Pozycja profesjonalnych inwestorów przy współpracy z początkującymi start-upowcami jawi się jako znacznie silniejsza. Może się jednak okazać, że ewentualny spór między nimi zakończy się jak starcie Dawida z Goliatem.
Start-upy cieszą się coraz większą popularnością również w Polsce. Stają się dzisiaj jednym z najpopularniejszych pomysłów na stworzenie własnego biznesu. Te młode przedsiębiorstwa, najczęściej z branży innowacyjnych produktów i usług, szukają zwykle swojego modelu biznesowego i, co najważniejsze, finansowania. Spore pieniądze w unikatowy „pomysł” (start-up) skłonne są zainwestować fundusze inwestycyjne lub (choć rzadziej) inwestorzy indywidualni. Ich celem jest ulokowanie środków w przedsiębiorstwa, które mają szansę na osiągnięcie sukcesu na miarę najpopularniejszego obecnie portalu społecznościowego. W konsekwencji start-up ma zapewnić im przyrost wartości zainwestowanego w jego rozwój kapitału.
Inwestycję przez podmiot zewnętrzny środków pozwalających na rozwój start-upu określa się jako venture capital. Wraz z zainwestowaniem kapitału inwestor staje się udziałowcem start-upu. Z założenia, po osiągnieciu przez firmę sukcesu rynkowego, inwestor ma zamiar posiadane udziały sprzedać. Najpopularniejszą obecnie formą inwestycji venture capital jest spółka z ograniczoną odpowiedzialnością.
Współpraca start-upowców i inwestorów wiąże się jednak z istotnym ryzykiem dla obu stron. Skutkiem nawiązania chybionej współpracy może być strata przez start-upowców innowacyjnego pomysłu. Dla inwestorów zaś niepowodzenie inwestycji oznacza utratę zainwestowanego kapitału.
Pozorne bezpieczniki
W celu zabezpieczenia interesów stron zawierane są więc umowy inwestycyjne. Z reguły ich treść proponowana jest przez inwestora. Wprowadza to zatem pewną nierówność już na początku nawiązania współpracy, faworyzując pozycję kapitałodawcy.
Umowa inwestycyjna mieści się w szerszej kategorii umów wspólników. Jej rolą jest uregulowanie zasad współpracy pomiędzy pomysłodawcami start-upu a inwestorem. Umowy inwestycyjne określają m.in. reguły przebiegu procesu inwestycyjnego oraz zasady odnoszące się do zbywania i nabywania udziałów. Istotny element takiego kontraktu stanowi także ustalenie sposobu podejmowania najważniejszych decyzji w spółce. Start-upowcy zobowiązują się do określonego wykonywania służącego im prawa głosu, a tym samym do spowodowania konkretnych działań, np. wyboru organów spółki lub zmiany jej umowy. Ma to stanowić zabezpieczenie realnego wpływu inwestora na działalność start-upu, np. umożliwić mu ustalenie według swojego uznania składu zarządu.
Zgodnie z art. 353 1 kodeksu cywilnego strony umowy mogą ułożyć stosunek prawny według swego uznania, byleby jego treść lub cel nie sprzeciwiały się właściwości (naturze) stosunku, ustawie ani zasadom współżycia społecznego
Strony umów inwestycyjnych, w szczególności inwestorzy, powinny mieć jednak na uwadze, że zobowiązania umowne co do wykonywania prawa głosu mogą okazać się nieskuteczne. Orzecznictwo stoi bowiem obecnie na stanowisku, że umowy określające sposób wykonywania prawa głosu są niedopuszczalne. Pogląd taki wyraził m.in. Sąd Najwyższy w wyroku z 6 lipca 2012 roku (V CSK 354/11) i Sąd Apelacyjny w Warszawie w wyroku z 5 stycznia 2006 roku (I ACa 630/05).
Sąd Najwyższy uznał, że: „Niedopuszczalne jest wyzbycie się uprawnień z tytułu uczestnictwa w spółce bez zbycia akcji, czyli zbycia samego prawa głosu, zrzeczenie się wykonania prawa głosu bądź zobowiązanie do oddania głosu określonej treści”. Z kolei Sąd Apelacyjny w Warszawie wskazał że „Postanowienia umowy, w których wspólnik zrzeka się wykonywania prawa głosu, bądź zobowiązuje się do oddania głosu określonej treści (...) prowadzą do ograniczenia korporacyjnego uprawnienia wspólnika wynikającego z posiadania przez niego udziału, zatem nie mogą wywrzeć skutków prawnych, jako prowadzące do obejścia prawa (art. 58 kodeksu cywilnego)”. Stanowisko judykatury, choć powszechnie kwestionowane przez doktrynę i praktyków (także przez autora niniejszej publikacji), nie uległo jednak jak dotąd zmianie.
Opłakane skutki
Uznanie postanowień umowy inwestycyjnej co do wykonywania prawa głosu w spółce za nieważne powoduje w efekcie niemożność ich egzekwowania. Nieważność oznacza, że umowa w tym zakresie nie wywołuje żadnych skutków. Przy tym stan nieważności powstanie z mocy samego prawa i to od chwili dokonania czynności. Jest też skuteczny wobec wszystkich.
Co istotne, konsekwencją niedopuszczalności zobowiązania się do głosowania w określony sposób jest także to, że stosunki prawne lub prawa, które by się na nieważności opierały lub z niej wywodziły, nie mogą w zasadzie powstać. Oznacza to, że nieważne mogą się okazać wówczas np. kary umowne, powszechnie zastrzegane jako zabezpieczenie wykonania takiego zobowiązania. Ponadto bezskuteczne może okazać się także udzielone inwestorowi nieodwołane pełnomocnictwo uprawniające do głosowania.
Podsumowując, umowę inwestycyjną określić można jako umowę o niepewnych skutkach. Okazać się bowiem może, że inwestor – pomimo zawarcia często bardzo szczegółowej umowy – nie będzie mieć wpływu na sposób głosowania pomysłodawców biznesu. Tym samym jego oddziaływanie na spółkę może być ograniczone. Powoduje to istotne zwiększenie jego ryzyka inwestycyjnego i potrzebę poszukiwania dodatkowych form zabezpieczenia inwestycji.