Dewaluacja waluty Państwa Środka sprawi, że baryłka ropy będzie po 20 dol.
Indeks CSI 300 stracił wczoraj na wartości 5,03 proc., osiągając poziom 3192 pkt. W ten sposób znajduje się tylko 8,15 proc. ponad najniższym poziomem osiągniętym w ciągu ostatniego roku podczas sierpniowych spadków. Wówczas chińskie władze za wszelką cenę chciały utrzymać indeks na poziomie powyżej 3 tys. pkt. Biorąc pod uwagę obecną wyprzedaż aktywów, tym razem może to być trudne, chociaż warto zauważyć, że CSI 300 utrzymywał się poniżej poziomu 3 tys. pkt między 2011 a 2014 r., kiedy chińska gospodarka radziła sobie znacznie lepiej.
Obawy związane z sytuacją w Chinach napędza dodatkowo niepewność rynków co do intencji chińskich władz odnośnie do rynku walutowego. Wiele wskazuje na to, że celem rządu w Pekinie jest osiągnięcie kontrolowanego, powolnego spadku wartości juana celem podniesienia konkurencyjności eksportu. Po ośmiu dniach spadków kursu bank centralny po raz drugi ustalił dzienny kurs wymiany juana na minimalnie wyższym poziomie. Jednocześnie wysokość stawki HIBOR, po której banki pożyczają sobie chińską walutę, wystrzeliła do 13,4 proc. To znaczy, że bank centralny wykorzystuje swoje rezerwy walutowe do skupowania juana, aby w ten sposób trzymać w ryzach spadek wartości waluty.
W ubiegłym tygodniu bank centralny podał, że rezerwy spadły w grudniu o 108 mld dol., czyli o ponad 20 mld więcej niż w listopadzie, i osiągnęły poziom 3,3 bln dol. Najwyższy poziom rezerw chiński bank centralny osiągnął w czerwcu 2014 r., kiedy zgromadził w zagranicznej walucie 3,99 bln dol. Na skutek odpływu kapitału i interwencji na rynku kapitałowym jednak ich poziom spadał przez 13 z ostatnich 15 miesięcy.
Jednym z powodów słabego początku tygodnia na chińskich giełdach jest publikacja danych dotyczących cen w przemyśle. W grudniu były niższe o 5,9 proc. w skali rok do roku. To oczywiście przełożyło się na ceny surowców. Cena kontraktów na miedź (Państwo Środka konsumuje 45 proc. światowej produkcji tego metalu) z trzymiesięcznym terminem dostawy spadła do najniższego poziomu od kwietnia 2009 r., a inwestycyjny bank Morgan Stanley przestrzegł, że cena ropy może spaść do 20 dol. za baryłkę, jeśli rząd w Pekinie będzie dążył do dewaluacji juana.
Według tego scenariusza nagły spadek wartości chińskiej waluty spowodowałby, że czarne złoto (jak również inne towary, za które zazwyczaj płaci się w dolarach) stałoby się droższe dla nabywców w Chinach, w związku z czym popyt na nie by spadł. W ślad za nim cena ropy mogłaby spaść do poziomu nienotowanego od lipca 1999 r. Jest i inny negatywny scenariusz, zakładający niedobór surowca w przypadku zablokowania dostaw z Bliskiego Wschodu wskutek potencjalnej eskalacji konfliktu między Arabią Saudyjską i Iranem. – To byłoby nieszczęście dla Chin, Indii, Japonii i części importerów z Europy – mówił na antenie RMF Classic były ambasador RP w Kuwejcie Jan Natkański.
Chińska gospodarka według prognoz Banku Światowego ma w tym roku urosnąć o 6,9 proc. PKB, a w 2017 r. – o 6,7 proc. Nadpodaż mocy produkcyjnych powoduje, że gospodarka zamiast tworzyć miejsca pracy, likwiduje je. Z opublikowanych w grudniu przez urząd statystyczny danych wynika, że w zeszłym roku miejsc pracy ubywało w większości z ponad 40 monitorowanych sektorów gospodarki – najwięcej w górnictwie i hutnictwie. Jeśli przyrost miejsc pracy w usługach nie będzie równoważyć ich ubytku z przemysłu, może się okazać, że Pekin będzie upatrywał w spadku wartości waluty i wzroście konkurencyjności eksportu panaceum na sytuację na rynku pracy.
Ta ryzykowna polityka może jednak zmusić inne kraje do dewaluacji własnych walut, aby utrzymać konkurencyjność własnych gospodarek. Ostatnim razem, kiedy w regionie doszło do masowej dewaluacji, uruchomiło to azjatycki kryzys. Jednocześnie rząd stara się pobudzić wewnętrzny popyt, m.in. usuwając bariery dla prowadzenia handlu. W ubiegłym tygodniu władze w Pekinie ogłosiły zamiar wprowadzenia regulacji, które ułatwią działanie dilerom samochodowym.