulAmérica Investimentos.
Wielu przedsiębiorców podkreśla, że poprawa nastrojów ma związek z impeachmentem Dilmy Rousseff. Nie chodzi tylko o to, że należy ona do lewicowej Partii Pracujących (PT), a jej obowiązki przejął Michel Temer z centrowej i bardziej przyjaznej biznesowi Partii Brazylijskiego Ruchu Demokratycznego (PMDB), ale też że skończyła się – przynajmniej na jakiś czas – niepewność polityczna. Nie są już prowadzone paraliżujące kraj wielotysięczne manifestacje zwolenników i przeciwników Rousseff. Poza tym Temer, który w porównaniu z poprzedniczką stara się pozostawać trochę w cieniu, wraz ze swoim rządem zamierza przeprowadzić reformy mające w dłuższej perspektywie poprawić sytuację gospodarczą kraju. Chodzi m.in. o zmniejszenie wydatków budżetowych i wprowadzenie zapisów ograniczających możliwości nadmiernego wydawania pieniędzy przez rząd (szybko rosnący dług publiczny jest poważnym problemem) czy podniesienie wieku emerytalnego.
Problem w tym, że ta polityczna stabilizacja jest dość niepewna. Zwolennicy Rousseff twierdzą, że jej odwołanie było motywowane politycznie, a Temer jako ówczesny wiceprezydent powinien być tak samo pociągnięty do odpowiedzialności. Różnica jest tylko taka, że udało się zebrać odpowiednią liczbę deputowanych potrzebnych do odwołania Rousseff, a Temer ma obecnie większość w parlamencie po swojej stronie. Zresztą w rozliczne skandale korupcyjne uwikłana jest cała brazylijska klasa polityczna.
Jeśli wbrew wszystkim trudnościom igrzyska olimpijskie przebiegną bez zakłóceń, będzie to miało znaczenie przede wszystkim dla poprawy nastrojów społecznych. Zdaniem ekonomistów ich realny wpływ na gospodarkę jest niewielki, zwłaszcza w kraju tak dużym jak Brazylia. „Uważamy, że inwestycje związane z mistrzostwami świata i igrzyskami były zbyt małe, by wytworzyły znaczący impuls dla gospodarki, biorąc pod uwagę jej rozmiar” – napisał Alberto Ramos z banku inwestycyjnego Goldman Sachs.
Z kolei Edward Glossop, analityk ds. rynków wschodzących w Capital Economics, wyliczył, że zwiększona liczba turystów odwiedzających teraz Rio de Janeiro w znikomym stopniu przyczyni się do poprawy kondycji gospodarczej; brazylijski PKB powiększy się z tego powodu zaledwie o 0,03 proc. Na dodatek nawet ten wzrost może zostać zniwelowany przez konieczność utrzymania obiektów sportowych. Przykład widać w stolicy kraju Brasílii, gdzie rekordowo drogi w budowie stadion piłkarski po mundialu generuje głównie koszty. Brazylia nie jest jednak wyjątkiem. Według Glossopa w większości państw, które w ostatnich 32 latach organizowały letnie igrzyska, nie przełożyło się to na wyższy wzrost gospodarczy. O ten Brazylijczycy muszą zadbać niezależnie od igrzysk.