17 proc. sondażowego poparcia to dla Platformy Obywatelskiej katastrofa. Do przewidzenia – partia idzie ścieżką utartą przez wielkie firmy.
Po wyborczym zwycięstwie Andrzeja Dudy jedną z najczęściej powtarzanych w social media fraz był biblijny cytat o tym, że „pycha chodzi przed upadkiem, a wyniosłość ducha przed ruiną”. W litanii grzechów PO, która rozlegała się po ogłoszeniu już sondażowych wyników, wymieniano i zegarek Sławomira Nowaka, i słowa Elżbiety Bieńkowskiej o tym, że tylko frajerzy pracują za 6 tys. zł, i przemielenie podpisów za obywatelską ustawą w sprawie sześciolatków. Wyborcza porażka Bronisława Komorowskiego i obecne doły w sondażach dla całej Platformy są więc postrzegane jako słuszna kara. Bardziej niż sprawiedliwością dziejową, porażka partii władzy jest jednak po prostu logiczną konsekwencją jej wcześniejszych działań.
Reklama
„Okazuje się, że jesteśmy sami sobie winni. W odróżnieniu od choroby, upadek organizacji wynika bardziej z tego, co sam sobie robisz, niż z tego, co ci się przydarza” – pisze w książce „How the Mighty Fall” (Jak upadają wielcy) Jim Collins, amerykański teoretyk przywództwa. Collins zaczął przyglądać się upadającym przedsiębiorstwom po tym, jak w 2004 r. dostał zaproszenie na spotkanie Frances Hesselbein Leadership Institute. To organizacja tworząca płaszczyznę wymiany poglądów między przywódcami firm w sektorze prywatnym, urzędnikami państwowymi i działaczami pozarządowymi. Uczestnikami warsztatów, na które zaproszono Collinsa, miało być 12 generałów, tyluż samo prezesów i szefów NGO-sów. Chcieli rozmawiać o Ameryce.
Reklama
Konsultant poddał im pod dyskusję problem: czy Stany Zjednoczone są jeszcze potęgą, czy też stoją nad krawędzią przepaści? Jak relacjonuje w jednym ze swoich artykułów, głosy podzieliły się mniej więcej po połowie. W przerwie jeden z prezesów odciągnął go jednak na stronę i powiedział: „Myślałem nad pańskim pytaniem w kontekście mojej firmy. Mieliśmy w ostatnich latach ogromny sukces i, szczerze mówiąc, bardzo się tym martwię. Bo jeśli jesteś najpotężniejszym narodem na świecie, najlepszą firmą na rynku, najlepszym graczem w swojej dyscyplinie, twoja siła i sukces mogą przykryć to, że już jesteś na drodze do upadku. Skąd masz wiedzieć, że to ten moment?”.
Collins przyznał, że pytanie zainspirowało go na tyle, by zaprzęgnąć cały zespół badawczy do przyglądania się upadającym przedsiębiorstwom. Jak przyznaje, przeanalizował z nim 6 tys. lat istnienia różnych firm, sprawdzając, czy procesy, które zachodziły w nich przed katastrofą, pozwolą na stworzenie spójnego modelu upadku firmy. Przyglądając się schyłkowi takich gigantów jak Bank of America, Motorola czy Zenith, doszedł do wniosku, że pierwsze oznaki nadchodzącego kryzysu można dostrzec na długo przed tym, jak ekonomiczne (czy w przypadku partii politycznej – sondażowe) wyniki zaczną być widoczne. Co więcej, można im przeciwdziałać.
Etap 1. Arogancja
Upadek przedsiębiorstwa zaczyna się zdaniem Collinsa tam, gdzie opisał spotkany w Frances Hesselbein Leadership Institute biznesmen, czyli w momencie świetności firmy. Zachwyceni sukcesem liderzy nie dość, że przestają dostrzegać zagrożenia, to jeszcze stają się aroganccy. Przestają dostrzegać prawdziwe źródła swojego sukcesu, nie dopuszczają myśli, że mogło to być po prostu szczęście czy fortunny splot okoliczności. Retoryka sukcesu zajmuje miejsce myślenia o tym, dlaczego nam się udało i co musi się stać, abyśmy dalej byli na topie. Na tym etapie organizacja może jeszcze osiągać spore wzrosty wyników.
Jak podkreślało wielu komentatorów, arogancja towarzyszyła Bronisławowi Komorowskiemu przez całą kampanię prezydencką. Jeszcze w grudniu sondaże dawały mu nadzieję na powtórkę sukcesu Aleksandra Kwaśniewskiego i zwycięstwo w pierwszej turze. Komorowski nie czuł więc potrzeby debatowania z pozostałymi kandydatami, nie prowadził też intensywnych spotkań z wyborcami.
