Od początku roku liczba osób bez pracy wzrosła z 4,3 do 7,4 proc. Dojście do poziomu dwucyfrowego to kwestia czasu. Spada popyt na brazylijskie towary, zagraniczni inwestorzy uciekają. Do tego skandale polityczne
/>
Niska stopa bezrobocia była do niedawna jedynym jasnym punktem w słabnącej i pogrążonej w aferach gospodarce Brazylii. Zarazem była też powodem, dla którego protesty przeciw prezydent Dilmie Rousseff nie przybrały dotychczas gwałtownej formy. Ale ten ostatni jasny punkt też już znika. Od początku roku liczba osób bez pracy gwałtownie rośnie i nie ma żadnych przesłanek wskazujących, by ten trend miał się zatrzymać.
Jeszcze kilka lat temu Brazylia ze wzrostem gospodarczym na poziomie 6–8 proc. PKB rocznie była uznawana za jeden z motorów światowej gospodarki. Choć tamte czasy wydają się odległe, to spowolnienie spowodowane spadkiem cen surowców początkowo nie odbijało się na rynku pracy. Mimo że ten kraj już w połowie zeszłego roku wpadł w recesję, to bezrobocie nadal spadało. W grudniu 2014 r. osiągnęło rekordowo niski poziom 4,3 proc., czyli było mniejsze niż w Niemczech czy Austrii. Dobra sytuacja na rynku pracy była zresztą jednym z powodów, dla których prezydent Rousseff zapewniła sobie jesienią zeszłego roku reelekcję, bo przy wszystkich narastających problemach ten wskaźnik działał na jej korzyść.
Jednak to także jest już przeszłość. Według brazylijskiego urzędu statystycznego IBGE w sierpniu bez pracy było już 7,6 proc. obywateli. W tej sytuacji coraz bardziej zasadne są spekulacje, kiedy stopa bezrobocia dojdzie do 10 proc. – Spodziewam się, że bezrobocie osiągnie poziom dwucyfrowy w ciągu najbliższych sześciu, dziewięciu miesięcy. Nie widzę obecnie żadnych szans, by sytuacja mogła się odwrócić – mówiła Reutersowi Monica de Bolle, ekonomistka z Peterson Institute of International Economics w Waszyngtonie.
Tylko nieznacznie bardziej optymistyczny jest bank Société Générale. „W związku z tym, że gospodarka jest w głębokiej recesji, średnia stopa bezrobocia w tym roku może być znacznie wyższa niż nasze wcześniejsze prognozy – 6,5 proc. w 2015 r. i 8,3 proc. w 2016 r. W rzeczywistości będziemy zaskoczeni, jeśli stopa bezrobocia przed końcem 2016 r. nie przekroczy 9,5 proc.” – napisali analitycy francuskiego banku.
Na to, że sytuacja na rynku pracy zaczęła się tak szybko psuć, złożyło się kilka czynników. Pierwszym był spadek cen surowców i produktów rolnych, które są podstawą brazylijskiej gospodarki. Poza tym Brazylia bardzo mocno odczuwa spowolnienie gospodarcze w Chinach, które są jej największym partnerem handlowym. Na to nałożyła się taniejąca od połowy zeszłego roku ropa naftowa. Po drugie cieniem na wiarygodności brazylijskiej gospodarki położyła się potężna afera korupcyjna wokół koncernu paliwowo-energetycznego Petrobras, w którą są uwikłani politycy z otoczenia Rousseff.
Wreszcie dochodzą do tego zawirowania polityczne – próby usunięcia prezydent z urzędu, spory rządu z parlamentem na temat ograniczania wydatków, w końcu spekulacje na temat rezygnacji dobrze postrzeganego przez inwestorów ministra finansów Joaquima Levy’ego. Wszystko razem powoduje, że nie dość, iż spada popyt na brazylijskie towary, a zatem firmy ograniczają koszty, to jeszcze zagraniczni inwestorzy wolą się wycofywać z Brazylii, co tym bardziej prowadzi do zwolnień.
Rosnące bezrobocie będzie miało jeszcze jedną niedobrą konsekwencję. W ciągu minionej dekady w Brazylii nastąpił niebywały wzrost liczby zaciągniętych kredytów, co przyczyniło się do awansu 40 mln obywateli tego kraju do klasy średniej. Wartość pożyczek udzielonych przez banki wzrosła w tym czasie pięciokrotnie – do 3,1 bln reali (3 bln zł), a przeciętne zadłużenie gospodarstwa domowego liczone jako procent rocznego dochodu skoczyło z 20 do 46 proc. PKB.
Osoby, które zaciągają kredyty, są często najbardziej zagrożone bezrobociem, a ponieważ aby zahamować inflację, rosną też stopy procentowe, spłacanie pożyczek będzie tym trudniejsze. Jeśli zacznie się poważny problem z niespłacalnymi kredytami, Brazylijczycy raczej nie będą spokojnie czekać ponad trzy lata do końca drugiej kadencji Rousseff, by zmienić władzę.