Ireneusz Fąfara będzie musiał zaspokoić oczekiwanie premiera dotyczące niskich cen paliw na stacjach, ale i spełnić wymagania inwestorów domagających się maksymalizacji zysków i stałych dywidend.
Premier Donald Tusk we wtorek ogłosił, że jeszcze w tym tygodniu, po trwającym kilka tygodni postępowaniu konkursowym, poznamy nowego prezesa Orlenu. Stało się to już następnego dnia. Rada nadzorcza zdecydowała, że stanowisko obejmie Ireneusz Fąfara, w przeszłości zarządzający litewską spółką koncernu. Premier jasno sprecyzował też swoje oczekiwania wobec nowego szefa największej krajowej firmy – ma natychmiast przedstawić propozycje, które zwiększą poczucie bezpieczeństwa i dostępności paliw w Polsce.
– Rozumiem to w ten sposób, że paliwa powinno być na tyle dużo, żeby żadna firma nie była w stanie osiągać jakichś nadzwyczajnych zysków na tym rynku. A zatem cena benzyny, która jest kwestią społecznie bardzo wrażliwą, powinna być zbliżona do warunków dyktowanych przez rynek – mówi Tomasz Kasowicz, analityk branży paliwowej z Ipopema Securities.
Paliwa tanie, a zyski wysokie
W połowie 2022 r., jeszcze jako lider opozycji, Donald Tusk deklarował, że dzień po objęciu przez niego urzędu premiera benzyna będzie po 5,19 zł, a rekordowe marże Lotosu i Orlenu muszą zostać obniżone. Obecnie jednak sytuacja na rynku jest inna. Choć marże w branży spadły, to pod wpływem rosnących cen ropy naftowej ceny paliw idą w górę. Litr oleju napędowego kosztował w tym tygodniu ok. 6,7 zł, a benzyny Pb95 – ponad 6,6 zł. Ceny są najwyższe od sierpnia 2023 r.
– Prezesowi Orlenu nie będzie łatwo z jednej strony zaspokoić oczekiwań polityków, a z drugiej – nie rozczarować inwestorów wymagających jak najwyższych zysków – mówi Tomasz Kasowicz.
Orlen kontroluje ok. dwóch trzecich krajowego rynku paliw. Od niego zależą obowiązujące na nim ceny. Spółka udowodniła to na przełomie lat 2022 i 2023, gdy „wygładziła” ceny na stacjach, choć przejściowo obniżony do 8 proc. VAT wracał do standardowej stawki 23 proc. Po raz drugi Orlen podyktował ceny benzyny i oleju napędowego przed wyborami.
Kredyt zaufania
W ostatnich tygodniach Orlen opublikował kilka komunikatów korygujących wartość aktywów spółki. Obniżają one zysk za 2023 r. o ok. 5 mld zł, ich wydźwięk jest zatem negatywny. Mimo to w ostatnich tygodniach kurs akcji na giełdzie rośnie. W tym tygodniu notowania, po raz pierwszy od sierpnia zeszłego roku, przekroczyły 70 zł.
– Przez ostatnie kilka lat Orlen był pomijany przez inwestorów zagranicznych, a biorąc pod uwagę wskaźniki wyceny, spółka była notowana znacznie poniżej średnich branżowych. Teraz ponownie wróciła na radary. Ostatni wzrost kursu interpretuję także jako kredyt zaufania dla nowych władz koncernu – mówi Tomasz Kasowicz.
Analityk ocenia, że dotychczasowe doświadczenie zawodowe nowego prezesa, zarówno na stanowiskach zarządczych, jak i nadzorczych, jest odpowiednie do kierowania Orlenem i tym samym ma on u inwestorów czystą kartę.
Ireneusz Fąfara prezesem spółki Orlen Lietuva był w latach 2010–2017, a ostatnio zarządzał firmą 4Cell Therapies z Gliwic, rozwijającą technologie w leczeniu nowotworów. W latach 2007–2009 był prezesem Banku Gospodarstwa Krajowego. Zasiadał w radach nadzorczych m.in.: Rockbrigde TFI, PKO BP, Lotosu czy KUKE.
Inwestycje i dywidenda
Prezesem Orlenu został w niełatwej dla spółki sytuacji na rynku.
– Marże w rafineriach są na przyzwoitym poziomie i biorąc pod uwagę zbliżający się sezon urlopowy oraz możliwe zakłócenia w dostawach ze strony rosyjskich rafinerii, powinny się utrzymać. Ale jednocześnie bardzo niskie są ceny gazu, który decyduje w ok. 70 proc. o wynikach segmentu wydobywczego Orlenu. Spadają również ceny prądu, a rentowność produkcji w segmencie petrochemicznym jest obecnie niska – wylicza Kasowicz.
Największa korekta wartości aktywów, o których Orlen informował w ostatnich tygodniach, dotyczy właśnie petrochemii. Spółka obniżyła o 10,2 mld zł wycenę dopiero powstających instalacji, budowanych w ramach projektu Olefiny III. Na jego realizację Orlen zamierza przeznaczyć, łącznie z dodatkowymi wydatkami, ok. 35 mld zł.
– Petrochemia to pomysł koncernów paliwowych na wykorzystanie ropy naftowej w przyszłości, kiedy spadnie popyt na paliwa. Dlatego Orlen nie zamierza rezygnować z tej inwestycji. Ale mam wrażenie, że w ostatnim wzroście kursu zawarte jest także oczekiwanie inwestorów na dokładny przegląd zapowiadanych inwestycji i ich pewne ograniczenie lub przesunięcie w czasie – mówi analityk Ipopemy.
Poprzedni zarząd spółki kierowany przez Daniela Obajtka deklarował, że do 2030 r. Orlen wyda na inwestycje 320 mld zł. Z punktu widzenia inwestorów wartość takich firm jak Orlen wynika w dużym stopniu z ich zdolności do regularnej wypłaty coraz wyższych dywidend. Kiedy firma decyduje się na realizację dużych inwestycji, inwestorzy mogą obawiać się, że zabraknie pieniędzy na wypłaty z zysku.
– Warunki na rynku będą się zmieniać, a wraz z nimi wyniki Orlenu. To inwestorzy dobrze wiedzą. Dlatego z uwagą będą przyglądać się dwóm zmiennym, zależnym od spółki: nakładom inwestycyjnym i dywidendzie. Jakiekolwiek zmiany in minus w dywidendzie będą negatywnie wpływać na notowania, bo w regionie są firmy, które dywidendy płacą regularnie, a ich stopa jest wyższa niż w Orlenie – mówi Kasowicz. ©℗