Ponad 700 mln euro przepłynęło w 2015 r. do zagranicznych e-kasyn. I to tylko za pomocą jednego serwisu do płatności online. 726,9 mln euro – taka kwota trafiła w ciągu 11 miesięcy ub.r. od polskich użytkowników do odbiorców za granicą wynika z wewnętrznej analizy firmy Skrill. Ten brytyjski serwis (niegdyś Moneybookers) funkcjonuje jak elektroniczna portmonetka i jest idealny np. do zakupów online za granicą, gdy internauta obawia się podawać swój numer karty kredytowej. W Polsce jest chętnie wykorzystywany w zupełnie innym celu.
Pieniądze od polskich graczy online płyną szerokim strumieniem. Za granicę / Dziennik Gazeta Prawna
– To jedna z najpopularniejszych metod transferowania pieniędzy do zagranicznych kasyn, bukmacherów i serwisów pokerowych. Gracze korzystają też z klasycznych kart kredytowych, ale pośrednictwo w takich przelewach jest bardziej wygodne – mówi pracownik jednej z legalnych firm hazardowych. – W Skrill zachęcające jest to, że daje tydzień na weryfikację konta. Wielu graczy robi tak: zakłada konto, dokonuje na nim operacji przez tydzień, nie dokonując weryfikacji, a po tygodniu otwiera nowe. Serwis ten oferuje też karty debetowe za bardzo niską opłatą. I gracze mogą wypłacać w sieciach bankomatów w Polsce gotówkę – tłumaczy ekspert.
– Polski budżet traci ogromne sumy. Gdyby zapłacono podatek w wysokości 12 proc. od wpłaconych stawek, to byłby to znaczny wpływ środków do budżetu Skarbu Państwa – zauważa Mariusz Korzeb, ekspert Pracodawców RP. I dodaje, że od wejścia w życie wadliwej nowelizacji ustawy hazardowej to państwo pozwala, by te pieniądze do budżetu nie wpływały. Choć są narzędzia, by powstrzymać taki proceder chociażby poprzez blokowanie stron WWW z ofertą bukmacherów, którzy nie mają zezwolenia w Polsce. – Nie podjęto żadnych działań, które ograniczyłyby szarą strefę w branży zakładów bukmacherskich – dodaje Korzeb.
Państwo próbowało za to walki z graczami. Pod koniec 2014 r. Ministerstwo Finansów ogłosiło, że ujawniono 24,4 tys. graczy, z czego 17,7 tys. zidentyfikowano z imienia i nazwiska. Według wyliczeń resortu finansów wygrali 27 mln złąmiąc przepisy kodeksu karnego skarbowego. Ale do tej pory mimo masowej „łapanki” udało się wszcząć tylko 4,3 tys. postępowań, a w zaledwie 350 przypadkach zapadły wyroki skazujące. Wysokość zasądzonych grzywien to 741 tys. zł.
MF informuje, że oprócz tego wyodrębniono 668 domen internetowych, które poprzez zamieszczane na nich treści mogły naruszać przepisy ustawy o grach hazardowych. Były to głównie reklamy, promocje i informacje o sponsoringu związanym z hazardem. Wszystkie domeny po wnioskach od Służby Celnej zostały zablokowane lub zamknięte. – Wszczęto 88 spraw. 38 zakończono już w trybie dobrowolnego poddania się odpowiedzialności, 3 aktem oskarżenia, 11 umorzono, 36 jest w toku – twierdzi resort finansów.
Jednak te działania nie powstrzymały ani wielkich zagranicznych serwisów z hazardem, ani graczy. Dziś, jak szacuje firma doradcza Roland Berger, 90 proc. polskiego, wartego 5 mld zł rocznie, rynku e-bukmacherki jest w rękach zagranicznych firm. Z niektórych, jak Bet-at-Home czy BetClick, Polacy korzystają chętniej niż jakakolwiek inna nacja na świecie.