Od początku lipca do końca września krajowe banki zarobiły niecałe 3,5 mld zł, o niemal jedną piątą mniej niż rok wcześniej – wyliczył NBP. Był to drugi z rzędu kwartał, gdy zyski spadały tak szybko.
Nie ma wątpliwości, że banki mniej na nas zarabiają, ale nie wszyscy klienci korzystają na tym w równym stopniu. Największymi wygranymi są użytkownicy najdroższych produktów bankowych: kredytów konsumpcyjnych. Powód? Większość z nich – zarówno pożyczki gotówkowe, jak i np. karty kredytowe – mają oprocentowanie zbliżone do górnego limitu, na jaki pozwala nasze prawo, czyli czterokrotności stopy lombardowej NBP. Gdy trzy–cztery lata temu ta stopa wynosiła, a nawet przekraczała 6 proc., maksymalne oprocentowanie wynosiło 24–25 proc. Teraz żaden kredyt nie może mieć odsetek większych niż 10 proc. w skali roku. A jeszcze niewiele ponad rok temu limit wynosił 16 proc.
Wszystkie instytucje, dla których segment tzw. consumer finance jest ważny (a jest niemal dla wszystkich, bo chociaż dochody z kredytów konsumenckich spadły, to nadal jest to być może najbardziej dochodowa część biznesu), mają sporą dziurę w przychodach, którą tylko w części mogą skompensować niższymi kosztami finansowania.
Pozostało
86%
treści
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Powiązane
Reklama