Podczas ogłoszenia przez nowy zarząd Poczty Polskiej Planu Transformacji podano informacje na temat Programu Dobrowolnych Odejść, który zakłada, że pracę straci ok. 9,3 tys. zatrudnionych. Otrzymają oni 12 wynagrodzeń. Tymczasem pracownicy i związkowcy zastanawiają się: skąd spółka weźmie na to pieniądze?
W ramach Planu Transformacji zostanie uruchomiony Plan Dobrowolnych Odejść w Poczcie Polskiej. Jak dowiedziała się Gazeta Prawna, nie obejmie on listonoszy, ani pracowników okienek. Co więcej – nie planowane są też zmiany w liczbie urzędów pocztowych.
– Ogłoszony dziś Plan Dobrowolnych Odejść skierowany do pracowników administracji jest niezwykle hojny, a jego celem jest właściwe zabezpieczenie finansowe osób odchodzących. Pracownicy, którzy zdecydują się z niego skorzystać, otrzymają równowartość 12 pensji i będą mogli podjąć nową pracę już następnego dnia – mówił prezes Poczty Polskiej Sebastian Mikosz podczas konferencji.
Plan Dobrowolnych Odejść w Poczcie Polskiej
Poprosiliśmy biuro prasowe Poczty Polskiej o przesłanie odpowiedzi na następujące pytania: do kogo będzie skierowany Plan Dobrowolnych Odejść, w jaki sposób spółka zamierza zabezpieczyć 600 mln zł oraz czy plan przewiduje zamykanie placówek.
Dowiedzieliśmy się, że co do modelu działania poszczególnych placówek, informacje te stanowią tajemnicę przedsiębiorstwa.
„Jednakże zgodnie z zapowiedziami prezesa Poczty Polskiej Sebastiana Mikosza nie ma planów zmian w liczbie pracowników obsługujących bezpośrednio klientów Poczty (czyli wśród listonoszy czy pracowników tzw. okienek). Nie ma też planów likwidacji Urzędów Pocztowych” – przekazało Gazecie Prawnej biuro prasowe Poczty Polskiej.
Podano również, że Plan Dobrowolnych Odejść jest skierowany do wybranych pracowników, a ci, którzy z niego skorzystają, otrzymają 12 pensji i będą mogli podjąć nową pracę już następnego dnia. Wskazano, że zmiany są konieczne, ponieważ 65 proc. kosztów Poczty Polskiej stanowią płace.
Zwolnienia w Poczcie Polskiej już trwały
Przypomnijmy, że Poczta Polska już na początku roku mówiła o „naturalnej” redukcji zatrudnienia. Jak wynika z informacji Gazety Prawnej, do tej pory zatrudnienie straciło już około 3-4 tys. osób.
Rozmawiamy na ten temat z Robertem Czyżem, do niedawna członkiem Rady Nadzorczej, przewodniczącym Związku Zawodowego Pracowników Poczty Polskiej.
– Według przekazanych nam danych w I półroczu 2024 r. Poczta Polska zmniejszyła „bezkosztowo”zatrudnienie o około 2 500 etatów, czyli około 3000 – 4000 osób. Po prostu rozwiązała z nimi umowę o pracę za porozumieniem stron lub nie przedłużyła umów o pracę.Te osoby nie dostały żadnych odpraw. Nieduża część pracowników przeszła na świadczenie emerytalne, otrzymując odprawy kodeksowe i przewidziane ZUZP– właśnie wypowiedzianym – mówi Robert Czyż w rozmowie z Gazetą Prawną.
Przewodniczący dodaje, że zmniejszenie liczby pracowników było związane z planem zakładającym redukcję na 5 tys. etatów, czyli według naszych szacunków około 10 tys. pracowników, ale w ramach np. przejść na emeryturę, rozwiązania umów za porozumieniem i tak dalej. Nie były to zwolnienia grupowe czy PDO, tylko tzw. naturalna fluktuacja.
– Teraz zapowiedziano, że Programem Dobrowolnych Odejść zostanie objętych 9300 pracowników – nie wiemy, czy to już jest zsumowane z tymi osobami, które odeszły. Nikt nie chce nam odpowiedzieć na te pytania – mówi nam Robert Czyż.
Tym razem zwolnienia obejmą pracowników nieoperacyjnych, którzy otrzymają sowite odprawy. Koszt całego programu to około 600 mln zł.
600 mln zł z kapelusza na odejścia
W mailu do redakcji jeden z pracowników zwrócił uwagę na to, że prezes Poczty Polskiej nie wskazał finansowania 600 zł mln, które ma przeznaczyć na Plan Dobrowolnych Odejść. Okazuje się, że nie wie tego również przewodniczący ZZPP.
– Mam wrażenie, że spółka też tego nie wie. Domyślam się, że ma to być w jakich sposób rozłożone na raty – jako odszkodowania płacone dla pracowników co miesiąc – gdyba w rozmowie z Gazetą Prawną Robert Czyż.
Z kolei Piotr Moniuszko, z Wolnego Związku Zawodowego Pracowników Poczty mówi nam, że rok 2023 spółka zakończyła rekordową stratą prawie 700 mln zł, a tę stratę trzeba będzie odrobić. – Obecnie za sześć miesięcy spółka ma stratę na poziomie ponad 300 mln zł. Dodając do tego 600 mln na PDO, mamy już ponad 1,5 mld zł braku w kasie. To co przedstawia prezes Mikosz nie trzyma się żadnej całości i logiki – wskazuje Moniuszko w rozmowie z nami.
Biuro prasowe Poczty Polskiej również nie udzieliło odpowiedzi na to pytanie.