Andrzej Olechowski, jeden z ojców założycieli Platformy, dostrzegał pychę w partii już dwa lata temu. Po kongresie PO, podczas którego Donald Tusk ostro krytykował Grzegorza Schetynę za to, że ten publicznie mówił o skandalach na Śląsku, Olechowski przekonywał w serwisie WP.pl: „Schetyna z tego powodu nie umrze, ale może umrzeć PO. Jeśli przewodniczący błądzi, a nikt nie może mu wytknąć błędu, to co dalej? Podobnie było w niedalekiej przeszłości w SLD. Tam też nie można było podważać autorytetu lidera, a skończyło się na tym, że przewodniczący doprowadził do upadku partii – zjechali z 40 proc. do 10 proc.”.
Odwołanie do SLD może być dobrym przykładem pychy partii władzy. W 1993 r. Sojusz Lewicy Demokratycznej wygrał wybory, zdobywając 20,4 proc. głosów. W 1997 r. koalicja, mimo początkowych zwycięstw w sondażach, poniosła sromotną klęskę. Przyczyną wyborczej katastrofy było m.in. zachowanie wierchuszki partyjnej w obliczu powodzi. Z jednej strony składano poszkodowanym nierealne obietnice. Z drugiej, jeden z frontmenów koalicji Włodzimierz Cimoszewicz powiedział mediom: „Potwierdza się, że trzeba być przezornym i trzeba się ubezpieczać”. Wyjęta z szerszego kontekstu fraza stała się dla politycznych przeciwników silną bronią, która miała pokazywać, że władza nie liczy się z cierpieniem ludzi.
Etap 2. Chciwość
SLD zwyciężył wybory jeszcze raz, w 2001 r. I zaczął powolną drogę w przepaść (dziś oscyluje wokół progu wyborczego). Zdaniem Andrzeja Olechowskiego był to skutek błędów Millera, który nie potrafił powstrzymać chciwości. Najpierw rozwiązał koalicję z PSL, tworząc rząd mniejszościowy. Później doprowadził do rozłamu, kiedy z SLD odszedł Marek Borowski, zakładając swoją Socjaldemokrację Polską. W samym SLD coraz bardziej skracała się natomiast ławka.
Według Collinsa chciwość to drugi stopień do piekła. Zadowolenie z sukcesu sprawia, że liderzy organizacji zaczynają dążyć do jej wzrostu. Zachłannie sięgają po kolejne obszary działalności, nie zważając na to, czy koresponduje to z ich wcześniejszymi celami. Rozszerzają działalność chaotycznie, szybciej, niż są w stanie znajdować odpowiednich ludzi na kluczowe stanowiska. Rozwijającymi się obszarami nie ma więc kto zarządzać. Zwykle są też zaślepieni żądzą zysku – sukces przedsiębiorstwa jest ich osobistym sukcesem i buduje ich ego. To także czas osobistej chciwości – nieustanne wzrosty sprawiają, że menedżerowie chcą więcej i więcej. Kupują drogie zegarki, stołują się w restauracjach, gdzie wystawna kolacja kosztuje równowartość minimalnej krajowej.
Dwie dekady przed Collinsem badania upadających firm przeprowadził inny amerykański ekspert w dziedzinie zarządzania John Argenti. Jego analiza jak ulał pasuje jako opis drugiego stadium upadku. Według Argentiego strategicznymi błędami, jakie może popełnić przedsiębiorstwo, są m.in.: oparcie całego systemu zarządzania na doświadczeniu tylko jednej osoby, niewłaściwa struktura profesjonalnej kadry zarządzającej i brak odpowiedniego systemu wczesnego ostrzegania, który nie pozwala wykrywać zagrożeń na takim etapie, na którym jeszcze można zapobiec katastrofie.
Donald Tusk popełnił podobny błąd, który wcześniej doprowadził do upadku SLD. Pozbywając się wewnętrznej opozycji, pozbył się również sporej liczby sprawnych politycznych menedżerów – wspomnianego już Andrzeja Olechowskiego, Jana Rokity, marginalizując Grzegorza Schetynę. Prawdziwe problemy PO zaczęły się wraz z przejściem Tuska w struktury europejskie. Choć sondaże jeszcze wtedy pokazywały, że jego partia jest pewniakiem i na kolejną kadencję parlamentarną.
