Prace rozpoczęto w sierpniu 2012 r., zaraz po wybuchu afery Amber Gold. A zakończono je dopiero kilka dni temu.
Donald Tusk w sierpniu 2012 r. zwołał Komitet Stabilności Finansowej (minister finansów, prezes NBP, przewodniczący KNF, przedstawiciel BFG), włączając w jego prace ministra sprawiedliwości, prezesa UOKiK, rzecznika praw obywatelskich oraz pierwszego zastępcę prokuratora generalnego. Wnioski? Po pierwsze, nawet na podstawie obowiązujących w 2012 r. przepisów można było uniknąć oszukania ponad 11 tys. osób przez parabank. Zawiedli niestety urzędnicy i prokuratorzy. Po drugie, trzeba zmienić prawo w taki sposób, aby działalność instytucji bądź to gromadzących kapitał obywateli, bądź pożyczających ludziom pieniądze była lepiej kontrolowana.
W tym czasie większość krajów europejskich miała już regulacje dotyczące firm pożyczkowych. U nas w zasadzie jedyną ochroną przed naciągaczami było prawo karne. Polskim instytucjom brakowało instrumentów, by nie dopuścić do oszustwa. Posiadały jedynie możliwość ukarania zarządzających wątpliwej proweniencji spółką.
W pierwszych tygodniach po przedstawieniu rekomendacji Komitetu Stabilności Finansowej zastanawiano się, czy należy stworzyć jedną ustawę kompleksowo regulującą rynek firm pożyczkowych, czy też znowelizować istniejące już akty prawne. Wybrano to drugie rozwiązanie, a za przygotowanie nowelizacji odpowiadał resort finansów, który nawet nie potrafił ocenić, ilu przedsiębiorców oferuje pożyczki. Urzędnicy szacowali, że jest ich „od 300 do kilkunastu tysięcy”.
Jak twierdzą przedstawiciele firm pożyczkowych, początkowo widoczna była dobra wola po stronie urzędników resortu, którzy chcieli wyważyć z jednej strony interesy kredytobiorcy, z drugiej przedsiębiorcy. Okazało się jednak, że w lutym i marcu 2014 r. dokonała się wolta w podejściu. Zdaniem Związku Firm Pożyczkowych wówczas w projekcie w sposób radykalny zwiększono poziom i restrykcyjność administracyjnej regulacji kosztów kredytu konsumenckiego oraz zaproponowano zupełnie nowe rozwiązania organizacyjne w sferze nadzoru nad pozabankowym rynkiem finansowym.
„Zmiana stanowiska Ministerstwa Finansów, które koordynuje prace nad projektem, rodzi realne ryzyko pozbawienia części uczestników rynku finansowego możliwości legalnego i efektywnego funkcjonowania” – nawoływał ZFP. W tym czasie już jednak wysocy rangą przedstawiciele resortu mówili wprost: ustawa mająca uregulować rynek jest tworzona przede wszystkim z myślą o bezpieczeństwie klientów, a nie firm.
Podejście to było widoczne także później, już na etapie prac parlamentarnych. Wymowna jest wiadomość wiceminister finansów Izabeli Leszczyny przesłana na jednym z portali społecznościowych do prezesa Związku Firm Pożyczkowych po uchwaleniu ustawy o zmianie ustawy o nadzorze nad rynkiem finansowym i niektórych innych ustaw (szerzej znana jako antylichwiarska): „żadne Pana kłamstwo nie powstrzyma końca haniebnego naciągania klientów firm pożyczkowych, które Pan reprezentuje”.
Ustawa z 5 sierpnia 2015 r. wprowadza między innymi określone wymogi dotyczące prowadzenia działalności pożyczkowej. Instytucjami pożyczkowymi będą mogły zostać spółki kapitałowe z kapitałem zakładowym w wysokości co najmniej 200 tys. zł, utworzonym ze środków niepochodzących z pożyczki, kredytu, emisji obligacji lub źródeł nieudokumentowanych. Wymagana będzie niekaralność za określone przestępstwa osób będących we władzach spółki. Ustawodawca postanowił również wprowadzić drastyczne kary. Oferowanie lokat bez wymaganego zezwolenia będzie bowiem karane grzywną do 10 mln zł i pięcioma latami więzienia.
Poza zwiększonym bezpieczeństwem konsumenci zyskają też finansowo, gdyż ustawa antylichwiarska wprowadza maksymalną wysokość pozaodsetkowych kosztów kredytu konsumenckiego – 25 proc. całkowitej kwoty kredytu i 30 proc. tej kwoty w stosunku rocznym. Oznacza to, że dodatkowe opłaty w skali roku nie będą mogły przekroczyć 55 proc. wartości pożyczki. Pozaodsetkowe koszty w całym okresie kredytowania nie będą zaś mogły być wyższe od całkowitej pożyczonej kwoty. To bardzo istotna regulacja, gdyż do tej pory firmy pożyczkowe zarabiały głównie wcale nie na odsetkach, lecz właśnie na dodatkowych opłatach administracyjnych. Ustawa czeka już jedynie na podpis prezydenta.
Kolejnym wyzwaniem stojącym przed prawodawcą jest stworzenie rejestru firm pożyczkowych. Obowiązek jego prowadzenia przez wybrany organ administracji publicznej miał się znaleźć już w niedawno uchwalonej ustawie, lecz problemem stało się to, że żaden urząd nie chciał wziąć na swoje barki tego zadania.