Potrzebne są nowe, fundamentalne zasady prowadzenia działalności gospodarczej – deklaruje Ministerstwo Rozwoju. Dlatego do końca roku ma powstać kompleksowa, długo oczekiwana ustawa dla przedsiębiorców.
Wrzesień 2015 r., końcówka kadencji poprzedniego parlamentu. W Sejmie odbywa się pierwsze czytanie projektu ustawy – Prawo działalności gospodarczej, przygotowanej w zespole kierowanym przez wiceministra gospodarki Mariusza Haładyja. PiS jest zdecydowanie przeciw. Profesor Krystyna Pawłowicz wnioskuje o odrzucenie projektu już w pierwszym czytaniu. Główny zarzut? Stworzona przez rząd PO–PSL konstytucja dla biznesu powiela błędne rozwiązanie przyjmowane w ustawie o swobodzie działalności gospodarczej (t.j. Dz.U. z 2015 r. poz. 584 ze zm.), stawiając na piedestale wolność gospodarczą. Prowadzące działalność gospodarczą podmioty publiczne nie powinny zaś z niej w nadmiarze korzystać. W ocenie PiS mają kierować się przede wszystkim zasadą legalizmu, nie zaś wolności gospodarczej.
Cały projekt upadł w związku z końcem kadencji Sejmu. Politycy PO wcale o niego nie walczyli – prace nad nim toczyły się bowiem w resorcie kierowanym przez ówczesnego szefa ludowców Janusza Piechocińskiego.
Dziś jednym z kluczowych rozwiązań przyjętych w planie na rzecz odpowiedzialnego rozwoju, zaprezentowanym niedawno przez wicepremiera Mateusza Morawieckiego, jest przyjęcie... „konstytucji dla biznesu”.
Powrót Jedi
Ustawa ma powstać do końca 2016 r. Odpowiedzialny za nią będzie ten, kto stworzył projekt prawa działalności gospodarczej – Mariusz Haładyj. Obecnie jest wiceministrem rozwoju w rządzie PiS. To zresztą nominacja, która ucieszyła organizacje przedsiębiorców. Haładyj bowiem jest powszechnie chwalony za szerokie konsultacje z biznesem.
Jak się dowiedzieliśmy, ustawa przygotowywana przez rząd ma być bardzo podobna do tej, którą PiS jeszcze kilka miesięcy temu chciał odrzucić w pierwszym czytaniu.
– Takie prawa polityki: opozycja jest przeciw temu, co tworzy rząd – komentuje Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.
Nieuchwalenie prawa działalności gospodarczej przez PO uważa za jedno z największych zaniedbań poprzedniej władzy.
– Wyrzucenie do kosza projektu, nad którym tyle pracowali i który był chwalony przez zdecydowaną większość przedsiębiorców, to idealne podsumowanie ich ośmioletnich rządów – stwierdza Kaźmierczak.
Jego zdaniem nieważne, kto przyjmie projekt; istotne jest to, aby w końcu wszedł on w życie.
Imperium kontratakuje
Mniej entuzjastycznie nastawiony jest jednak przewodniczący sejmowej komisji gospodarki i rozwoju Jerzy Meysztowicz (Nowoczesna). Tłumaczy, że znacznie ważniejsze jest przyjmowanie konkretnych punktowych rozwiązań, które ułatwią prowadzenie biznesu, niż czegoś na kształt konstytucji.
– Pamiętajmy, że to zbiór pobożnych życzeń, od których przedsiębiorcom nie będzie się żyło lepiej – zaznacza poseł.
Cezary Kaźmierczak jednak przekonuje, że wielką mocą regulacji przygotowanej przez poprzedni rząd było wpisanie do niej zasad występujących w konstytucji.
– Na obywatela powołującego się na konstytucję urzędnik patrzył niczym na wariata. Bo konstytucja się w polskich urzędach nie przyjęła – argumentuje prezes ZPP.
/>
Inaczej ma być z ustawą. Ale resort rozwoju na razie jedynie enigmatycznie informuje o projekcie. Jak się dowiadujemy, dzięki jego uchwaleniu obniżone zostaną koszty związane z formalnymi wymogami prowadzenia działalności gospodarczej. W Polsce powinno się więc pojawić więcej innowacyjnych firm, których dziś nie ma z powodu „braku mechanizmów odpowiadających na współczesne wyzwania związane z prowadzeniem firmy”.
Eksperci oczekują jednak, że w samej ustawie znajdą się też konkrety. Od dawna mówi się na przykład, że konieczne jest przyjęcie regulacji przewidującej faktyczną odpowiedzialność urzędników za niezgodne z prawem działania lub zaniechania. Obecne przepisy są praktycznie martwe.
Przedstawiciele Konfederacji Lewiatan z kolei proponują, by do mikro- i małych firm stosować regulacje obowiązujące konsumentów. Ten postulat zresztą pojawiał się również przed rokiem, w odniesieniu do poprzedniego projektu. Dzięki temu mniejszy biznes podlegałby szczególnej ochronie, np. w przypadku stosowania przez wielkie korporacje klauzul abuzywnych.