Etap 3. Zaprzeczenie
W pierwszych dwóch etapach organizacja (firma, partia) osiąga nieustanny wzrost. To usypia czujność liderów. Jak pisze Collins, chwilowe spadki tłumaczy się złą koniunkturą, przejściowymi trudnościami, cyklem ekonomicznym. Liderzy bagatelizują negatywne dane i przesadnie ufają tym, które są dla nich pozytywne. Posłańcy złych wiadomości nie są mile widziani, ustaje dialog oparty na rzeczowych analizach. Ci, którzy znajdują się u władzy, zaczynają podejmować decyzje wiążące się z ponadstandardowym ryzykiem, nie licząc się z ich skutkami.
Tak właśnie postępowali szefowie firmy Kodak, która była niegdyś gigantem w branży fotograficznej. W 1976 r. firma posiadała 90 proc. rynku filmów i 85 proc. rynku aparatów w USA i była jedną z najbardziej wartościowych marek na świecie. Co więcej, kierownictwo Kodaka spoglądało w przyszłość – obserwując próby, które NASA prowadziło z fotografią cyfrową, zamówiło analizę strategiczną dotyczącą kierunków rozwoju rynku. Analiza okazała się trafna, eksperci przewidzieli m.in., że do 1990 r. fotografia cyfrowa będzie się rozwijać, ale nie zaspokoi jeszcze potrzeb konsumentów – technologia nie pozwoli na robienie zdjęć bardzo wysokiej jakości i dzielenie się odbitkami na szeroką skalę. Będzie też za droga. Bezcenna wiedza, zamiast napędzić firmę do wyrywania do przodu, uśpiła czujność jej menedżerów. Strategia Kodaka miała polegać na tym, by nadal być najlepszym na rynku fotografii analogowej. Dokładnie to samo miało wyznaczać cele Kodaka w połowie lat 90. Symbolem tego, jak firma odklejała się od rzeczywistości, była klapa aparatu Advantix Preview, który – choć z nazwy cyfrowy – nadal potrzebował filmu. Firma wtopiła w niego 500 mln dol.
Jeszcze w 2000 r. Kodak miał dominującą pozycję na rynku. Strategia nadal była taka sama: klient miał zrobić zdjęcie aparatem Kodaka, na jego filmie, wywołać na jego papierze, w punkcie, który używa jego drukarek. Aparat cyfrowy zniszczył ten pomysł. Upadek zaczął się już dwa lata później – wtedy w USA po raz pierwszy sprzedano więcej aparatów cyfrowych niż analogowych. Kodak dopiero wtedy chciał się ratować produkcją tych pierwszych. Było jednak za późno. Firma miała wysokie koszty utrzymania, a marża na aparatach cyfrowych była blisko czterokrotnie niższa niż na analogowych. Retoryka „nic się nie stało” doprowadziła do zapaści firmy.
Ten sam mechanizm łatwo odnaleźć w świecie polityki. – Czy złapał się pan za głowę? – tak Bronisława Komorowskiego zapytał na antenie TVN24 Bogdan Rymanowski. 8 maja, czyli na dwa dni przed pierwszą turą wyborów prezydenckich, obrońca tytułu miał w sondażach już tylko 40 proc. poparcia. – Prezydent, który łapie się za głowę, i to jest jego jedyna reakcja, to kiepski prezydent. Zareagowałem ze spokojem – odpowiedział mu Komorowski. – Już raz wygrałem, wygram jeszcze raz – odpowiedział z przekonaniem. Dwa tygodnie później rzeczywistość zweryfikowała te słowa.
Etap 4. Panika
Na etapie trzecim liderzy organizacji mogą się jeszcze oszukiwać, że wszystko jest w porządku. Na początku tej fazy organizacja nadal odnotowuje wzrost – przybywa poparcia, członków, pieniędzy. To wystarczy, by stanąć nad przepaścią. Kiedy menedżerowie zorientują się, że są na krawędzi, zwykle jednak jest już za późno, żeby uratować organizację – upadki gigantów przeważnie są gwałtowne i niespodziewane.
