Grupa Azoty przedłużyła porozumienie z instytucjami finansowymi z lutego br. do października. Dzięki temu zapewniła sobie finansowanie, które pozwoli jej funkcjonować przez najbliższe miesiące. Strony porozumienia zgodziły się, że umowę tę będzie można przedłużyć, by pozwolić gigantowi chemicznemu wprowadzić plan naprawczy.
„Niezależnie od rozmów z instytucjami finansowymi i podpisywanymi porozumieniami, konsekwentnie prowadzimy działania, aby naprawić sytuację finansową w Grupie oraz zwiększyć i ustabilizować przychody. Zawierane porozumienia są dowodem na to, że obie strony szukają rozwiązań stwarzających warunki do efektywnego funkcjonowania Grupy Azoty w dłuższej perspektywie” – powiedział prezes Azotów Adam Leszkiewicz cytowany w komunikacie prasowym. Wspomina on o dalszych działaniach naprawczych – optymalizacji sprzedaży, synergiach biznesowych, wdrażaniu oszczędności i wygaszaniu nierentownych inwestycji. Szczegóły porozumienia pozostają jednak niejawne.
Szymon Wieczorek, ekspert Instytutu Jagiellońskiego, mówi w rozmowie z DGP, że informacja o przedłużeniu porozumienia co prawda mogła wpłynąć na poprawę sytuacji spółki, ale bezpośrednie efekty porozumienia nie są widoczne w cenach akcji. – Zaobserwowaliśmy zwyżkę cen akcji o ok. 2 proc., ale bezpośredni efekt porozumienia na ceny akcji Grupy Azoty prawdopodobnie nie utrzymał się dłużej niż przez dwa dni – ocenia Wieczorek.
Oprócz importu nawozów z Rosji i Białorusi Azoty przekonują, że przyczyną ich problemów są wysokie ceny uprawnień do emisji CO2. Ponadto do konsultacji trafił niedawno projekt ustawy o magazynowaniu gazu, który koszt gromadzenia zapasów rozdziela pomiędzy uczestników rynku, a chemiczny koncern jest jego największym konsumentem w Polsce. W komentarzu dla DGP Adam Leszkiewicz podkreślił, że jego zdaniem zaproponowany kształt systemu magazynowania gazu ziemnego bazujący na wprowadzeniu nowego rodzaju opłaty dla odbiorców w postaci opłaty gazowej w sposób znaczący negatywnie wpłynie na konkurencyjność krajowej produkcji nawozów azotowych. – Co istotne, cena odbioru gazu ziemnego może stanowić nawet 80 proc. kosztów zmiennych produkcji. Identyfikujemy więc ryzyko nałożenia znacznego obciążenia na przemysł w kosztach utrzymywania zapasów gazu przy jednoczesnej ograniczonej ochronie dla sektora w sytuacjach kryzysowych – przekonywał prezes Azotów.
Łukasz Prokopiuk, analityk Domu Maklerskiego Banku Ochrony Środowiska, podkreśla w rozmowie z DGP, że „Azoty walczą o życie”. – Spółka jest nierentowna i walczy o przetrwanie na wszelkie możliwe sposoby. Nie jest czymś zaskakującym, że koncern protestuje przeciwko przepisom, które zwiększą dla niego koszty związane z gazem. Ponadto Unia Europejska i Polska potrzebują wprowadzenia ceł na importowane ze wschodu nawozy sztuczne. To z punktu widzenia Azotów jest sprawą najpilniejszą – przekonuje.
To nie wszystkie istotne wydarzenia w koncernie w ostatnim czasie. W zeszłym tygodniu Radosław Kwaśnicki, który rok temu został zarządcą przymusowym reprezentującym udziały rosyjskiego oligarchy Wiaczesława Kantora, utracił ten zarząd, a akcje wróciły do swojego właściciela. Oznacza to, że o ile do tej pory miał on prawo korzystać z praw korporacyjnych i majątkowych, np. uczestnicząc w zgromadzeniach walnych, to obecnie Kantor, który posiada blisko 20 proc. udziałów w Azotach, stracił to prawo – akcje jego holdingów zostały zamrożone w ramach sankcji jako odpowiedź na rosyjską inwazję na Ukrainę. Nie będą mu zatem przyznawane dywidendy i nie będzie mógł korzystać z praw, jakie wynikają z posiadania akcji.
Mimo trudnej sytuacji finansowej pod koniec zeszłego tygodnia spółka ukończyła budowę piątej linii produkcyjnej kwasu azotowego w zakładzie w Puławach. Zmodernizowano istniejące i zbudowano nowe instalacje oraz wdrożono produkcję nowych nawozów na bazie kwasu azotowego. Wartość całego projektu to 695 mln zł.
W I kw. 2024 r. Grupa Azoty miała szacunkowo 1,449 mld zł straty netto. W całym 2023 r. strata netto wyniosła 3,29 mld zł. ©℗