Okres, gdy nasze instytucje znacząco wyprzedzały te zachodnie pod względem wzrostu zysków, bezpowrotnie minął
/>
Według danych Komisji Nadzoru Finansowego krajowe banki zanotowały w II kw. 3,8 mld zł zysku netto, o niemal 20 proc. mniej niż rok wcześniej. Bankowcy wymieniają kilka powodów, dla których ich firmy są mniej rentowne.
Najważniejszy to niskie stopy procentowe, które powodują, że zmniejszają się przychody z kredytów, a ponieważ oprocentowanie depozytów już wcześniej było niskie, dochody odsetkowe idą w dół. Inny to spadek wpływów z prowizji i opłat związany głównie z ustawowym cięciem opłat od transakcji kartowych (tzw. interchange). Do tego dochodzą wyższe obowiązkowe opłaty na Bankowy Fundusz Gwarancyjny, które wpływają na koszty działania instytucji finansowych.
Widać to również w wynikach poszczególnych banków. Niektóre, jak BPH czy Getin Noble, zanotowały zyski o kilkadziesiąt procent niższe niż przed rokiem (najmniejszy giełdowy bank – BOŚ – miał w II kw. jednostkową stratę netto). Wyjątkami są ING Bank Śląski i Bank Zachodni WBK, które poprawiły wyniki w stosunku do II kw. 2014 r. Pierwszemu pomogła dywidenda, jaką dostał z towarzystwa emerytalnego przed sprzedażą akcji PTE. Drugiemu – ubiegłoroczne przejęcie od hiszpańskiego właściciela większościowego udziału w Santander Consumer Banku.
Zyski największych europejskich banków (w tym właścicieli spółek działających w Polsce) zachowują się dużo bardziej stabilnie. W zdecydowanej większości w II kw. miały miejsce lekkie wzrosty. Wyraźnie nad kreskę wyszli nawet ci, którzy przed rokiem byli najsłabsi (jak austriacki Raiffeisen czy notujące wtedy straty portugalskie BCP). Niektóre problemy wskazywane przez krajowych bankowców, jak niskie stopy procentowe, dotykają również ich europejskich kolegów. Z tą różnicą, że w strefie euro podstawowe stopy są na poziomie jeszcze niższym niż u nas.
W przypadku europejskich banków tego samego, co o zyskach, nie da się powiedzieć o skali działania. Część banków z naszego kontynentu nie całkiem otrząsnęła się z kryzysu i muszą nadal ograniczać aktywność. Najlepiej widać to w kredytach, gdzie na 26 dużych grup bankowych, dla których porównywalne dane prezentuje agencja Bloomberg, w pięciu w ciągu ostatnich czterech kwartałów nastąpił spadek (w niektórych prezentowanych przez nas przypadkach wzrosty biorą się ze zmian kursowych; dotyczy to banków brytyjskich i szwajcarskich i umocnienia funta i franka w stosunku do euro).
Jak wynika z danych nadzoru, polskich banków problem kurczących się aktywów nie dotyczy. Problem w tym, że za część tego wzrostu odpowiada styczniowy skok kursu franka wobec złotego, który spowodował, że w przeliczeniu na złote frankowe portfele banków mocno spuchły. Jak podlicza BFG, w pierwszej połowie ubiegłego roku aktywa sektora bankowego urosły o niemal 90 mld zł, w pierwszych sześciu miesiącach tego roku wzrost był o ponad połowę mniejszy (kredyty zwiększyły się bardziej niż przed rokiem, ale to w dużej mierze „efekt frankowy”). Depozyty w bankach w pierwszej połowie minionego roku urosły o 45 mld zł. W podobnym okresie tego roku był wzrost o 16 mld zł.
Spowolnienie w sektorze finansowym jest więc już widoczne. Do niedawna finansiści spodziewali się, że druga połowa tego roku będzie już lepsza, choćby za sprawą udzielania na dużą skalę wysoko oprocentowanych kredytów konsumpcyjnych – pomogą one nieco podnieść najważniejsze dla banków dochody odsetkowe. Ale nawet jeśli tak się stanie, to są dwa inne poważne czynniki ryzyka: ustawowe rozwiązanie kwestii kredytów we frankach szwajcarskich oraz podatek bankowy.