Kiedy rządzący zdają sobie sprawę z tego, że nadchodzi poważny kryzys, wpadają w panikę, rozpaczliwie szukają ratunku. Stawia się na nowego, charyzmatycznego lidera – jak w SLD na Grzegorza Napieralskiego i Wojciecha Olejniczaka, decyduje na radykalną transformację (np. koalicję Lewicy i Demokratów) albo szuka się rozwiązań, które w prosty sposób odpowiedzą na nasze problemy. Tak zachował się Bronisław Komorowski, ogłaszając przed drugą turą wyborów prezydenckich referendum dotyczące jednomandatowych okręgów wyborczych. W ten sposób chciał do siebie przekonać wyborców Pawła Kukiza. Politolodzy zwracali jednak uwagę, że taka strategia wynika z kompletnego niezrozumienia istoty protestów. Nie chodziło o JOW. Wyborcy wystawili Komorowskiemu rachunek za rządy PO.
Do historii socjologii organizacji przejdzie środowa rekonstrukcja rządu. Po tym, jak biznesmen Zbigniew Stonoga opublikował w internecie akta ze śledztwa dotyczącego afery podsłuchowej, premier Ewa Kopacz zdymisjonowała Bartosza Arłukowicza, ministra zdrowia, Andrzeja Biernata, ministra sportu, oraz Włodzimierza Karpińskiego, ministra skarbu państwa. Do tego odeszli również: Jacek Cichocki, koordynator służb, Tomasz Tomczykiewicz, podsekretarz stanu w resorcie gospodarki, Stanisław Gawłowski, podsekretarz stanu w resorcie środowiska, Rafał Baniak, podsekretarz stanu w resorcie gospodarki, Jacek Rostowski, szef doradców premiera, oraz marszałek Sejmu Radosław Sikorski. Ewa Kopacz zapowiedziała też, że nie przyjmie sprawozdania prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta. Jeszcze przed konferencją premier, Bartłomiej Sienkiewicz, były minister spraw wewnętrznych, zdecydował o wycofaniu się z życia publicznego.
Komentatorzy uznali to za panikę, która organizacji nie przyniesie niczego dobrego. – To jest przyznanie się do winy, bo jeśli Kopacz robi dymisję przy okazji afery, to jasny sygnał – mówił na gorąco dla TVP Info politolog Wojciech Jabłoński. – Komunikaty jutro w pismach będą takie: Kopacz jest winna, przyznała się do afery.
„Mocne, intensywne i nerwowe ruchy kadrowe miały być też ratunkiem dla rządów i formacji Leszka Millera, i Jerzego Buzka. Wyszło... jak wyszło” – przypominał z kolei na Twitterze Konrad Piasecki, dziennikarz RMF FM.
Etap 5. Kapitulacja
Po sukcesie Macintosha i odsunięciu Steve’a Jobsa z zarządu Apple, firma zaczęła popadać w tarapaty. Zachwyceni swoim sukcesem menedżerowie nie zauważyli zagrożeń, jakie paradoksalnie dla przedsiębiorstwa niesie nieprawdopodobnie szybki rozwój technologii, i zaczęli przegrywać konkurencję z Microsoftem Billa Gatesa. W dodatku z firmy odszedł jej założyciel. W 1996 r. Apple stanął na skraju przepaści. Dopiero powrót Jobsa i restrukturyzacja firmy pozwoliły jej powoli odbudowywać świetność. Apple postawił na nowe, innowacyjne produkty – m.in. wprowadził Apple Online Store, a następnie trzy hitowe urządzenia: komputer iMac, odtwarzacz muzyki iPod oraz telefon iPhone.
Inną firmą, która została wyciągnięta znad przepaści, był Xerox. W 2001 r. przedsiębiorstwo miało 19 mld dol. długów i tylko 100 mln dol. majątku w gotówce. Nowa prezes Anne Mulcahy zaczęła od cięć – pozbyła się nierentownych produktów i odchudziła struktury firmy, oszczędzając 2,5 mld dol. Nie zgodziła się na obcinanie wydatków na badania i rozwój. W ciągu siedmiu lat zahamowała spadki i zdywersyfikowała działalność. Dziesięć lat po kryzysie Xerox został umieszczony przez agencję Thomson Reuters na liście 100 najbardziej innowacyjnych firm roku 2011.
Podobną ścieżkę przeszli też tacy giganci, jak: Disney, Boeing, IBM. Co, zdaniem Collinsa, odróżniało je od tych, które po kryzysie upadły? „W każdym przypadku liderzy znaleźli przyczynę spadków i konsekwentnie im przeciwdziałali” – pisze Jim Collins. „Przywódcy na szczycie przedsiębiorstwa w późnych stadiach spadku powinni przede wszystkim skupić się, postępować spokojnie, kierować się trzeźwym osądem sytuacji” – radzi.
Co jeśli tak się nie stanie? Organizacja przejdzie do fazy piątej, w której po prostu należy się poddać.