Najszybciej zdali sobie z tego sprawę inwestorzy giełdowi, przyczyniając się do dużej przeceny akcji krajowych banków. W efekcie ich wyceny, które przez cały okres kryzysu były wyraźnie wyższe niż banków europejskich, są im już dużo bliższe. W kilku bankach cena akcji jest wyraźnie niższa od wartości przypadającego na nią majątku spółki.
To nie tylko rysa na wizerunku, ale też wskazówka, że jeśli zagraniczni właściciele chcieliby sprzedawać swoje polskie filie, muszą liczyć się ze stratą – tak jest np. w przypadku Banku BPH, który został wystawiony na sprzedaż przez amerykańską grupę GE. To również przeszkoda w planach wprowadzania na giełdę bankowych akcji. Niedawno austriacki Raiffeisen Bank International zapowiedział, że nie wprowadzi swojej polskiej filii na warszawską giełdę jesienią bieżącego roku (wcześniej zależało mu na szybkiej sprzedaży), może dojść do tego w 2016 r., ale niewykluczone, że termin debiutu przesunie się na kolejny rok.
Planów giełdowego debiutu jesienią trzyma się na razie Bank Pocztowy. Ale też jego kierownictwo stale podkreśla, że model biznesowy oparty na bliskich związkach z Pocztą Polską wyraźnie odróżnia go od konkurentów i że Pocztowy nie ma ani jednego kredytu we frankach szwajcarskich. Ostateczna decyzja o wejściu na giełdę będzie jednak zależała od wyceny. ©?
W II kwartale zarobiły 3,8 mld zł. To 20 proc. mniej niż przed rokiem
Europejskie grupy bankowe i ich polskie spółki córki
Inwestorzy grożą pozwami w sprawie franków
Szefowie niemieckiego Commerzbanku, amerykańskiej grupy GE Capital oraz austriackiego Raiffeisen Bank International napisali listy do Senatu, w których ostrzegają, że jeśli parlament przyjmie ustawę o przewalutowaniu kredytów hipotecznych denominowanych we frankach szwajcarskich, to banki będą się domagać od państwa pokrycia strat, jakie z powodu tych przepisów poniosą ich polskie filie. Commerz kontroluje mBank, GE – Bank BPH, a Austriacy – Raiffeisen Polbank. Według Agencji Reutera podobne listy wysłali przedstawiciele Deutsche Banku i portugalskiej grupy BCP, właściciela Banku Millennium.
Ze strony zagranicznych właścicieli jest to pierwszy krok do rozpoczęcia procedury arbitrażowej w ramach umów o wzajemnej ochronie inwestycji zawartych przez Polskę z Niemcami, Holandią (tam zarejestrowana jest spółka, przez którą GE kontroluje Bank BPH) i Austrią.
Już wówczas, gdy projekt ustawy zakładał, że kredytobiorcy i banki mieliby się podzielić po równo stratami, jakie wiązałyby się z przewalutowaniem kredytów we frankach na złote, prawnicy ostrzegali, że uchwalenie przepisów może się wiązać z pozwami ze strony zagranicznych właścicieli polskich banków przeciwko Skarbowi Państwa kierowanymi do trybunałów arbitrażowych. Początkowo straty sektora bankowego wyliczano na niecałe 10 mld zł. Ostatecznie jednak Sejm uchwalił, że banki powinny wziąć na siebie 90 proc. kosztów przewalutowania. To podnosiło straty sektora bankowego do ponad 20 mld zł.
„Proces legislacyjny dotyczący omawianego projektu nie jest w naszej ocenie przejrzysty – napisał Martin Blessing, szef Commerzbanku. – Brak odpowiedniej procedury jest w naszej ocenie tym bardziej widoczny, iż sam projekt ustawy jest procedowany w pośpiechu, i to na kilka tygodni przed wyborami parlamentarnymi”.
Jutro ustawą o przewalutowaniu kredytów frankowych zajmie się senacka komisja budżetu i finansów publicznych. Jej przewodniczący Kazimierz Kleina zapowiadał już, że zaproponuje powrót do pierwotnej wersji podziału kosztów przewalutowania.