Komentarze(1)
Pokaż:
Rano przed samymi wyborami 22 maja spotkałem wracającego po nocnej zmianie starego styranego pracownika który zameldował Mi że ma 48lat pracy nie licząc szkoły.
Stwierdził,że gdyby miał głosować na WAS to wolał by sobie rękę uciąć !
---juz od kilku lat powinien być na emeryturze która była by wyższa niż Jego obecny zarobek i czy Wy Mu to naprawi cie - nie tylko musi chodzić do pracy włócząc ledwo nogami ale w dodatku od kilku lat jest stratny finansowo.
Reprezentuje robotników którzy często są zatrudnieni od 15 r życia (umowy o prace dla małoletnich -nie mieli wakacji ani ferii -Ich całe wolne to urlop pracowniczy – nie sądzę aby wiedziała Pani, że takie umowy kiedyś były powszechne ), i reprezentuje wielu takich co mają dodatkowo oprócz długiego stażu pracy nadpracowane nawet 1000 (dni - nie godzin ) w czasie ponad ustawowym bez dni zamiennie wolnych ( na blokach energetycznych w święta i niedziele-wigilie -sylwestry - na wszystkich zmianach -7dni w tygodniu -gdyż tak się pracowało za komuny i postkomuny na potrzeby energetyczne kraju)-- bez wykazywania tych nadgodzin na świadectwach pracy.-takie było i jest prawo pracy..
Do tego dodajmy, że do 1998r mieli więcej niż 15 lat pracy liczone wg starej ustawy w warunkach szkodliwych i niebezpiecznych (nie dostali jednak prawa do emerytury pomostowej -cofnięto juz to na co zapracowali--gdyż na dzień wyznaczony w nowej ustawie nie mieli 25 lat pracy ogółem dlatego, że są młodsi od starszych którzy już są na tych emeryturach ,są młodsi ale bardziej spracowani.
Polska spłacała zadłużenie dzięki dewizom uzyskanym z eksportu węgla i miedzi. Istniały plany eksportowania aż 50 mln ton „czarnego złota”! I Śląsk fedrował. – „Nasza gospodarka musi mieć te 20 milionów ton węgla eksportowego. To jedyna karta atutowa, surowcowa, my jej stracić nie możemy… – wspominał wicepremier Edward Babiuch.” Energetycy,Górnicy pracowali po 42 niedziele gdyż do wydobycia potrzebna była energia elektryczna.
Słyszała może Pani Premier o tym ,że gdy Oni pracowali lub służyli w zasadniczej w wojsku -- Tusk „gdy mu zabrakło alkoholu ćpał w ówczesnych latach w spółdzielni Świetlik narkotyki” a potem już jako premier powiedział do Nich i do Nich „cieszcie się że mieliście prace”.!
Dlaczego -ukradliście takim ludziom nawet 7 lat z wieku emerytalnego ,jakim prawem ?
Społeczeństwo pamięta jak ten sam premier „były Ćpun” ogłosił:” Policji i wojsku nie można zmienić wieku emerytalnego w trakcie gry ,tak się nie godzi-- tylko dla nowo-wstępujących " a co zrobił z robotnikami zmuszając do 52 lat pracy nie licząc nadgodzin i pracy w szkodliwych..
Jak to jest że On uciekł tam gdzie dają emerytury w 62r życia ?.
Kim WY jesteście który popierając to wszystko , tak wielu ludzi skazaliście na egzystencje lub nie dożycie emerytury gdyż każdego Kogo lekarz nie dopuści na zajmowanym stanowisku (np ze starości lub zdrowia ) do dalszej pracy można zwolnić bez wypowiedzenia z pracy (wyrok SN z 16 grudnia 1999r. sygn .akt I PKN 469/99 )-- bez renty ani emerytury. Oni zyją w strachu ,spracowani ,przerażeni,często chorzy -chodzą do pracy gdyż wiedzą że jak sie przyznają do swoich dolegliwości to stracą środki do zycia !
Chyba jest coś takiego jak wyzysk zakazany w Konstytucji RP przed którym autentyczny Prezydent a nie Rezydent powinien bronić obywateli. .
.. Kim tez jest Pani?-Pani Kopacz : -Premierem a może Lekarzem o mentalności Mengele z- POlskiego obozu pracy w stylu Oświęcim? Jak pani nie wstyd i Pani śmie tytułować się Lekarzem . Czy Premierowanie zwolniło Panią z przysięgi Hipokratesa
Codziennie spotykam ludzi którzy takich jak WY przeklinają z nienawiścią!
Janusz